Świetna wiadomość dla Polaków przed kluczowymi konkursami! Dominacja Norwegów przerwana

199 - tyle punktów polscy skoczkowie zdobyli w sobotnim konkursie w Klingenthal. Biało-czerwoni po czterech konkursach dominacji Norwegów wreszcie przerwali ich świetną passę w Pucharze Świata. Może to oznaczać, że mała styczniowa zadyszka jest już za nami, a Polacy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w walce o Puchar Narodów. Choć tu kluczowe będą konkursy drużynowe.

W sobotę w Klingenthal pewnie wygrał Halvor Egner Granerud, który aż o 12,6 pkt pokonał drugiego Kamila Stocha. O Norwegu można było powiedzieć, że jest uosobieniem sformułowania, że szczęście sprzyja lepszym. Dlaczego? Nie ulega wątpliwości, że Granerud jest obecnie najlepszym skoczkiem w stawce. Wygrał wszystkie serie skoków w Klingenthal. Łącznie wygrał aż dziewięć ostatnich serii skoków. A w dodatku ma już dziewięć zwycięstw w tym sezonie na 18 konkursów. Jakby tego było mało, to w loteryjnym konkursie miał też największe szczęście do warunków. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej serii. Jakby zrobić klasyfikacje bonifikat, to Granerud miał drugi i trzeci najlepszy wiatr licząc wszystkie 80 sobotnich skoków.

Zobacz wideo "Stoch jest zmotywowany i bardzo dobrze przygotowany"

Niespodziewany wystrzał Stocha

Kamil Stoch niespodziewanie zajął drugie miejsce w sobotnim konkursie w Klingenthal, choć w żadnym z trzech piątkowych skoków treningowych, ani nawet w sobotniej serii próbnej wynikowo nie zbliżył się do tak dobrych skoków. O dość sporym pechu może za to mówić Piotr Żyła, który zajmował piąte miejsce po pierwszej serii, ale w finale tuż przed nim sędziowie obniżyli belkę aż o dwie pozycje, po kapitalnym skoku Bora Pavlovcicia. Jakby tego było mało chwilę potem skończyły się dobre warunki i Piotr Żyła nie dał rady przeskoczyć Słoweńca, ale mimo dość krótkiego lotu na 131 metrów i tak udało mu się awansować o jedną pozycję. Całkiem udany konkurs zaliczył też Dawid Kubacki, który zajął szóste miejsce.

Dobre wiadomości przed drużynówkami

Kolejny warty podkreślenia wynik zanotował również Jakub Wolny. Polak zajął 14. miejsce w konkursie i kolejny raz popisał się kapitalnym atakiem w drugiej serii. Przed tygodniem Wolny awansował o 10 miejsc, a teraz zaliczył skok aż o dziewięć pozycji i niepostrzeżenie wyrasta na piątego najlepszego Polaka. A może nawet czwartego, wszak małą obniżkę formy zaliczył ostatnio Andrzej Stekała, który w sobotę był 21. Dla 25-latka to już trzeci konkurs z rzędu z miejscem w trzeciej dziesiątce. A po piątym miejscu w Zakopanem Stękała zaliczył kolejno 15., 20., 21., i 21 miejsca. - Andrzej Stękała popełniał minimalne błędy w pozycji najazdowej. Później to przeanalizujemy i myślę, że w niedzielę powinno być lepiej - mówił w TVP Sport.pl Grzegorz Sobczyk, który w Klingenthal pod nieobecność Doleżala pełni rolę pierwszego trenera polskiej kadry. Coraz lepsza forma Jakuba Wolnego to jednak dobry prognostyk przed mistrzostwami świata i czekającymi nas konkursami drużynowymi. Nie tylko na MŚ, ale także w PŚ, a te będą wręcz kluczowe przy walce o Puchar Narodów. 

Polska przerwała kapitalną serię Norwegów. Biało-czerwoni znowu najlepsi w konkursie 

Biało-czerwoni w sobotę zdobyli aż 199 punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów i po pięciu konkursach przerwy znowu byli najlepszą nacją w konkursie. Polacy przerwali serię też serię czterech konkursów z rzędu, w których najlepsi punktowo byli właśnie Norwegowie, którzy zdominowali ostatnie styczniowe konkursy i odskoczyli nam w klasyfikacji generalnej PN. Co interesujące, wcześniej serię czterech konkursów z największą drużynową zdobyczą punktową zanotowali Polacy, którzy byli najlepsi w Ga-Pa, Innsbrucku, Bischofshofen i w sobotnim konkursie w Titisee-Neustadt. Łącznie Polacy odrobili 25 punktów do Norwegów w PN i obecnie tracą 302 punkty w tej klasyfikacji. Najważniejsze będą tu jednak konkursy drużynowe, w których można zgarnąć aż 400 punktów za zwycięstwo.

- Była walka. W drugiej serii minimalnie zabrakło szczęścia. Dawid Kubacki oddał bardzo dobry skok i powinien z tego więcej odlecieć, ale takie są skoki. Kamil wiele razy udowodnił, że potrafi ze skoku na skok wyeliminować niektóre błędy. To jest doświadczenie i trzeba się cieszyć, że potrafi to zrobić. Michałowi Doleżalowi wszystko już przekazałem, szef musi wszystko wiedzieć (śmiech). Michała nie ma, ale może obejrzeć wszystko z innej perspektywy, może w telewizji zauważyć coś innego. Coś, czego nie da się dostrzec z trybuny trenerskiej - powiedział Grzegorz Sobczyk.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.