Kamil Stoch nie miał jeszcze takiego weekendu! Metamorfoza po najgorszych konkursach od czterech lat

Piotr Majchrzak
Kamil Stoch ma przydomek "Rakieta z Zębu", ale w tym sezonie musi go chyba zmienić na "Feniks z popiołów". Po najgorszym weekendzie w Pucharze Świata od 2016 roku Stoch zaliczył właśnie najbardziej równy weekend w tym sezonie. I co najważniejsze, na bardzo wysokim poziomie. - Coś ruszyło - powiedział Stoch po konkursie i na MŚ pojedzie z dużo większym spokojem.

Reprezentacja Polski zajęła siódme miejsce w zawodach mikstów, które miały być testem przed mistrzostwami świata, bo 28 lutego w tej konkurencji kraje powalczą o medale MŚ. Siódmego miejsca nie byłoby, gdyby nie świetna dyspozycji męskiej części kadry polskich skoczków. Zarówno Kamil Stoch, jak i Dawid Kubacki przed mistrzostwami świata zyskali dużo pewności siebie. O ile ten drugi od kilku tygodni czuł, że forma jest blisko, to Kamil Stoch jechał do Rasnowa z bardzo mieszanymi uczuciami. 

Zobacz wideo "Skąd my to znamy?". Niesamowita przemiana Graneruda

Najlepszy weekend w sezonie po najgorszym od lat

Tydzień temu Stoch zdobył w zawodach w Zakopanem 19 pkt. Tak słabego weekendu z dwoma indywidualnymi konkursami nie miał od listopada 2016. Konkretnie od konkursu w Kuusamo, w którym zdobył 14 pkt. Stoch sam do końca nie wiedział, czy warto jechać ponad tysiąc kilometrów, czy lepiej potrenować w kraju, ale kolejny raz okazało się, że Michal Doleżal miał racje. Stoch musiał w Rumunii wykonać bardzo duży pracy, kolejny raz czeski trener delikatnie zmienił mu pozycję najazdową i znowu dało to efekt, chociaż w pierwszym skoku treningowym nie było kolorowo, bo Stoch zajął dopiero 29. miejsce na 49 startujących skoczków. I trzeba dodać, że stawka nie była najlepsza. Mogło to spowodować pewien niepokój, ale kolejne skoki były jednak coraz lepsze, a blisko 34-letni skoczek rozkręcał się z każdą kolejną próbą.

piątek niespodziewanie zajął drugie miejsce, choć gdyby nie dyskwalifikacja Graneruda to były trzeci, a w sobotę również było bardzo dobrze. Właściwie tak samo jak w piątek, bo w nieoficjalnych wynikach zdecydowanie najlepszy był Granerud (97 m, 96,5 m), drugi Ryoyu Kobayashi (94 m i 96 m), a Kamil Stoch trzeci (94 m, 95 m). Polak do Japończyka stracił zaledwie 0,3 pkt. Trzeba jednak zauważyć, że oficjalny protokół FIS-u nie uwzględnia faktu, że w pierwszej serii grupa Stocha skakała z belki wyżej. Więc gdyby podejść do tego w stu procentach słusznie, to Stoch byłby czwarty, co i tak jest dobrym wynikiem, bo różnice były minimalne.

Dotychczas najbardziej stabilnymi weekendami dla Stocha były ten w Engelbergu, gdzie był drugi i siódmy, a także w Klingenthal, gdzie był drugi i szósty. Oczywiście, w rywalizacji mikstów skakało zaledwie 18 skoczków, więc łatwiej było o dobry wynik. Tylko że trzeba równać do najlepszych, a w tym momencie najlepsi są Granerud i niespodziewanie Ryoyu Kobayashi, który przed mistrzostwami świata przygotował znakomitą formę i na ich tle Stoch wypadł bardzo dobrze. 

Stoch dawno nie miał takiej stabilizacji jak w ten weekend

Takiej sytuacji w tym sezonie jeszcze nie było, by Stoch w oba konkursowe dni utrzymał bardzo wysoki poziom. Do tej pory zwykle było tak, że dla Stocha (podobnie jak dla całej kadry A) zdecydowanie lepsze były pierwsze konkursy. Niestety, w drugi dzień było więcej błędów. W ten weekend  Stoch mocno ustabilizował swój poziom. Kolejne miejsca w poszczególnych seriach to: 29., 4., 2., 9., 9., 2., 6., 2., 5.  A to może oznaczać, że Stoch wreszcie zyska pewność, której po Turnieju Czterech Skoczni zaczęło mu coraz bardziej brakować. Trzeba jednak pamiętać o tym, że przed konkursem na normalnej skoczni w Oberstdorfie czeka nas jeszcze aż osiem serii treningowych plus kwalifikacje i seria próbna, a to oznacza, że będzie bardzo dużo czasu nie tylko na poprawianie błędów, ale w najgorszym przypadku również na zgubienie formy. Jedno jest pewne, Stoch w Rumunii przygotował solidny grunt pod mistrzostwa świata i do Oberstdorfu może jechać z dużo większym spokojem, niż jechał do Rumunii po Zakopanem. 

Stoch kolejny raz w tym sezonie pokazał, że mimo często niewytłumaczalnych problemów z pozycją najazdową zawsze wraca na bardzo wysoki poziom. Można o nim powiedzieć, że jest jak ten "Feniks z popiołów, którego zresztą miał na kasku w czasie IO w Pjongczangu. Przecież tak było po nieudanych dla niego mistrzostwach świata w lotach, gdy nagle i niespodziewanie stał się dominatorem Turnieju Czterech Skoczni. Tak było też po nieudanych i frustrujących treningach w Willingen i Klingenthal, gdzie potem sensacyjnie wskakiwał na podium Pucharu Świata. I tak było teraz w Rasnovie po bardzo niepokojącym Zakopanem. 

Stoch: coś ruszyło do przodu

- Czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy, zęby ulepszać te skoki. Tutaj ruszyło coś do przodu, zrobiłem krok do przodu. Nie będę sobie jednak robił żadnych nadziei - mówił w rozmowie z TVP Sport Kamil Stoch. 

Michał Doleżal również stwierdził, że zmiana u Stocha zafunkcjonowało. - Były u nas małe rezerwy, na szybko przedyskutowaliśmy i teraz jedziemy z dobrym nastawieniem na mistrzostwa świata. Wiemy, co zadziałało u Stocha. U niego delikatnym problemem był w sobotę jeszcze timming, czyli idealne trafienie w próg. U Dawida Kubackiego największym wyzwaniem jest to, że trzeba bardziej stabilnie dojechać do progu - powiedział Michal Doleżal w rozmowie z TVP Sport

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.