Andreas Goldberger atakowany przez Polaków. Prosi nas o pomoc. "To nieporozumienie"

- Dostaję niemiłe wiadomości z Polski. Ludzie mają pretensje, że niby powiedziałem coś przeciwko Kamilowi Stochowi. To nieporozumienie. Nigdy niczego takiego nie zrobiłem i nie zrobię, ponieważ jestem fanem polskiej drużyny - mówi nam Andreas Goldberger. Były skoczek poprosił Sport.pl o pomoc w wyjaśnieniu sprawy.

"Kamil Stoch skakał we własnej lidze. To szalone. To było niesamowite" - zachwycał się Goldberger w tekście dla "Kronen Zeitung" opublikowanym 4 stycznia, dzień po konkursie w Innsbrucku. Na skoczni Bergisel Stoch wygrał z aż 12-punktową przewagą nad Anze Laniskiem. I objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej 69. Turnieju Czterech Skoczni.

Zobacz wideo "Kamil Stoch ruszył w pogoń za trzecią w karierze Kryształową Kulą"

Goldberger docenił klasę Stocha, a tekst zakończył przypomnieniem, że gdyby nie decyzja trenerów wszystkich ekip, to po zamieszaniu z testem na COVID Klemensa Murańki, Polska nie zostałaby dopuszczona do startu w Oberstdorfie. I wtedy żaden z naszych skoczków nie liczyłby się w klasyfikacji Turnieju.

Jak dosłownie ujął to były, austriacki mistrz? Najlepiej zajrzeć do źródła - tu jest tekst Goldbergera z "Kronen Zeitung"

Niezwykły przypadek. "Coś takiego warto podkreślić"

Czy zwycięzca TCS z 1993 i 1995 roku zasłużył na aż takie ataki, po których uznał, że musi poszukać u nas pomocy?

Goldberger zapewnia, że jego zamiarem było tylko podkreślenie wyjątkowości sytuacji na starcie Turnieju. - Myślę, że piszący do mnie ludzie nie do końca znają przepisy. Kwalifikacje to część zawodów i jeśli nie ma cię w kwalifikacjach, to nie możesz wziąć udziału w konkursie - mówi Austriak. - W tym niezwykłym przypadku w Oberstdorfie trenerzy wszystkich drużyn uznali, że trzeba dać Polakom szansę startu. Coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Coś takiego warto podkreślić, po prostu - wyjaśnia.

"Jestem zadowolony, że tak się to potoczyło"

Goldberger zapewnia, że z takiego obrotu sprawy jest zadowolony. - Przed startem Turnieju podałem swoich faworytów. Typowałem tak: 1. Kamil Stoch, 2. Karl Geiger, 3. Anze Lanisek. Jestem bardzo zadowolony, że rezultaty są bardzo podobne, że to się tak potoczyło. Chociaż oczywiście chciałbym, żeby lepiej się spisali Austriacy - mówi były mistrz.

Goldberger kolegował się z Małyszem, Stochowi naprawdę kibicuje

- To nieprawda, że źle potraktowałem Kamila, że zrobiłem coś przeciwko niemu. Nigdy niczego takiego nie zrobiłem i nie zrobię, ponieważ jestem fanem polskiej drużyny. Ty wiesz coś na ten temat - podkreśla Goldberger.

To prawda. Goldberger od lat sympatyzuje z polskimi skoczkami. Jeszcze jako zawodnik kolegował się z Adamem Małyszem. A teraz, jako ekspert austriackiej telewizji ORF, jeździ na Puchar Świata i szczególnie podziwia Stocha. Dwa lata temu na Sport.pl opublikowaliśmy dużą rozmowę z Goldbergerem. Przytoczmy fragment:

- Kamila po raz pierwszy spotkałem, gdy waszych juniorów prowadził Kuttin. Pewnego razu Heinz przyjechał z nimi do Villach, a ja akurat też tam trenowałem. Był taki dzień, że Heinz do mnie podszedł i powiedział: „Patrz, to jest bardzo utalentowany chłopak, ma wielki potencjał. Kiedyś może być najlepszy”. Mówił o Stochu, który miał wtedy 16 lat. Życzyłem Heinzowi, żeby miał rację, a teraz okazuje się, że Kamil jest wielkim mistrzem. Stoch zasługuje na to, co ma. Fajnie, że w sumie dopisuje mu szczęście, bo nie miał przecież wielkich problemów ze zdrowiem. Co nie znaczy, że zawsze było mu łatwo. Sezon 2015/2016 miał okropny. Wiem, jak się czuł. To straszne, kiedy wygrywasz wszystko, a nagle tracisz pewność, tracisz czucie skoczni, czucie siebie. Wszyscy cię pytają, co się stało, a ty nie wiesz. A wiesz, co jest najfajniejsze w Kamilu?

Mogę wymienić sporo rzeczy.

- Mnie się bardzo podoba to, że on jest wielką postacią, jest bohaterem, a zupełnie się nie zachowuje jak bohater. W tych czasach to rzadkość. Kamil niesamowicie twardo stąpa po ziemi. Zawsze kiedy go widzę, kiedy przechodzi obok, rzuca „cześć”, uśmiecha się, jest uprzejmy, a nawet nieśmiały. Moim zdaniem to bardzo ważna rzecz. I jeszcze muszę podkreślić rolę drużyny. Kamil jest w mocnym zespole i czuje to. Zobacz, jak dobrze wygląda teraz Piotr Żyła. A macie jeszcze paru innych bardzo dobrych skoczków. Polska to ciężko pracująca kadra, ale – tak to wygląda – przeżywająca też dobry czas poza skocznią. Chłopaki czerpią radość ze wspólnego podróżowania, przebywania, trenowania, wspólnego wygrywania.

I jeszcze jeden fragment:

- Zakopane zawsze było rewelacyjne. Zawsze. Świetnie pamiętam konkursy z 1996 roku. Wtedy byłem na Wielkiej Krokwi pierwszy raz w życiu. Było okropnie zimno, a na trybunach było mnóstwo kibiców. Zrobili świetną atmosferę, a przecież wy wtedy nie mieliście sukcesów. Starali się Robert Mateja i Wojciech Skupień, ale oni nie wygrywali, a Adam jeszcze był przed swoimi najlepszymi czasami. Do Polski mam sentyment. Kiedyś, jeszcze jako junior, byłem w Szczyrku na Pucharze Europy. Skakaliśmy na skoczni 80-metrowej, na której prawie nie było śniegu. Po wylądowaniu wjeżdżaliśmy w trociny. To było szalone. I jest w tej historii jeszcze jedna ciekawostka – moim trenerem był wówczas Sepp Gratzer [dzisiaj pełni funkcję szefa kontroli sprzętu w Pucharze Świata].

Najpierw Granerud, teraz Goldberger

Goldberger to kolejna postać ze świata skoków, która w ostatnich dniach odebrała bardzo nieprzyjemne wiadomości od polskich kibiców. Na to samo niedawno skarżył się Halvor Egner Granerud. 

- Bardzo mi przykro, że doszło do nieporozumienia. Naprawdę jestem fanem polskich skoczków - podsumowuje kolejną przykrą sytuację Goldberger.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.