Grzegorz Sobczyk (II trener polskiej kadry skoczków): - Nie wiem nawet jak odpowiedzieć. Po to się trenuje całe lato, żeby później przychodziły efekty. Duża w tym zasługa naszych zawodników, którzy wytrzymują to ciśnienie. Musimy się z tego cieszyć. Nie możemy się nakręcać, tylko musimy iść wytyczoną wcześniej drogą. I to przynosi efekty.
- Skoki narciarskie to jest taki sport. My też często narzekamy na warunki. Wiemy, jaka to bywa różnica. Obecnie rozbiegi są bardzo niskie. Wystarczy, że wiatr się zmieni lub nagle jest mniej wiatru z przodu, to czasem nie da się z tym zrobić. Prosty przykład to mistrzostwa Polski, gdzie Kamil Stoch był 15. Ale miał takie warunki, że nic się nie dało z tym zrobić. To jest wliczone w ryzyko tej dyscypliny. Przeliczniki pokazały, że Geiger i Granerud nie mieli wiele gorszych warunków. Tylko trzeba pamiętać, że to, co pokazuje system, a to, co dzieje się na zeskoku to są inne sprawy.
- Trzeba mięć szczęście. My też mieliśmy kilka zawodów w tym sezonie, gdzie zmagaliśmy się z delikatnym pechem. No i nie dało się wygrać. Wtedy my zmagaliśmy się z wiatrem, a teraz mamy trochę więcej szczęścia. Cieszymy się, że w Innsbrucku nie wycięło naszych zawodników, mówiąc kolokwialnie. Pamiętam, że w zeszłym roku była wielka wichura. Teraz jak na Innsbruck i było bardzo spokojnie.
- Często się mówi, że były inne kombinezony, krótsze buty i było inaczej. Ale dawniej też ludzie jeździli konno (śmiech) i dawali radę, a teraz każdy ma samochód. Wszystko się rozwija na świecie. Adam skakał w czasach bez przeliczników, bez torów lodowych. Dawał radę, więc wielki szacunek dla niego.
W kwestii sprzętu musimy iść za innymi nacjami, które często mają nawet większe fundusze na innowacje kombinezonów i sprzętu. Tak wygląda sport, że trzeba zawsze być na topie i iść za trendami. Wiadomo, że nie będę chciał mówić, na temat ewentualnych zmian u nas, bo to nasza tajemnica.
- Andrzej zrobił niesamowitą przemianę. To chłopak w stu procentach poświęcony treningom i regeneracji. Od lata zaczął już traktować ten sport bardziej profesjonalnie. Wszystko zaczęło funkcjonować. Tego potencjału nie pokazał teraz, a już kilka lat wcześniej. Zawsze się zdarza u skoczka czas, że się pogubi. Fajnie, że wrócił. A czego mu brakuje? Nie ma jeszcze tego wyczucia skoku aż do samego końca. Być może brakuje mu jeszcze odrobiny doświadczenia w Pucharze Świata. Będziemy nad tym pracować, ale wiemy, że to nie przychodzi łatwo. Cały puchar pędzi bardzo szybko.
Tak, ale latem też nie ma go wcale tak dużo. Skoczek musi ogarnąć pozycję dojazdową, wyjście z progu, pierwszą fazę, drugą fazę, lądowanie - więc niby jest dużo czasu, ale pracy jeszcze więcej.
- Na pewno. Brakuje nam treningów, których nie ma, bo są zawody. Wiadomo, że są oficjalne treningi, w których można coś wytłumaczyć, ale potem trzeba skakać z automatu. Dlatego Andrzejowi jest trudno zrobić wszystko w jednym momencie. Wiadomo, że pojawia się też napięcie startowe. Ale widać, że się stara. Było już kilka skoków, w których miał dobre czucie i latał bardzo daleko. Może w Innsbrucku brakło nieco tej walki w drugiej fazie. To nie jest jednak błąd, który się robi w samej końcówce lotu, ale ten brak "walki" w drugiej fazie lotu jest efektem jakiegoś małego wcześniejszego błędu. Np. jeśli zawodnik spóźni nieco skok.
We wtorek dowiedzieliśmy się również, że w Innsbrucku Stękała walczył również z pękniętym butem. Ale nowy sprzęt udało się przetransportować z Polski do Austrii:
- Tak, to jest właściwie niuans, nad tym się pracuje cały czas. U nas zajmuje się tym głównie Michał Doleżal, który jako główny trener cały czas to obserwuje. No i czasem jest potrzebna jakaś drobna korekta, właśnie ten niuans, by zawodnik zaczął czuć na progu nic innego. Wiadomo, że nie chcemy zdradzać, co to dokładnie jest, by nie ułatwiać pracy rywalom. Ale jak widać to zauważacie, to mogę przyznać, że zmiana jest (śmiech).
- Kamil i Dawid lubią tę skocznię, dlatego będzie się ciekawie obserwowało rywalizację. Nie możemy jednak zapomnieć o innych, bo to taki obiekt, na którym można wszystko wygrać, ale też wiele stracić. Jeśli pojawią się choćby złe warunki pogodowe. Kluczem jest to, by się na nic nie nakręcać. Jeśli wszystko będzie w porządku, to powinniśmy obejrzeć świetną walkę. To fakt, jest tam bardzo płaski najazd. Wiemy, że w Innsbrucku jest stromo. W Bischofshofen jest płasko. Trzeba odpowiednio wgrać się w tempo tego rozbiegu, żeby nie spóźniać skoków. Myślę jednak, że ta skocznia była tak często w Pucharze Świata, że każdy zawodnik ma w głowie co to jest za obiekt. Cały świat tam skacze też w czasie przygotowaniach, dlatego każdy dobrze zna tę skocznię.