Granerud już w pierwszej serii oddał świetny skok - na 132,5 metra, po którym prowadził z dużą przewagą. W finałowej serii poleciał jednak jeszcze dalej - uzyskał aż 137,5 metra! Tego skoku jednak nie ustał. To jednak zrozumiałe - Norweg skoczył tylko o pół metra bliżej niż Johann Andre Forfang, gdy w 2017 roku ustanawiał rekord skoczni.
Norweg zajął czwarte miejsce - spadł poza podium, a konkurs wygrał Robert Johansson. Granerud po zawodach był wściekły na to, jak niskie noty dostał od sędziów. Łącznie przyznano mu zaledwie 26 punktów. - Jestem tak wkurzony. To bardzo gorzkie, muszę mieć okazję spytać dobrych norweskich sędziów, dlaczego odjęto mi 34 punkty. Może nie znam wystarczająco zasad, myślałem, że za każdym razem przyznaje się po prostu 11 punktów. Próbowałem utrzymać się na nogach, ale nie miałem szczęścia - mówił Granerud cytowany przez norweski związek.
FIS opublikował już w swoim systemie szczegółowy opis tego, jak odejmowano punkty Norwegowi za kolejne elementy drugiego skoku. Na Twitterze opublikował go dzienjikarz skijumping.pl, Adam Bucholz. Fiński sędzia Tom Nyman odjął cztery punkty za lądowanie i siedem z urzędu za upadek. Wadim Lisowskij z Rosji zabrał pięć punktów za lądowanie i podobnie jak Nyman siedem za sam upadek, Kolejnych dwóch sędziów do czterech punktów za lądowanie i siedmiu za upadek dodało także odjęcie pół punktu za fazę lotu. Mika Jukkara ocenił skok Graneruda tak samo jak Tom Nyman.
- Wyjściowa nota to 20. Jeśli skoczek nie popełni żadnego błędu, to dostaje właśnie taką, idealną notę. Granerudowi nic tu nie można było odjąć za fazę lotu. Za to za lądowanie i za odjazd odejmować trzeba i to dużo - tłumaczył w rozmowie z dziennikarzem Sport.pl, Łukaszem Jachimiakiem, Kazimierz Długopolski. Ile konkretnie? - Obligatoryjnie 7 punktów za upadek. Do tego trzeba odjąć dużo również za lądowanie. Granerud zupełnie nie zrobił telemarku. Odjąłbym mu za to 4 punkty - mówił Długopolski.
Granerud utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej, gdzie ma już 1006 punktów. Za nim wciąż plasuje się Eisenbichler ze stratą 210 punktów oraz Kamil Stoch, który ma o 445 punktów mniej niż Norweg. W kolejny weekend skoczkowie przeniosą się do Niemiec. Tam w Willingen w dniach 29-31 stycznia zaplanowano dwa konkursy indywidualne. Relacje na żywo na Sport.pl.