Kamil Stoch w imponującym stylu wygrał Turniej Czterech Skoczni. Polak skakał najdalej w obu seriach środowego konkursu w Bischofshofen. Po raz trzeci w historii był najlepszy w prestiżowej imprezie. - Choć Kamil miał wielką i zasłużoną przewagę, turniej do końca był ekscytujący. Stoch był wielkim faworytem po Innsbrucku, ale pod ciężarem takiej presji było możliwe, że jeszcze przegra - uważa niemiecki dziennikarz Marco Ries z serwisu skispringen.com.
- To był zapierający dech w piersiach Turniej Czterech Skoczni, w którym jedynym problemem był moment, w którym się odbył: bez kibiców na trybunach skoki są zupełnie inne - dodaje nasz rozmówca.
Dużych emocji dostarczył w Bischofshofen występ Halvora Egnera Graneruda. Jednak nie takich, jakich Norweg oczekiwał. Granerud po słabszym występie w Innsbrucku zapewniał, że jest w stanie dogonić Stocha. Trener Norwegów zaryzykował w środę w pierwszej serii, obniżając belkę przed jego skokiem. Ten manewr nic jednak nie dał Granerudowi. - Granerud od początku nie skakał zbyt dobrze. Alexander Stoeckl podjął złą decyzję o skróceniu najazdu w pierwszej serii. To sprawdziło się w mistrzostwach świata w lotach narciarskich w Planicy, ale nie w Bischofshofen. Granerud nie był w stanie dokonać cudu na skoczni, która nie pasowała mu tak, jak poprzednie - twierdzi Ries. Na pytanie, czy ryzyko z obniżeniem belki nie było zbyt duże, dodaje: - Tak myślę. Biorąc pod uwagę wcześniejsze jego skoki przed ostatnim konkursem TCS, było to bardzo ryzykowne.
Nasz rozmówca nie uważa jednak, by zamieszanie, jakie wywołały słowa Graneruda o Stochu, zaszkodziło Norwegowi. - Myślę, że to był większy problem dla kibiców niż dla samych zawodników. Oczywiście to, co powiedział, nie było miłe, ale nie sądzę, żeby myślał o tym podczas skoków czy przygotowań do konkursu.
Naszego rozmówcę zapytaliśmy także o występ niemieckich skoczków. Drugie miejsce w turnieju zajął Karl Geiger, który skorzystał ze słabszych skoków Graneruda. - Zdecydowanie jest to sukces, biorąc pod uwagę poprzedni konkurs w Innsbrucku. Niestety skocznia Bergisel jest problemem dla Niemców od kilku lat. Geiger podczas skoku popełnił tam mały błąd, ale został za to bardzo surowo ukarany. Drugie miejsce po Innsbrucku jest dużym osiągnięciem, ponieważ wyglądało na to, że żaden niemiecki skoczek nie skończy w pierwszej trójce. To byłoby rozczarowanie. Wygląda na to, że po prostu musimy jeszcze poczekać na kolejne zwycięstwo Niemca w Turnieju Czterech Skoczni. Może za rok, gdy minie 20 lat od triumfu Svena Hannavalda? - dodaje Ries.
Geiger to jedyny niemiecki skoczek w czołowej dziesiątce ostatniej edycji TCS. - Markus Eisenbichler miał bardzo dobre występy podczas turnieju, ale nie mógł zająć wysokiego miejsca w Bischofshofen, ponieważ spóźnił skok. Oprócz niego i Geigera wyniki naszych zawodników były rozczarowujące. Myślę, że podczas Turnieju Czterech Skoczni niemieccy skoczkowie wywierają na siebie zbyt dużą presję. Konkursom towarzyszy zwykle wielkie zainteresowanie na trybunach i przed telewizorami w Niemczech - tłumaczy nasz rozmówca.
Po Turnieju Czterech Skoczni Kamil Stoch jest coraz wyżej w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jako trzeci w zestawieniu traci już tylko 260 punktów do lidera Halvora Egnera Graneruda. Czy Stoch może zdominować resztę sezonu? - Z niemieckiego punktu widzenia mam nadzieję, że nie. Ale jest to możliwe, ponieważ od czasu konkursów w Engelbergu Kamil jest w niesamowitej formie i ma duże doświadczenie - kończy Ries.