Sobota 9 stycznia: Stoch wygrywa w Titisee-Neustadt, Żyła jest trzeci, Andrzej Stękała piąty, a Dawid Kubacki siódmy. Z dorobkiem 11. Jakuba Wolnego i 28. Pawła Wąska daje to Polsce aż 268 punktów do Pucharu Narodów. To nasz drugi najlepszy wynik w historii (po 280 punktach z Engelbergu z 2013 roku). To kontynuacja świetnej passy z Turnieju Czterech Skoczni, który Polacy zakończyli na miejscach:
Niedziela 10 stycznia: Stoch jest dopiero 17. Żyła 16. Dzień po wspólnym podium obaj są daleko za najlepszymi. Najlepszy tego dnia z Polaków - Kubacki - zajmuje 6. miejsce. Do Pucharu Narodów zdobywamy tylko 112 punktów. Słabszy dzień tłumaczymy zmęczeniem. I rozprężeniem spowodowanym powrotem skoczków do domów. Oni do swoich rodzin wracają 11 stycznia, a przecież wyjechali już w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia.
Niestety, słabsza niedziela w Titisee-Neustadt nie była jedyną taką. Okazuje się, że nasi skoczkowie przez cały ten sezon - bardzo udany, obfitujący w sukcesy - ostatni dzień rywalizacji w każdy kolejny weekend Pucharu Świata mają gorszy.
A szczególnie widoczne jest to ostatnio. W Zakopanem po sobocie z drugim miejscem drużyny była niedziela z tylko jednym Stękałą w Top 10 (na piątym miejscu). I z tylko 92 punktami zdobytymi do Pucharu Narodów.
W Lahti po sobocie z drugim miejscem drużyny była niedziela bez Polaka w Top 10. To był pierwszy taki konkurs tej zimy. A do PN nasi skoczkowie wnieśli tylko 74 punkty. Najmniej, nie licząc skromniejszych zdobyczy z Niżnego Tagiłu - 63 i 52 pkt - gdzie jednak nie startowali Stoch, Żyła, Kubacki i Stękała.
Po Lahti i trener Michal Doleżal, i dyrektor Adam Małysz, mówili, że zauważają problem. I że w tym tygodniu sztab będzie szukał rozwiązania. - Zauważyliśmy, że od trzech tygodni jest coś nie tak. Bo w sobotę idzie nam dobrze, ale w niedzielę brakuje tego powera. Musimy przedyskutować z Haraldem Pertnitschem czy to wynika ze zmęczenia, czy może wręcz przeciwnie ze zbyt małej aktywacji mięśni - mówił Doleżal w rozmowie z Eurosportem.
Od Grzegorza Sobczyka, asystenta Doleżala, wiemy, że dyskusje z Pernitschem zaczną się testami. We wtorek nasi skoczkowie wejdą na platformę dynamometryczną.
Testy wyglądają tak (Pernitsch zaczął je nadzorować kiedy trenerem Polski został widoczny na zdjęciu Stefan Horngacher):
Piotr Żyła podczas testów na platformie dynamometrycznej Apoloniusz Tajner
Wyniki zobaczy i zinterpretuje człowiek, który to urządzenie stworzył i który opracowuje indywidualny plan treningu siłowego dla każdego zawodnika.
Pernitscha, naukowca współpracującego z polską kadrą od 2016 roku, pytamy co spodziewa się zobaczyć. Czy Austriak podejrzewa, że naszym skoczkom trzeba będzie pozmieniać ćwiczenia tak, by po piątkowych i sobotnych startach specjalnie pobudzić ich mięśnie na niedziele?
- Czy myśli pan o zmianach ćwiczeń na niedzielną rozgrzewkę? A może o zmianie pory rozgrzewki? - pytamy. - Na pewno nie tu trzeba szukać wytłumaczenia niezbyt dobrych występów - odpowiada Pernitsch. - Przed każdą sesją treningową i przed każdym skokiem jest i rozgrzewka, i krótka aktywacja - dodaje. - Mamy też większe, specjalne jednostki aktywujące. Zawodnicy robią je na dzień albo na dwa dni przed kolejnymi Pucharami Świata - opowiada dalej Pernitsch.
Jak takie zajęcia wyglądają? - Składają się z krótkich ćwiczeń siłowych i z ćwiczeń na siłę eksplozywną - mówi Pernitsch. Siła eksplozywna umożliwia mięśniom generowanie maksymalnej mocy w jak najkrótszym czasie. Najprościej mówiąc chodzi o błyskawiczny, krótki wybuch siły. Jak go uzyskać? - Chodzi o to, żeby mając na barkach sztangę z 75 proc. swojego maksymalnego obciążenia skoczek zrobił trzy-cztery przysiady z maksymalną eksplozją, z wyskokiem, wręcz wybuchem - tłumaczył Pernitsch w rozmowie ze Sport.pl w ubiegłym sezonie.
Teraz mówi, że metod nie zmienił, bo one ciągle się sprawdzają. - Te zajęcia optymalnie stymulują napięcie i aktywność mięśni. A rytm tych zajęć i zakres ciągle zmieniamy, żeby zwiększyść efekt - tłumaczy naukowiec.
Pernitsch jest przekonany, że fizycznie naszym skoczkom niczego nie brakuje. - Nie ma problemu z utrzymaniem mocy przez cały weekend. Wiemy, że skoczkowie są bardzo stabilni i technicznie, i fizycznie - mówi.
Zapewne Pernitsch wie, co mówi. Przecież, że moc każdego naszego zawodnika sprawdza co tydzień. I na biężąco ingeruje w plan treningowy, jeśli jest taka potrzeba.
Skąd więc wzięły się ostatnie problemy? O nieco rozregulowanej technice zawodników w szczegółach mówił nam Jan Szturc. Trener, który uczył skakać m.in. Adama Małysza i Piotra Żyłę, zauważył, jakie błędy popełniają m.in. Stoch i Kubacki.
- Musimy zaakceptować fakt, że nie zawsze wszystko idzie idealnie, zwłaszcza po bardzo udanym i intensywnym turnieju - mówi Pernitsch.
Czy to znaczy, że po prostu trzeba dalej robić swoje i gorszy moment przeczekać? Trener Sobczyk przyznaje w rozmowie z nami, że sztab nie wprowadził żadnych istotnych zmian do cyklu treningowego po mistrzostwach świata w Planicy, gdzie indywidualnie nasi skoczkowie nie byli w formie na walkę o medale. Spokój się opłacił - dwa tygodnie później ruszył Turniej Czterech Skoczni, w którym Polacy byli najlepsi.
- Teraz też nie trzeba szukać problemów, tylko skoncentrować się na kolejnych zadaniach. W tle już trwają przygotowania do mistrzostw świata - mówi Pernitsch.
A Sobczyk zauważa, że teraz na wyskoczenie z dołka nasi skoczkowie mają więcej czasu niż między Planicą a Turniejem Czterech Skoczni. Do MŚ w Oberstdorfie został jeszcze miesiąc.