• Link został skopiowany

Rewolucja w skokach dzieje się na naszych oczach! Tylko jeden Polak tak skacze

Coraz więcej skoczków narciarskich odchodzi od skoków w stylu V. Po 30 latach coraz modniejszy staje się styl H. - To przyszłość skoków, coraz więcej zawodników będzie go używało - słyszymy od trenerów. Wśród najlepszych polskich skoczków skacze w ten sposób - jak na razie - tylko Piotr Żyła.
Piotr Żyła i jego styl H
Eurosport/Screen
Zobacz wideo

Historię Jana Bokleva, szwedzkiego skoczka, którego uznaje się za głównego popularyzatora stylu V w skokach narciarskich, zna niemal każdy fan tej dyscypliny. W połowie lat 80. na skoczni w Falun Boklev przypadkowo odkrył nową technikę latania, czyli doskonale znany dziś styl V. Szwed w jednej ze swoich letnich prób treningowych popełnił błąd, a narty rozjechały mu się w powietrzu. Ku swojemu zaskoczeniu Boklev poleciał zdecydowanie dalej niż mógł przypuszczać i zaczął zmieniać swoją technikę. Wkrótce sprawą zainteresowali się norwescy naukowcy. Specjaliści od aerodynamiki stwierdzili, że rozłożenie nart zwiększa powierzchnię nośną skoczka o około 35 proc., a wyniki badań szybko dostarczył norweskiej federacji. Ta jednak nie chciała myśleć o zmianie skoków, a styl klasyczny uznawano wówczas z jedyny słuszny.

Norwegia opierała się do końca, dziś szuka nowych możliwości

W sezonie 1991/92 austriacka kadra zaczęła skakać nowym stylem, a Ernst Vettori został pierwszym w historii zawodnikiem, który wygrał w PŚ zarówno stylem klasycznym, jak i stylem V. Zupełnie na innym poziomie byli zaś Norwegowie, którzy do końca upierali się przy stylu równoległym. Do końca, czyli do sezonu 1991/1992, który był dla nich absolutną klapą. Najlepszy z Norwegów Magne Johansen był dopiero 27. w klasyfikacji generalnej, a Espen Bredesen 34. Prawdziwym dramatem był jednak Puchar Narodów, w którym Norwegia zajęła dopiero 10. miejsce, a wszystkich zdeklasowali Austriacy, którzy zdobyli łącznie 1193 punkty. A wszystko dzięki szybkiemu przystosowaniu techniki i sprzętu do stylu V.

Norwegowie już więcej nie chcieli popełnić tego błędu i za kadencji Miki Kojonkoskiego dość płynnie przeszli do stylu V, który zaczął dość mocno ewoluować. - Mam pomysł na zmiany w stylu V, ale zostawię go dla siebie - mówił Mika Kojonkoski w rozmowie z TVP w 2005 r. I trzeba przyznać, że zmiany widać było gołym okiem. Najlepiej na skoczniach mamucich, na których tacy skoczkowie jak Roar Ljokelsoey czy Bjoern Einer Romoeren zmieniali ułożenie swoim nart w powietrzu. O ile na skoczniach dużych latali typowym stylem V, to już na mamutach latali z szerzej rozłożonymi deskami. Pewne modyfikacje wprowadził też Anders Jacobsen, który zaskakiwał w Pucharze Świata 2006/2007 i niemal do końca walczył z Adamem Małyszem o Kryształową Kulę. Norweg latał z bardzo szeroko rozstawionymi rękami, a jego rozstawione w szerokie V narty lekko krzyżowały się w powietrzu, co teoretycznie jest błędem, ale Jacobsenowi akurat zupełnie to nie przeszkadzało.  

Styl H zastąpi styl V? Coraz więcej skoczków będzie próbowało

W kolejnych latach styl V jeszcze bardziej ewoluował. W pewnym momencie w Słowenii skoki Domena Prevca zaczęto nazywać wręcz stylem H, bo skoczek niezwykle szeroko rozkładał narty, a dodatkowo jego głowa znajdowała się nawet poniżej poziomu linii nart. To był oczywiście błąd, który wynikał z bardzo dużej ruchomości w stawie skokowym u skoczków z rodziny Prevców. Specjalnie dla Domena wyprodukowano nawet buty ze stabilizatorami, które blokowały aż tak duże pochylenie w powietrzu.

Pomysł podchwycili Norwegowie, którzy coraz szerzej wprowadzali styl H do swoich skoków. Dziś skacze tak m.in. Marius Lindvik, a czasami próbuje także Halvor Egner Granerud. Jeszcze mocniej styl ten widać u kobiet. Szczególnie szeroko narty potrafiła prowadziła Francuzka Lea Lemar i Słowenka Nika Kriżnar. 

STYL H
STYL H screen: RTV SLO2/ Wikimedia Commons / Eurosport

Czasem naprawdę trudno dopatrzeć się u nich nart ułożonych w literę V, a ułożenie ciała skoczka przypomina literę H. Dzięki temu skoczek zyskuje jeszcze większą powierzchnię nośną, bo tworzą ją nie tylko szeroko rozłożone narty, ale także ciało i dość szeroko prowadzone ręce. - Styl lotu Lindvika jest przyszłością skoków. Zamiast rozłożenia nart pod jak największym kątem do litery V, Lindvik w większym stopniu skupia się w powietrzu na jak najbardziej płaskim położeniu w stosunku do nart. Dzięki temu rośnie powierzchnia nośna i dłużej leci - pisał w zeszłym sezonie norweski "Aftenposten".

- Daje to większą stabilność w powietrzu i zwiększa powierzchnię. Nie jestem pewien, czy ten styl całkowicie zajmie miejsce stylu V, ale myślę, że w przyszłości zobaczymy coraz więcej skoczków, którzy będą próbowali latać z szerzej ułożonymi rękami i szeroko rozstawionymi nartami - mówi Sport.pl Alexander Stoeckl, trener kadry Norwegów. - Styl H to z pewnością przyszłość, ale jednocześnie ważne jest, żeby skoczkom udawało się osiągnąć odpowiednio płaską pozycję na nartach. Niektórym skoczkom zdarzało się, że nie kontrolowali nart, przez co deski były zbyt mocno wykręcone - dodaje z kolei Bine Norcić, trener kadry USA.

A może styl A? Badania mówią, że mógłby się sprawdzić 

Trener Stanów Zjednoczonych Bine Norcić zwraca również uwagę na inny styl w skokach narciarskich. - Z punktu widzenia badań aerodynamicznych, to niektóre dowiodły nawet, że jeszcze lepszą pozycją byłby styl A, w których narty zbliżałyby się z przodami. Tylko że to byłoby dość trudne pod kątem techniki - mówi Bine Norcić. - Przy obecnym sprzęcie byłoby to raczej niemożliwe, ale kto wie, jak sprzęt będzie wyglądał za pięć czy 10 lat. Kilka lat temu nawet sobie nie wyobrażaliśmy, że skoczkowie mogą skakać tak jak teraz. Trudno więc wyrokować, co będzie w przyszłości - zauważa Jakub Kot.

Obecnie wydaje się to kompletnie nierealne, choć w końcówce lat 80. wydawało się, że styl klasyczny nigdy nie zostanie zastąpiony innym. Jan Boklev nic sobie z tego nie robił i latał zdecydowanie dalej niż jego konkurenci, a w sezonie 1988/1989 sięgnął po Puchar Świata, mimo że sędziowie przyznawali mu bardzo niskie noty za styl. Początkowo było to nawet 14-15 punktów, później dostawał już nieco wyższe noty, ale na więcej niż 17 raczej nie mógł liczyć. Tuż po zmianach zapoczątkowanych przez Bokleva Austriacy przeprowadzili badania w Instytucie Biofizyki w Grazu. Analizy również wykazały, że lecąc z nartami ułożonymi w kształt litery V, skoczek może zwiększyć swoją powierzchnię nośną aż o 26-28 proc. Styl H nie ma tak trudnego wejścia w świat skoków narciarskich, a sędziowie nie uznają go za błąd. Dzięki temu skoczkowie nie mają obniżonych not za fazę lotu, choć teoretycznie nie jest to całkowicie zgodne z obowiązującymi przepisami. 

Polacy wierni tradycji. Piotr Żyła lata tak, że szerzej się nie da

Piotr Żyła
Piotr Żyła screen Eurosport

Nastał czas na zmiany?

Technika skakania to temat, na podstawie którego można by napisać nawet książkę. Historia skoków sięga lat 60. XIX w. i przez ten czas styl wielokrotnie się zmieniał. Jeszcze za czasów ojca skoków Sondre Norheima zawodnicy skakali z niemal prostą sylwetką w locie. Inni zaś w czasie lotu kucali. Prawdziwy przełom przyszedł w 1920 r., gdy wprowadzono tzw. styl aerodynamiczny. Polegał on na tym, że zawodnicy skakali z mocno wysuniętym do przodu ciałem a w biodrach pojawiało się charakterystyczne załamanie. Kolejny przełom przyszedł po 16 latach, gdy świat sportu zaskoczył legendarny Norweg Birger Ruud, który skakał z rękami wysuniętymi do przodu. Przed podejściem do lądowania zaś je opuszczał, dzięki czemu udawało mu się nieco zwolnić i łatwiej było mu wylądować. Styl nazywano wręcz "jaskółczym". Praca ramion całkowicie wyeliminowana została dopiero w latach 50. I właśnie wtedy nastała moda na styl klasyczny, który znamy z wielu archiwalnych nagrań. W ten sposób złoty medal w Sapporo w 1972 r. zdobywał Wojciech Fortuna. Zawodnicy oczywiście lekko go modyfikowali, a najlepszym przykładem jest tu Piotr Fijas, który w czasie lotu kierował narty bardziej w prawą stronę a ciało w lewą, dzięki czemu udawało mu się uzyskać większą powierzchnię nośną, a miał też lepszą widoczność. Styl klasyczny obowiązywał długo, bo przez blisko 40 lat. Obecnie styl V używany jest już przez ponad 30, dlatego nietrudno się dziwić, że coraz więcej skoczków decyduje się na modyfikacje.

Więcej o: