Stoch w drugim czwartkowym treningu w Rasnovie był czwarty, a w prologu poprawił się jeszcze o jedną pozycję i był najlepszym z polskich skoczków. Polak stara się wrócić do dobrej formy i poprawić pozycję najazdową, z którą zmagał się w trakcie bardzo nieudanych dla niego zawodów w Zakopanem.
- Dzisiaj było mnóstwo pracy. Może nie dużo nowych rzeczy, ale musieliśmy znowu zmienić trochę w tej pozycji najazdowej, która nie funkcjonowała w Zakopanem. Potrzebowałem kilku skoków, żeby załapać, o co chodzi, ale też, żeby samemu złapać kierunek - opisywał Stoch w rozmowie dla TVP Sport po prologu. - Trzeci skok był oddany na takim luzie: zrobię, co mam zrobić i będzie, co ma być, ale już w powietrzu czułem, że wszystko jest dobrze i będzie jednak tak, jak miało być - wskazał skoczek.
- Dla mnie to jest po prostu kolejny weekend, ale taki, który muszę potraktować bardzo treningowo. Tak jak teraz: był super skok w kwalifikacjach, ale emocje zeszły już trochę na bok i wiem, że muszę tu walczyć do końca: trzymać się w ryzach i robić to, co mam zaplanowane - tłumaczył Kamil Stoch.
- Jest trudno, ale nic nie dostaję tutaj za darmo. Muszę wydrapywać spod śniegu, że tak powiem, każdy pozytywny efekt. Ale to poświęcenie, na które mnie stać i jestem gotowy. Nie pierwszy i nie ostatni raz się z tym mierzę - stwierdził Stoch dopytywany o "walkę z detalami w swoich skokach".
Już w piątek zawodnicy wezmą udział w jedynym konkursie indywidualnym PŚ w Rasnovie. W sobotę przewidziano rywalizację drużyn mieszanych. Relacje na żywo na Sport.pl.