Kamil Stoch po pierwszej serii zajmował czwarte miejsce po skoku na 138 metrów. W finałowym skoku także poleciał daleko - na 137 metrów, ale żeby stanąć na podium lub wygrać trzeba było lądować nawet poza rozmiarem skoczni. Wygrał Halvor Egner Granerud przed Borem Pavlovciciem i Markusem Eisenbichlerem.
- Ja bym powiedział, że wyśrubowana była belka. Z tak nisko ustawionego najazdu wszystko idzie na żyletki. Warunki były takie, jak my lubimy. Było oczywiste, że belka zejdzie w dół. Minimalne błędy robiły duże różnice - opisywał konkurs w Klingenthal Stoch w rozmowie dla TVP Sport.
- Moje skoki były dobre. To była kontynuacja pracy z poprzednich dni. W drugiej serii straciłem dobrą równowagę na najeździe i nie poszło tak dobrze. Ale szóste miejsce po tak wyrównanej walce też mnie cieszy - stwierdził Polak. - W tej pracy nad szczegółami nawet to nie zapadki brakuje. To praca przez całą karierę, właśnie nad takimi detalami. To różnice, które sprawiają, czy wygrywa się zawody na takim poziomie. Jestem bardzo blisko, ale ciągle czegoś delikatnie brakuje - dodał.
Stoch został także zapytany, czy coś zmieniłby spokojny trening pomiędzy zawodami. - Nie wiem, ale nie mamy na to czasu. Przejazdy, zawody bardzo szybko po sobie, do tego bardzo ważny trening motoryczny. Też nie jest tak źle, żeby trzeba było szukać na siłę błędów i robić takie dodatkowe treningi - wytłumaczył Stoch.
- Kamil, z Klingenthal chyba wyjeżdżasz z pozytywnymi wrażeniami, bo miałeś miejsce na podium, tuż za podium, poprawiasz prędkości na progu, a przed nami Zakopane - zagadywał skoczka dziennikarz TVP Sport, Sebastian Szczęsny. - Panie, żyć nie umierać! - odpowiedział na koniec rozmowy Stoch.