Kapitalne występy najlepszych polskich skoczków narciarskich, a także coraz lepsza postawa młodszych zawodników (którzy przez ostatnie lata byli dużym cieniu Stocha, Kubackiego i Żyły) sprawiły, że w oczach kibiców pozycja Michala Doleżala mocno się poprawiła.
Od razu zaczęło się to wiązać z pytaniami o przyszłość, bo kontrakt Michala Doleżala obowiązuje do końca sezonu 2021/2022, czyli tylko nieco ponad rok. Dodatkowo szkoleniowiec ma bardzo mocną pozycję w świecie skoków narciarskich. - Nie ma takiej umowy, której nie dałoby się rozwiązać. Myślę jednak, że Michal Doleżal ma tak dobre warunki kontraktowe, że mało kto mógłby mu zaoferować lepsze. Byłoby to dla niego nieopłacalne - mówi sekretarz generalny PZN Jan Winkiel.
Solidna podstawa, dodatek marketingowy i dodatek wynikowy - to składowe obecnej pensji Michala Doleżala. Ile zarabia czeski trener polskich skoczków narciarskich? Oficjalnie nie wiadomo, ale z informacji Sport.pl wynika, że jego miesięczna pensja wynosi około 10 tys. euro. Więcej o tym można przeczytać w tym tekście Łukasza Jachimiaka
Kilka dni temu w czeskich mediach pojawiły się wypowiedzi Czecha, który przyznał, że w zeszłym roku dostał ofertę poprowadzenia czeskiej reprezentacji. Dziś jednak czeskie skoki są w zapaści i trudno wierzyć, że Doleżal chciałby szybko zejść z absolutnego topu.
Najlepsze federacje od lat monitorują sytuację Doleżala. Tuż przed tym jak Doleżal został pierwszym trenerem polskiej kadry, w kuluarach można było usłyszeć, że miał też dwie inne opcje. Według naszych informacji jedną z nich mogło być przejście do kadry Norwegii, w której Doleżal mógł zostać osobą odpowiedzialną za rozwój sprzętu, w szczególności kombinezonów. Byłaby to niezwykle kusząca propozycja ze względów finansowych. Budżet Norwegów na innowacje w skokach jest porównywalny do rocznego budżetu całej polskiej kadry skoczków. Inną opcją dla Doleżala była dalsza współpraca ze Stefanem Horngacherem, bo Czech mógł nadal być asystentem Austriaka, tyle że w Niemczech. Doleżal wolał jednak postawić wszystko na jedną kartę i przejął kadrę Polski.
Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, że Michal Doleżal miałby opuścić w najbliższym czasie reprezentację Polski. PZN pomny doświadczeń negocjacyjnych ze Stefanem Horngacherem, który dwukrotnie niemal do końca zwodził związek, tym razem nie chce czekać do ostatniej chwili. Rozmowy na temat przyszłości Doleżala powinny się rozpocząć niedługo po sezonie 2020/21.
- Sytuacja wygląda tak, że po każdym zakończonym sezonie zimowym na posiedzeniu zarządu PZN analizowane są sytuacje kontraktowe pracowników, którym po kolejnym sezonie kończą się umowy. I tak właśnie będzie po tej zimie z Michalem Doleżalem (trener polskiej kadry ma umowę do końca sezonu 2021/2022 - przyp.red). Musimy jednak pamiętać o tym, że w przyszłym roku są nowe wybory władz związku i może się tak zdarzyć, że nowym władzom dany trener nie będzie pasował - dodaje sekretarz generalny PZN Jan Winkiel.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami dotyczącymi związków sportowych w kolejnych wyborach na prezesa PZN nie będzie mógł już wystartować Apoloniusz Tajner, który swoją funkcję sprawuje od czterech kadencji. Trener kadry skoczków musi być jednak wybrany jeszcze przed wyborami 2022 roku, które odbędą się prawdopodobnie w okolicach lata.
Michal Doleżal miał piekielnie trudne zadanie, bo przejmował reprezentację Polski po okresie największych sukcesów drużyny Stefana Horngachera. Wydawało się, że lepiej już być nie może i sukcesem będzie utrzymanie wyników. Po półtora roku pracy sztabu Doleżala można jednak stwierdzić, że tak dobrze jak teraz, nie było chyba nigdy. Najlepsi skoczkowie nadal wygrywają, ale za nimi poszli kolejni. Nie mamy kadry dwóch prędkości, a raczej rozpędzający się pociąg, w którym każdy z kilkudziesięciu wagonów zdaje się nieźle funkcjonować. Dlaczego kilkudziesięciu? Kadra A złożona jest aż z 13 skoczków, do tego trzeba doliczyć kolejne kilkanaście osób w sztabie. Łącznie daje nam to ekipę złożoną z około 30 osób. A że wszystko działa najlepiej, potwierdzają wyniki, bo w tym sezonie aż ośmiu Polaków wskakiwało do najlepszej dziesiątki zawodów Pucharu Świata.
Gdyby jednak PZN-owi nie udało się dojść do porozumienia z Michalem Doleżalem (co na tę chwilę wydaje się być nierealne, bo szkoleniowiec świetnie się czuje, pracując w naszym kraju i ma pełne poparcie związku i zawodników - przyp red.), to po sezonie olimpijskim byłoby dużo łatwiej o zatrudnienie nowego trenera, niż miało to miejsce w momencie, gdy z polskiej kadry odchodził Stefan Horngacher, a wszyscy najlepsi szkoleniowcy byli związani ważnymi umowami.