Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Adam Małysz po konkursie w Bischofshofen został zapytany w studiu TVP o porównanie Turnieju, który sam wygrywał 20 lat temu i tego, który w środę wygrał Stoch. - Jest dużo więcej emocji, niż kiedy ja wygrywałem, nawet jeśli nie ma kibiców na skoczni. Mamy pierwsze miejsce w TCS, ale też trzecie, piąte i szóste. To historyczny, niesamowity sukces. I pokazuje, że stworzenie jednej kadry narodowej, połączenie w nią kadry A i kadry B miało sens - mówił Małysz.
- Ściągnęliśmy Stefana Horngachera, żeby pokazał nam, co się dzieje na świecie. Cieszyliśmy się wynikami i tym, że Michal kontynuował świetną pracę, gdy Stefan odszedł. A teraz w zasadzie przerósł mistrza, przynajmniej na dziś ma za sobą większy sukces na tym Turnieju. To coś niesamowitego, fajnie, że mamy taki zespół i możemy tak wygrywać - ocenił Małysz. - Staliśmy się drużyną, której nikt nie zlekceważy. Jesteśmy potęgą i pokazała to sytuacja w Oberstdorfie, gdy wszyscy to zrozumieli, włączyli nas z powrotem do rywalizacji i dlatego tu dziś stoimy jako zwycięzcy - stwierdził Małysz.
Kamil Stoch dzięki wygranej w Bischofshofen ma już 38 zwycięstw w Pucharze Świata i brakuje mu już tylko jednego do wyrównania liczby wygranych właśnie Adama Małysza. - To była kwestia czasu i ja o tym doskonale wiedziałem. Za każdym razem ktoś powtarza, że Kamil może mnie wyprzedzić, ale przecież to mogło się już wydarzyć. I ja na to pracuję w polskim związku - wskazywał Małysz.
- Trudno mi wyobrazić sobie, że może się druga taka osoba narodzić. Może jakiś potomek, może jakiś młody Stoch? Mają swój klub, więc kto wie - śmiał się Adam Małysz.