Polscy skoczkowie przejdą ważne testy. "Najgorzej, gdybyśmy zaczęli panikować"

- Najgorzej by było, gdybyśmy zaczęli panikować - mówi Grzegorz Sobczyk. Asystent Michala Doleżala informuje, że we wtorek polscy skoczkowie przejdą testy na platformie dynamometrycznej. - Może troszkę musimy zmodyfikować plan treningowy - wyjaśnia. I mówi, jak sztab poradził sobie w grudniu, gdy na MŚ w Planicy Kamil Stoch i Dawid Kubacki nie błyszczeli, a wkrótce byli świetni na Turnieju Czterech Skoczni.

W Garmisch-Partenkirchen wygrał Kubacki. W Innsbrucku, Bischofshofen i Titisee-Neustadt bezkonkurencyjny był Stoch. Rok 2021 polscy skoczkowie zaczęli od czterech zwycięstw w czterech pierwszych konkursach Pucharu Świata. I nagle przyszła obniżka formy.

Zobacz wideo "Zamieszanie przed TCS mogło mieć pozytywny wpływ na polskich skoczków"

Jeszcze 9 stycznia w Titisee-Neustadt było rewelacyjnie. Kadra zdobyła aż 268 punktów do Pucharu Narodów. To nasz drugi najwyższy wynik w historii, po 280 pkt za konkurs w Engelbergu w 2013 roku. Dzień później Polacy wyskakali do PN wspólnie tylko 112 pkt. A w kolejnych indywidualnych startach - w ubiegłą niedzielę w Zakopanem i w tę niedzielę w Lahti było jeszcze gorzej - nasi skoczkowie zdobyli 92 i 73 pkt.

Soboty z podiami, a niedziele coraz gorsze

- Zauważyliśmy, że od trzech tygodni jest coś nie tak. Bo w sobotę idzie nam dobrze, ale w niedzielę brakuje tego powera - mówił trener Doleżal w niedzielę w Lahti przed kamerą Eurosportu.

Rzeczywiście, soboty nie są złe. Po tej fantastycznej w Titisee-Neustadt kolejne - w Zakopanem i Lahti - przyniosły nam drugie miejsca w konkursach drużynowych. - Musimy przedyskutować z Haraldem Pertnitschem czy to [gorsza dyspozycja w niedziele] wynika ze zmęczenia, czy może wręcz przeciwnie ze zbyt małej aktywacji mięśni - dodawał Doleżal.

- Nie ukrywam, że jesteśmy tym trochę rozczarowani. Szukaliśmy, jaka jest przyczyna tego, że w piątek i sobotę skaczemy dobrze, a w niedzielę jest zdecydowanie gorzej. Sztab dochodzi do pewnych wniosków i zastosuje zmiany, które, mam nadzieję, przyniosą efekt. Wiemy, że tych chłopaków stać na więcej i nie możemy stać w miejscu - powiedział Adam Małysz w Polsacie Sport.

"Analizujemy od trzech tygodni"

Od trenera Sobczyka dowiadujemy się, że we wtorek zawodnicy będą testowani na platformach dynamometrycznych. Te urządzenia pokazują wiele parametrów fizycznych, a przede wszystkim moc, jaką generuje każdy skoczek. Możliwe, że prowadzący trening motoryczny Harald Pernitsch będzie musiał zmodyfikować ćwiczenia. Okaże się, czy nasi skoczkowie powinni mocniej popracować, żeby wystarczało im paliwa na cały weekend, czy może obciążenia są dobrane właściwie, tylko trzeba będzie na przykład przesunąć porę wykonania ćwiczeń przed konkursami.

- My to wszystko analizujemy od trzech tygodni. Odkąd pojawił się problem. Ale działamy na spokojnie, bo nic strasznego się nie dzieje - mówi Sobczyk.

"Nigdy Polska nie zaczęła tak dobrze". Zadyszka to normalna rzecz

Asystent Doleżala podkreśla, że od początku sezonu kadra spisuje się bardzo dobrze. To normalne, że bardzo wysokiego poziomu nie może utrzymywać ciągle. Naturalne są chwilowe obniżki formy.

- Nigdy polska ekipa nie zaczęła sezonu tak dobrze. Od Wisły startujemy bardzo udanie. Nawet jak nasza najlepsza czwórka [Stoch, Kubacki, Żyła i Stękała] nie pojechała do Niżnego Tagiłu, to inni pokazali, że potrafią skakać [szóste miejsca zajęli tam Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek] - mówi Sobczyk. - W sporcie po prostu tak jest, że przychodzi lekka zadyszka. Najgorzej by było, gdybyśmy zaczęli panikować. Na spokojnie musimy to przeanalizować, może troszkę zmodyfikować plan treningowy i wrócić na dobrą drogę - dodaje.

W grudniu Sobczyk przepraszał. "Tak było"

Doświadczenie takiego powrotu nasza kadra już ma. I to z tego sezonu. Sobczyk ma rację, gdy mówi, że trwająca zima jest w wykonaniu naszych skoczków bardzo udana od samego początku. Ale był też moment odrobinę gorszy. Przyszedł w połowie grudnia, gdy w Planicy odbywały się mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Po piątkowo-sobotnim konkursie indywidualnym w wypowiedzi dla skaczemy.pl Sobczyk przepraszał kibiców za to, że żaden z Polaków nie wywalczył miejsca na podium.

- Tak było. Zawsze jedzie się z nastawieniem na medal. Później medal był, dla drużyny [brąz]. Ale indywidualnie nam się nie złożyło dobrze - przypomina trener.

Co zrobił sztab, że forma wystrzeliła na Turniej Czterech Skoczni?

Co takiego Doleżal, Sobczyk, Maciusiak i reszta sztabu zrobili, że forma Polaków wystrzeliła na Turniej Czterech Skoczni, który zaczynał ledwie się dwa i pół tygodnia po MŚ w Planicy? Czy wtedy wprowadzone zostały duże zmiany w cykl treningowy? - Nie. Szliśmy normalnym tokiem treningowym. Po prostu najwyższa forma przyszła później, na Turniej - odpowiada szczerze Sobczyk. - My mamy wszystko zaplanowane nie z dnia na dzień, tylko to są długotrwałe procesy. Przynajmniej miesiąc wcześniej zawodnicy mają robione odpowiednie testy i my możemy proces treningowy kontrolować, możemy obserwować, jak chłopaki dochodzą do formy - dodaje.

Przetrenowani nie są. "Każdy weekend wyglądałby źle od początku"

Sobczyk jest przekonany, że teraz nasi skoczkowie też wyskoczą z dołka. - Gdyby było naprawdę źle, to w niedzielę w Lahti Piotrek by kwalifikacji nie wygrał i Dawid by nie był czwarty - mówi.

Kwalifikacyjne skoki Żyły i Kubackiego to dowód. I skoki drużyny z soboty to też dowód. Na co? Na to, że nasza kadra nie jest zmęczona, że trening siłowy nie przytłumił świeżości i nie zaburzył techniki.

- Gdyby tak było, to każdy weekend Pucharu Świata wyglądałby źle od początku. A przecież my w drużynówce w sobotę nawiązaliśmy walkę ze wszystkimi - mówi Sobczyk. Ma rację, najlepsza Norwegia wyprzedziła Polskę tylko o 5,9 pkt. - Jednak nie było widać, żeby się nasi zawodnicy męczyli - dodaje Sobczyk. Trener mówi jeszcze jedno: - Może to dobrze, że obniżka formy przyszła teraz, a nie później, bo jest jeszcze czas, żeby zareagować

Do mistrzostw świata w Oberstdorfie, czyli głównej imprezy sezonu, czasu rzeczywiście jest sporo. Impreza odbędzie się na przełomie lutego i marca. - W niedzielę w Lahti mieliśmy sześciu zawodników w Top 30. To dobrze. Nie walczyliśmy o pierwsze miejsca, ale nic strasznego się nie dzieje. Oczywiście każdy by chciał, żebyśmy co tydzień walczyli o zwycięstwa, ale w tym momencie jest jak jest i musimy spokojnie robić swoje - jeszcze raz podkreśla Sobczyk.

Szturc żałował zmiany w sztabie. "Na pewno nie tu trzeba szukać przyczyny"

Na koniec Sobczyka prosimy by odniósł się do spostrzeżenia Jana Szturca. Sportowy wychowawca m.in. Adama Małysza, Piotra Żyły i Aleksandra Zniszczoła w rozmowie ze Sport.pl żałował, że w tym nieco słabszym momencie dla kadry Sobczyk nie pojechał z nią do Lahti.

- Chylę czoła przed Maćkiem Maciusiakiem, to jest świetny trener, ale jednocześnie jest pytanie, czy zmiana w sztabie ma pozytywny wpływ na drużynę (...) Grzesiu Sobczyk i Maciek Maciusiak to wspaniali asystenci. Ale mają różne charaktery. Grzesiu ma w sobie coś takiego, że zawsze potrafi rozładować atmosferę. On robi pozytywny klimat. Maciek ma inny charakter. Ale ja tylko mówię, co widzę na ekranie. I myślę, że grupa się przyzwyczaiła do tego, że zawsze są z nią trenerzy Michal i Grzegorz. Dlatego moim zdaniem składu nie należy zmieniać - mówi nam Szturc.

- Na pewno nie tutaj trzeba szukać przyczyny - ucina Sobczyk. - Jako grupa znamy się wszyscy bardzo dobrze, całe lato przetrenowaliśmy wszyscy razem. Czy jedzie Maciek, czy Daniel Kwiatkowski, czy Radek Żidek, to wszyscy z chłopakami się znają - dodaje. I zapewnia: - Nie ma żadnych zgrzytów, jest wszystko dobrze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.