Polak dzięki drugiemu miejscu w Zakopanem po raz pierwszy w karierze stanął na podium. - Jest to super doświadczenie. Warto było czekać na ten moment, mówiłem: na spokojnie, będę się bardzo cieszył, kiedy to przyjdzie. I mogę potwierdzić, że bardzo się cieszę - śmiał się Stękała w rozmowie dla TVP Sport.
Przed drugą serią konkursu Stękała był trzeci, a po swoim skoku na 133,5 metra był drugi i to zagroziło jego ewentualnej pozycji na podium. - Wtedy troszkę były obawy, bo wiedziałem, że są dwaj znakomici zawodnicy na górze. Ale wiedziałem też, że oddałem dobry skok, choć pomyślałem, że to podium mogło uciec. Nie byłem zawiedziony, a z drugiej strony nie myślałem za specjalnie, że może się udać, ale wyszło - tłumaczył Stękała.
- Piękny moment? Piękny moment to jest ten gość tutaj, który może piękny nie jest, ale to jemu zawdzięczam wszystko, co się przydarza - mówił potem skoczek, wskazując na trenera Macieja Maciusiaka, o którym już po konkursie mistrzostw świata w lotach w Planicy mówił, że jest współtwórcą jego sukcesu. To on zajął się Stękałą, gdy tego nie było w kadrze narodowej, ale walczył o powrót na poziom z 2016 roku, gdy też potrafił skakać na poziomie najlepszej dziesiątki Pucharu Świata.
Michal Doleżal mówił o tym, że podczas dwóch poprzednich weekendów Stękała prezentował się nieco gorzej. Co było tego przyczyną? - Miałem podczas nich większą swobodę jechania z belki. A tutaj masz 10 centymetrów niższą pozycję, wiedziałem, że muszę się skupić na belce. Gdzie indziej mogłem kombinować, tutaj było to prostsze - wskazał. - Wiem, na co mnie stać i nie będę kłamał, że nie myślałem o podium. Gdy jest się w gorszej dyspozycji, może myśli się o czymś innym, ma mniejsze cele, ale ja chcę wygrywać. Chciałbym, żeby moment wejścia na podium zdarzał się częściej - dodał Stękała.
Polak poruszył także inny ważny wątek, czyli tego, co swoimi wynikami i historią może dać innym. - Cieszę się z tego, że daję taką motywację. Wiem, z czym to się je i że życie nie jest usłane różami. Trzymam się dobrych ludzi, miałem wsparcie od rodziny, trenerów i przyjaciół, wierzyli we mnie i czerpałem od nich wszystko, co mogłem. Inni niech się nie poddają, bo jak się stoi na podium to się myśli: warto było - powiedział Stękała. Co z jego świętowaniem? - Dziś pewnie nie pozwolą, ale jutro na pewno jakiegoś Złotego Bażanta sobie sprawię, żeby się uspokoić - śmiał się zawodnik.