Trener Norwegów przeszarżował w TCS. "Będziemy to widzieć częściej. To ekscytujące"

- Próbowaliśmy tego wariantu już wielokrotnie, inne nacje też. Wydaje mi się, że będziemy to widzieć częściej. To ekscytujące, a dla nas czasem bardzo śmieszne - tak o obniżaniu belek i taktycznych gierkach mówił Alexander Stoeckl, trener Norwegów. W ten sposób w środę Austriak chciał umożliwić Halvorowi Egnerowi Granerudowi powrót do walki o zwycięstwo w 69. Turnieju Czterech Skoczni, ale przeszarżował.

Przed konkursem w Bischofshofen Granerud tracił do Stocha w klasyfikacji generalnej TCS 20,6 punktu. W takiej sytuacji, żeby spróbować zaatakować pozycję lidera 69. Turnieju Czterech Skoczni Kamila Stocha, Norweg musiał obniżyć sobie belkę. Poprosił o to trener Alexander Stoeckl, ale się przeliczył. Granerud skoczył za blisko i stracił do Kamila Stocha kolejne 15,1 punktu.

Zobacz wideo Niemcy prawie 20 lat czekają na wygraną w TCS. "Trudny okres przed Horngacherem"

Stoeckl przeszarżował z obniżoną belką w Bischofshofen. Ale spodziewa się więcej taktycznych gierek

Norweg uzyskał 133 metry, a wymagana do zdobycia punktów za obniżony rozbieg był skok o półtora metra dłuższy. - Kiedy poziom rywalizacji jest wysoki i wszyscy skaczą równo, czasem opłaca się zejść o belkę lub dwie w dół. Coraz więcej trenerów i zawodników to zauważa, a potem próbuje tak dojść do zwycięstwa niż skończyć na drugim czy trzecim miejscu - stwierdził Stoeckl po zakończeniu 69. TCS cytowany przez portal "nettavisen.no".

Granerudowi ostatecznie się to nie opłaciło i skoczek wypadł z podium klasyfikacji generalnej Turnieju, ale jego trener nie zaprzecza, że dalej będzie próbował tak zyskiwać dodatkowe punkty. - Próbowaliśmy tego wariantu już wielokrotnie, inne nacje też. Wydaje mi się, że będziemy to widzieć częściej. To ekscytujące, a dla nas trenerów czasem bardzo śmieszne - mówił Stoeckl. - To nie takie proste. Wiesz, że szanse to zawsze 50 na 50. I trudno porównywać jedną sytuację do drugiej, one zawsze są inne - dodał. 

"Zdarza się, że jury pozostaje przy danej belce, a my wiemy, że zawodnik może skoczyć za daleko. Wtedy robimy to z obawy o jego zdrowie"

- To wymagające. Sprawia radość, kiedy ci się uda, ale raczej nie uśmiechasz się, gdy zrozumiesz, że zawiodłeś. Ale co ciekawe, presja pojawia się zarówno, gdy ty się na to decydujesz, jak i gdy obserwujesz innych. Możecie myśleć, że to tylko kwestia gierek taktycznych, żeby nałożyć tę presję na innych, ale zawsze trzeba patrzeć na bezpieczeństwo. Jednak czasem zdarza się, że jury pozostaje przy danej belce, a my wiemy, że zawodnik może skoczyć za daleko. I wtedy robimy to z obawy o jego zdrowie, a nie dla punktów. Ale zazwyczaj to po prostu forma rywalizacji - wytłumaczył Alexander Stoeckl

Więcej o:
Copyright © Agora SA