Niebezpieczna sytuacja przed skokiem Kamila Stocha. "Czegoś takiego nigdy nie widziałem"

W finałowej serii konkursu drużynowego w Zakopanem Kamil Stoch był świadkiem niecodziennego zdarzenia tuż przed swoim skokiem. - Jak siadłem na belkę, to tylko sobie pomyślałem: "no mam nadzieję, że teraz to mnie nie puści".

Tuż przed skokiem Kamila Stocha w drugiej serii sobotniego konkursu doszło do niecodziennej zdarzenia. Z dołu skoczni było widać, że w momencie, gdy Kamil Stoch siadał na belce startowej nagle nad rozbiegiem wzbiła się wielka chmura złożona z płatków śniegu, którą wiatr wzbił w powietrze ze wzniesienia obok najazdu. 

Zobacz wideo "Kamil Stoch ruszył w pogoń za trzecią w karierze Kryształową Kulą"

Śnieg od razu zasypał tory najazdowe i wówczas stało się jasne, że jeśli Stoch zostanie wystartowany przez Borka Sedlaka, to skoczek będzie mógł tylko myśleć o swoim bezpieczeństwie, a nie o dobrym skoku. - Jak siadłem na belkę, to tylko sobie pomyślałem: "no mam nadzieję, że teraz to mnie nie puści". Kompletnie nic nie było widać. To było dziwne. Czegoś takiego nigdy nie widziałem przed sobą. Później się jednak uspokoiło. Wierzyłem, że zostanę puszczony w bezpiecznych warunkach i nic mi się nie stanie. Ruszyłem z wiarą, że mogę oddać dobry skok - powiedział po zawodach Kamil Stoch. 

Doleżal domagał się przedskoczka

Niebezpieczną sytuację widział ze swojej strony także Michal Doleżal, który natychmiast zareagował na to niecodzienne wydarzenie. - Od razu powiedziałem asystentowi delegata technicznego, żeby puścił przedskoczka. Widać było, jak Stochowi zasypało najazd z lewej strony. Nie było to bezpieczne. Dla Kamila nie był to lekki moment, bo trochę musiał czekać na górze. Widział co się dzieje na rozbiegu. Poradził sobie jednak bardzo dobrze, bo na dole też nie miał specjalnych warunków - powiedział Doleżal. Na szczęście jury pozwoliło na puszczenie przedskoczka, który mógł przetrzeć tory najazdowe i Stoch oddał przyzwoity skok na 126,5 metra.

Gdyby jednak jury nie zgodziło się na puszczenie przedskoczka, to Stoch straciłby szanse na dobry wynik i moglibyśmy mieć powtórkę z mistrzostw świata z  Seefeld, gdzie skoczkowie z końcówki stawki skakali już niemal w zasypanych torach najazdowych. Przejazd jednego zawodnika pozwolił jednak na przetarcie śniegu, którego nie udało się usunąć tzw. dmuchaczom. 

W pierwszej serii petarda, w drugiej nieco gorzej

- Pierwszy skok był naprawdę super. Była dobra energia i wszystko tak jak trzeba. W drugim skoku wszystko było okej do momentu odbicia, bo odbicie było mocno spóźnione i cała energia poszła w pustkę. Cieszę się jednak, że wywalczyliśmy to drugie miejsce - zakończyl Stoch.

Najlepszym z Polaków w nieoficjalnych indywidualnych wynikach konkursu okazał się Piotr Żyła (136 i 137 metrów), który zająłby w sobotę trzecie miejsce. Nieco niżej, bo na piątym miejscu sklasyfikowano Dawida Kubackiego (131 i 133,5 metra). Kamil Stoch w pierwszej serii konkursu oddał znakomity skok na 131 metrów i była to jego najlepsza próba tutaj w Zakopanem. Po drugim słabszym skoku na 126,5 metra Polak skończyłby rywalizację na ósmym miejscu. Najniżej znalazł się Andrzej Stękała, który po pierwszej serii i skoku na 137 metrów był trzeci, ale w drugiej serii uzyskał tylko 115,5 metra i spadł na dopiero 20. miejsce.  

Więcej o:
Copyright © Agora SA