Żyła, Stoch i Kubacki są najstarsi. Jak to robią, że też najlepsi? "Doleżal mówił prawdę"

Kubacki trzeci, Stoch piąty, Żyła ósmy - w kwalifikacjach w Innsbrucku zwycięzca oraz trzeci i czwarty skoczek z noworocznego konkursu w Garmisch-Partenkirchen znów pokazali moc. Jak oni to robią, że się nie starzeją? Ze sztabu kadry słyszymy, że oldbojom pomogła pandemia. Dlaczego oldbojom? Bo to najstarsi skoczkowie w stawce.

Piotr Żyła za dwa tygodnie skończy 34 lata. Kamil Stoch będzie 34-latkiem w maju. Dawid Kubacki w marcu będzie miał 31. urodziny. W tę naszą nieśmiertelną trójkę w Nowy Rok w Garmisch-Partenkirchen wmieszał się tylko Severin Freund. Urodzony w maju 1988 roku Niemiec był w czwórce najstarszych zawodników konkursu. Ale Kubacki, Żyła i Stoch znaleźli się też w czwórce najlepszych zawodników (1. Kubacki, 2. Granerud, 3. Żyła, 4. Stoch), a Freund nawet nie zbliża się do takich wyników - był dopiero 39.

Zobacz wideo Kamil Stoch wymownie skomentował zamieszanie z wykluczeniem polskich skoczków

Podobnie było w grudniu na mistrzostwach świata w lotach w Planicy. Żyła, Stoch, Gregor Schlierenzauer (urodzony w styczniu 1990 roku) i Kubacki - tak wyglądała najstarsza czwórka zawodów w kolejności od najstarszego. I znowu - nasza trójka seniorów wyjechała z sukcesem, czyli z brązowym medalem w drużynie, a "Schlieri", niestety, nie uczestniczył w walce najlepszych, zajmując dopiero 26. miejsce indywidualnie i będąc na szóstym miejscu z austriacką drużyną.

"Trener Doleżal mówił prawdę"

Jak Polacy to robią, że lat im przybywa, a formy nie ubywa? - Trener Michal Doleżal mówił prawdę, gdy przed sezonem stwierdził, że Kamil jest silniejszy niż kiedykolwiek. I to samo można powiedzieć również o Piotrze i Dawidzie. Oni spisali się bardzo dobrze w okresie przygotowawczym i są na najwyższym poziomie - mówi nam Harald Pernitsch, czyli austriacki konsultant naukowy polskiej kadry.

- W czasie pandemii realizacja pełnego programu treningowego nie stanowiła problemu, wręcz przeciwnie - nawet bardzo korzystne było to, że sportowcy mieli mniej obowiązków i mogli w pełni skoncentrować się na treningu - dodaje Pernitsch.

Sponsorzy odpuścili. Sztab nie

Rzeczywiście tym razem w okresie letnim zobowiązania polskich skoczków wobec sponsorów musiały zostać maksymalnie ograniczone. A Pertnitsch i sztab prowadzony przez Doleżala nie odpuszczali ani trochę.

Efekt jest taki, że polscy seniorzy śrubują swoje rekordy w pewnych statystykach Pucharu Świata. Otóż w gronie najstarszych zwycięzców w historii po konkursie w Ga-Pa Kubacki przeskoczył z miejsca 18. na 13. Dawid jest dopiero 15. 30-latkiem, który wygrał konkurs. Lada chwila może wyprzedzić Jannego Ahonena, bo Fin swoje ostatnie zwycięstwo odniósł, mając 30 lat, 9 miesięcy i 22 dni, a Kubacki w Ga-Pa triumfował, mając 30 lat, 9 miesięcy i 20 dni.

Stoch bardziej długowieczny niż Kasai

Zapewne Noriaki Kasai ustanowił tu rekord nie do pobicia - po raz ostatni wygrał, mając 42 lata 5 miesięcy i 23 dni. Ale to nie Japończyk jest prawdziwym królem polowania w wieku jak na skoki narciarskie dojrzałym. Kilka dni temu Stoch zajmując drugie miejsce w Oberstdorfie uzyskał swoje już 28. podium po 30. urodzinach.

Za nim z 26 podiami jest Kasai, a dalej z 18 miejscami w Top 3 wywalczonymi po "trzydziestce" znajdują się Adam Małysz i Simon Ammann. Jeszcze wyraźniej Stoch rządzi, jeśli chodzi o listę "starych" zwycięzców. On po 30. urodzinach wygrał aż 14 razy, a drugi pod tym względem Robert Kranjec - tylko pięć razy.

Najbliższe zwycięstwo Stocha da mu awans w klasyfikacji najstarszych zwycięzców z miejsca dziewiątego na piąte. Piąty Ammann wygrał po raz ostatni w wieku 33 lat, 5 miesięcy i 4 dni. A szósty Małysz zrobił to, mając 33 lata, 1 miesiąc i 18 dni. Bardzo niewiele do tego wyniku zabrakło siódmemu w zestawieniu Żyle, który w lutym 2020 roku wygrał loty na Kulm, mając dokładnie 33 lata i 30 dni. Stoch na zwycięstwo w PŚ czeka od marca ubiegłego roku, kiedy to był najlepszy w Lillehammer. Miał wtedy 32 lata, 9 miesięcy i 14 dni.

Moc była, a teraz zadziałały korekty w technice

Wierzymy, że to nie koniec, że te wyniki nasza żelazna trójka będzie poprawiała. A to zasługa oczywiście przede wszystkim tych zawodników, ale też trenera. Doleżal jest kluczową postacią naszej świetnie działającej w tym sezonie kadry (bo chwalić trzeba też to, co się dzieje za plecami wielkiej trójki). Zasługi Czecha podkreśla też Pernitsch. - Słusznie od początku sezonu spodziewaliśmy się po polskich skoczkach wiele, ale pamiętajmy, że liczy się nie tylko przygotowanie fizyczne. W zawodach musi wszystko pasować, żeby był efekt - mówi Austriak.

Wygląda na to, że Doleżal i jego asystent Grzegorz Sobczyk teraz, w trakcie Turnieju Czterech Skoczni szczególnie Stochowi i Kubackiemu pomogli znaleźć i poprawić niuanse w technice.

Pernitsch droższy od pieniędzy. "Płacimy mu najwięcej"

Z tymi drobnymi, ale kluczowymi korektami, nasi oldboje mogą wreszcie w pełni wykorzystać moc. Jej są pewni już od prawie pięciu lat. Pernitsch opracowuje trening motoryczny i siłowy dla każdego polskiego skoczka. Robi to od 2016 roku, czyli od momentu, w którym naszą kadrę zaczął prowadzić Stefan Horngacher. - W 2016 roku, gdy zatrudnialiśmy Horngachera, on swoją pracę warunkował od tego czy weźmiemy Pernitscha. Mówił: będę kadrę prowadził, ale muszę z tym człowiekiem współpracować, bo inaczej to nie ma sensu. Podobnie stawiał sprawę Doleżal - mówi nam prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner.

Tajner ujawnia, że Pernitsch to najlepiej opłacany człowiek w całym polskim narciarstwie! - Płacimy mu najwięcej, tyle nie ma Doleżal i nie miał Horngacher [a podobno zarabiał 12,5 tys. euro miesięcznie]. Szczerze powiedziawszy, do końca mojej prezesury, czyli jeszcze dwa lata, nikt już nie będzie tak zarabiał jak Pernitsch. Nie ma o czym mówić. Ale wszystko jest za wiedzą i zgodą trenerów. To jedyny na świecie taki ekspert. Ma swoją cenę i albo ktoś się spręża i organizuje pieniądze, albo taki fachowiec pójdzie pracować gdzie indziej - podsumowuje Tajner.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.