Dawid Kubacki w drugiej serii konkursu w Klingenthal oddał jeden z lepszych skoków w sezonie. 146 metrów to skok tylko o 0,5 metra krótszy niż rekord skoczni Michaela Uhrmanna. Choć różnice po pierwszej serii były bardzo małe, to fenomenalna próba pozwoliła Kubackiemu awansować aż o pięć miejsc i ostatecznie skończyć konkurs na siódmej pozycji. Kubacki może czuć się też delikatnie poszkodowany przez sędziów, bo dwóch z pięciu oceniło jego skok na 17 i 17,5 pkt. A przecież Polak wyraźnie zaznaczył telemark. Oczywiście delikatnie wcisnęło go w zeskok, dlatego wydaje się, że powinien dostać noty po 18,5 pkt, jak oceniło go trzech pozostałych sędziów. Nie miało to jednak wpływu na wyniki, bo do szóstego Kamila Stocha stracił dwa punkty. Niestety, kolejny raz potwierdziło się jednak, że niektórzy sędziowie oceniają skoki po prostu na "czuja". Było daleko, to na pewno źle wylądował - myślą i obniżają noty.
Przed rozpoczęciem tego sezonu mówił o swoich marzeniach. A jednym z nich było właśnie wygranie Kryształowej Kuli. Niestety, Kubacki w tym sezonie miał właściwie tylko jedną chwilę chwały i był to wygrany noworoczny konkurs Pucharu Świata w Ga-Pa. Kubacki poleciał wówczas rekordowe 144 metry i odniósł pierwsze zwycięstwo. Niestety, ten sezon nie układa się dla niego tak dobrze jak poprzedni. Rok temu wygrał TCS, zaliczył kapitalną serię 10 podiów z rzędu, a w tym roku miejsc na podium ma "zaledwie" cztery. Lepszy od niego jest nawet 34-letni Piotr Żyła, który pięć razy stawał na podium. Co interesujące, jest też jedynym polskim skoczkiem regularnie startującym w Pucharze Świata, który ma na tym etapie sezonu mniej punktów niż w poprzednim sezonie, bo jest to około 80% dorobku z poprzedniego roku. Dla porównania Stoch jest około 20% lepszy, a Żyła o blisko 60%.
Kubacki szczególnie w styczniu popełniał proste błędy i wracał nawet do skoków sprzed lat, gdy wysoko wychodził z progu, ale spadał z dużej wysokości. Może więc ten niedzielny lot na 146 metrów będzie prawdziwym przełamaniem dla Kubackiego. Zresztą sam skoczek zauważa, że wielka forma jest blisko. - Jest już bardzo blisko tego poziomu, który chciałbym reprezentować. To widać po odległościach i miejscach. Wraca to na dobre tory, wszystko fajnie wygląda, ale wydaje mi się, że może być jeszcze lepiej - mówił w sobotę w rozmowie z Eurosportem, a w niedzielę tylko potwierdził te słowa.
W niedzielę Kubacki pokazał już znakomite skoki, z których był zadowolony on i trenerzy. Niestety, w niedzielę trzeba było mieć też sporo szczęścia do kompilacji belek i warunków atmosferycznych. - Warunki się zmieniały, trzeba było dobrze trafić. Mi policzyło dwa razy ujemne punkty, mimo że ten wiatr za progiem w plecy nie pomaga, a liczy go za minus - stwierdził Kubacki w Eurosporcie, który po pierwszej serii nie mógł się nadziwić, że taki skok nie dał mu lepszego miejsca.
Forma Kubackiego wyraźnie idzie do góry i doskonale widać to po jego skokach. Dla polskiego skoczka kulminacyjnym momentem będzie jednak 27 lutego i konkurs na normalnej skoczni w Oberstdorfie i tam Polak będzie bronił złotego medalu mistrzostw świata. Obecnie w dość słabej formie jest Karl Geiger uważany za króla skoczni normalnych, Kubacki, który też świetnie sobie na nich radzi idzie jednak do góry, więc może się okazać, że ponownie powalczy tam o medal. A rywale znowu będą mogli mieć problem z Polakiem, który na skoczniach normalnych radzi sobie jeszcze lepiej niż na dużych. - Jest już bardzo blisko tego poziomu, który chciałbym reprezentować. To widać po odległościach i miejscach. Czekam na jeszcze jeden moment. Musi dojść swoboda i energia. Wtedy jest szansa na dużą poprawę. Jeszcze czuję, co robię. Forma zaczyna się wtedy, gdy człowiek nawet nic nie czując, oddaje skok po skoku. Wtedy skoki same się robią - mówił w sobotę w Eurosporcie. I oby ten moment nadszedł w Oberstdorfie.