Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
- Trasy są bardzo wymagające. Są ciężkie, długie podbiegi i strome zjazdy z zakrętami - mówi nam Karolina Kaleta. 18-latka debiutująca w mistrzostwach świata dostała aż tydzień na poznanie miejsca swojego debiutu. Pierwszy start na imprezie tej rangi brązowa medalistka MŚJ w sprincie zaliczy w czwartek, właśnie w sprincie.
- Jesteśmy tu już od czwartku. W weekend planowaliśmy startować w Pucharze Świata w Novym Meście, ale zawody odwołano. Szkoda - mówi nam trener Martin Bajcicak.
Bajcicak oraz jego asystenci Justyna Kowalczyk-Tekieli i Rafał Węgrzyn mają na MŚ pięć zdolnych juniorek. Kaleta, rocznik 2002, to najnowsza sensacja. Dwa tygodnie temu na junorskich MŚ w Vuokatti liczyliśmy, że złoto w sprincie zdobędzie Monika Skinder, i zdobyła. A medal Karoliny był dużą niespodzianką. Nawet dla Justyny Kowalczyk. W Finlandii świetnie spisała się też Izabela Marcisz, która została mistrzynią świata U-23 na 10 km łyżwą.
W jakiej formie są dziewczyny kilkanaście dni po tych sukcesach? Widzielibyśmy więcej, gdyby w sobotę w Czechach zgodnie z planem odbył się sprint klasykiem, a w niedzielę bieg na 10 km łyżwą. To dokładnie takie konkurencje, jakie na MŚ w Oberstdorfie zaplanowano odpowiednio na czwartek 25 lutego i na wtorek 2 marca.
Ale zamiast ostatnich testów w Novym Meście w weekend biegacze ćwiczyli na trasach w Oberstdorfie. I to nie była dobra informacja dla organizatorów MŚ. Im bliżej końca lutego, tym w Oberstdorfie jest cieplej i słoneczniej. Temperatura dochodzi nawet do 20 stopni Celsjusza.
Przez to z każdym dniem coraz bardziej ogranicza się tu zawodnikom możliwość trenowania po południu. I przez to musiały się pojawić zmiany w programie mistrzostw. Czwartkowy sprint zacznie się kwalifikacjami nie o godzinie 12.30, a o 9.00. Natomiast faza finałowa może zostać przesunięta z godziny 15.15 na 11.30.
- Z rana, gdy na trasy pada cień, jest super. Ale w miejscach, gdzie jest otwarta przestrzeń, robi się kasza - wyjaśnia powody Kaleta. - Jest 20 centymetrów śniegu, ale on jest bardzo miękki, jest grząsko, na zjazdach bardzo niebezpiecznie. To dobrze, że zawody przesunięto na wcześniejszą porę - uzupełnia trener.
Biegaczki i biegacze nie pojechali do Czech ze względu na wykrycie tam nowych mutacji koronawirusa. Bawaria postanowiła, że każdy, kto by stamtąd przyjechał, musiałby tu trafić na przymusową kwarantannę.
Z tego samego powodu do domu nie wracał ostatnio Michal Doleżal. - Trener nie pojechał do siebie już po Zakopanem - mówi nam sekretarz PZN-u Jan Winkiel. Na Wielkiej Krokwi Puchar Świata po raz drugi w tym sezonie gościł w dniach 12-14 lutego. Później był jeszcze rumuński Rasnov. Po nim nasza kadra na chwilę wróciła do kraju. I do Oberstdorfu wyruszyła autami. - Jedyna możliwa droga to ta przez Niemcy. Ani przez Czechy, ani przez Słowację jechać nie wolno. Za to też jest przymusowa kwarantanna - mówi Winkiel.
Doleżal do domu nie wrócił, a Widhoelzl z domu musiał uciekać. Takie same przepisy jak wobec osób podróżujących z Czech i ze Słowacji dotyczą obecnie w Bawarii tych, którzy przyjeżdżają z austriackiego Tyrolu. "Ze względu na niemieckie przepisy wszyscy nasi sportowcy z Tyrolu wybierający się na MŚ muszą od teraz unikać pobytu w swoich domach" - pisało "Die Presse" 15 lutego.
I tak trener Widhoelzl i Philipp Aschenwald prosto z Zakopanego pojechali na zgrupowanie do Planicy. Tam można je było zrobić, a nie można było w Innsbrucku czy Seefeld. Stefan Kraft, Michael Hayboeck, Jan Hoerl i Daniel Huber też nie startowali w Rasnovie, tylko szlifowali formę na MŚ. Ale oni między Zakopanem a Oberstdorfem mogli na chwilę wrócić w swoje strony.
- Sytuacja z podróżami i przepisami dotyczącymi pandemii stała się przed mistrzostwami tak zagmatwana, że jak sportowiec nie ma sztabu ludzi, to po prostu może czegoś nie zauważyć i wyeliminować się ze startu w Oberstdorfie. Przez chwilę nieuwagi można się obudzić z ręką w nocniku - podsumowuje Winkiel.