Prezes PZN zdradził kulisy dopuszczenia Polaków do TCS. "To jak spuszczenie z uwięzi"

Apoloniusz Tajner w rozmowie z portalem sport.interia.pl ujawnił kulisy afery w Oberstdorfie, która sprawiła, że niewiele brakowało, aby polscy skoczkowie nie zostali niedopuszczeni do startu w pierwszym konkursie 69. edycji Turnieju Czterech Skoczni. - Małysz naciskał na dyrektora Pucharu Świata Sandro Pertile. [...] Zareagował bardzo mocno. [..] To było kilka cegiełek, które połączyły się w całość. Decyzja została zmieniona. Dla naszych zawodników i dla naszego sztabu było to jak spuszczenie z uwięzi - powiedział prezez PZN.

Przypomnijmy, że przed pierwszym konkursem TCS przeprowadzony test na koronawirusa u Klemensa Murańki wykazał, że był on "słabo pozytywny", przez co z kwalifikacji w Oberstdorfie została wycofana cała polska kadra. Później Murańka miał robione ponowne dwa testy, które były negatywne. Ostatecznie kwalifikacje anulowano i do startu dopuszczono wszystkich skoczków, włącznie z Polakami.

Zobacz wideo "Zamieszanie przed TCS mogło mieć pozytywny wpływ na polskich skoczków"

Jak mówił Małysz, Niemcy tłumaczyli to tym, że Polak może być w pierwszej fazie zakażenia. Ale potem przyszedł negatywny wynik ponowionego testu. - Wtedy zapytaliśmy sanepidu: ale to on w takim razie faktycznie był w pierwszej, a może ostatniej fazie zakażenia? Niemcy nie byli w stanie tego wytłumaczyć, badali po dwa razy testy Klimka: i ten pozytywny i negatywny. Sami nie mogli w to uwierzyć - opisał były skoczek, a obecnie dyrektor skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. 

Tajner ujawnił kulisy całego zamieszania przed pierwszym konkursem TCS w Oberstdorfie. "Najpierw stłamszenie, potem wybuch"

Do całej afery z Obersdorfu odniósł się Apoloniusz Tajner, który w rozmowie z portalem sport.interia.pl przyznał, że były mocne naciski, aby zawodnicy Michala Doleżala zostali dopuszczeni do udziału w 69. edycji TCS. - Stworzyliśmy specjalną grupę na aplikacji WhatsApp w składzie sekretarz generalny Jan Winkiel, trener Michal Doleżal, Adam Małysz, Wojciech Gumny z Zakopanego, wiceprezes PZN i ja. Podzieliliśmy sobie zadania, natychmiast informując się, o tym co się dzieje, aby nasi reprezentanci wzięli udział w konkursie w Oberstdorfie - powiedział prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

- Małysz mocno naciskał na dyrektora Pucharu Świata Sandro Pertile po kwalifikacjach i podczas zebrania Komitetu Organizacyjnego, gdzie brali udział również szefowie wszystkich reprezentacji. Małysz zareagował bardzo mocno i w tym momencie obudzili się wszyscy główni trenerzy, popierając Małysza. Natomiast moją rolą było, aby nacisnąć Międzynarodową Federację Narciarską. Nawiązałem kontakt z wiceprezydentem FIS-u, który po negatywnym teście Murańki dał pewnego rodzaju osłonę i chwilę do zmiany decyzji - kontynuował Tajner.

- To było kilka cegiełek, które połączyły się w całość. Decyzja została zmieniona. Dla naszych zawodników i dla naszego sztabu było to jak spuszczenie z uwięzi. Kamilowi powiedziałem, że było to, jak z piekła do nieba, w sensie, że mogli startować. [...] Najpierw stłamszenie, a potem wybuch, który spowodował dobre wyniki sportowe - zakończył prezes PZN.

Cały turniej we wspaniałym stylu wygrał Kamil Stoch, który wyprzedził drugiego Karla Geigera aż o 48,1 pkt, trzeciego Dawida Kubackiego i czwartego Halvora Engera Graneruda. Skoczek z Zębu odniósł 38. wygraną w Pucharze Świata i zrównał się w klasyfikacji wszech czasów Turnieju Czterech Skoczni z Helmutem Recknagelem (obaj mają po 3 zwycięstwa w TCS) na czwartej pozycji. Przed nim już tylko Janne Ahonen (5 zwycięstw, 3 drugie miejsca, 2 trzecie pozycje), Jens Weissflog (4 zwycięstwa, 4 drugie miejsca, 1 trzecia pozycja) i Bjoern Wirkola (3 zwycięstwa, 2 drugie miejsca i 1 trzecia pozycja).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.