Nocował Nykaenena, uczył króla Norwegii. Zasłynął z założenia TCS. "Putzi" spoczywa na cmentarzu pod Bergisel

Jakub Balcerski
Cmentarz pod skocznią Bergisel w Innsbrucku sprawia, że niektórzy zawodnicy na chwilę nie myślą o skoku, który zaraz oddadzą. Inni śmieją się, że to tam wylądują. To wyjątkowe miejsce skrywa za sobą niezwykłą historię zapomnianego założyciela Turnieju Czterech Skoczni. Znajduje się tam grób Emmericha "Putziego" Pepeunicha.

To jeden z najbardziej charakterystycznych widoków w historii skoków narciarskich. Bergisel, góry, panorama Innsbrucka, a tuż obok skoczni bazylika Wilten i słynny cmentarz. Słynny, bo wiele razy wspominany w rozmowach ze skoczkami, którzy w większości twierdzą, że nie myślą o cmentarzu przed czy podczas skoku. Choć niektórzy przyznają, że trudno im od niego uciec wzrokiem. Teraz znów mają go przed sobą - trwają zawody w ramach 69. Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku.

Zobacz wideo "Stoch przegrał z własnymi oczekiwaniami, Stękała może dać nam dużo radości"

Małysz: Ma się wrażenie, że cmentarz to miejsce lądowania. Specyficzne uczucie

- Kątem oka, gdy siedzimy na belce, zawsze się tam spojrzy - mówił w 2018 roku dla TVP Sport Stefan Hula. - Cmentarz leży tuż za przeciwstokiem. Więc siedząc na belce, ma się wrażenie, że to miejsce lądowania. Z jednej strony wiadomo, że tak nie jest. Z drugiej to jednak specyficzne uczucie - mówił Adam Małysz cytowany kilka lat temu przez portal malysz.pl.

Wilten Friedhof to jeden z osiemnastu cmentarzy w Innsbrucku, ale akurat tutaj leżą głównie osoby z dzielnicy Wilten. Ta jeszcze na początku XX wieku była oddzielnym małym miasteczkiem. Najpierw istniał tu klasztor i kościół, a od 1665 roku pojawiła się bazylika. A obok niej cmentarz, na którym obecnie znajduje się 7,6 tysiąca grobów. Wrażenie robi widok z cmentarza na oddaloną o kilkaset metrów skocznię, świetnie widoczną nad niemal każdym grobem. Wyjątkowy jest ten o oznaczeniu F-18-18. Spoczywa tam jeden z założycieli Turnieju Czterech Skoczni, Emmerich "Putzi" Pepeunig.

"Putzi" - założyciel Turnieju Czterech Skoczni

Pepeunig urodził się w 1920 roku w Innsbrucku. Od dziecka fascynował się sportami zimowymi, bo były popularne wśród lokalnej młodzieży. Został skoczkiem i osiągał małe sukcesy. Rywalizował z najlepszymi w Austrii - na skoczniach w Innsbrucku i Bischofshofen, ale także w Garmisch czy na normalnym obiekcie w Planicy. Jego najlepszym przyjacielem był legendarny Sepp "Buwi" Bradl, pierwszy zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i mistrz świata z 1939 roku z Zakopanego. Na Pepeuniga wołał "Putzi". - To przydomek, który niejako nadała mu jego ciotka. Z jakiegoś powodu tak go nazywała i zawsze głośno wykrzykiwała "Putzi!", gdy po swoim skoku w Garmisch pojawiał się przy widzach na odjeździe. Potem to przylgnęło, już nikt nie nazywał go inaczej - mówił Sport.pl syn Emmericha, Gerhard Pepeunig.

Emmerich PepeunigEmmerich Pepeunig Archiwum prywatne Gerharda Pepeuniga

"Putzi" dość szybko skończył karierę zawodniczą ze względu na kontuzje. Został działaczem - przewodził tyrolskiemu związkowi sportowemu i zaczął zarządzać obiektem w Innsbrucku. Był także wyszkolony do roli delegata technicznego i sędziego na zawodach. Jaki miał wpływ na powstanie Turnieju Czterech Skoczni w latach 50.? - W 1949 roku wspomniano o tym po raz pierwszy podczas letnich spotkań w Garmisch-Partenkirchen. Niemcom właśnie zniesiono zakaz udziału w zawodach międzynarodowych, a już wcześniej zawodnicy objeżdżali miasta w Bawarii podczas konkursów. Odbywały się też tradycyjne zawody noworoczne w Ga-Pa czy konkursy w Innsbrucku w trakcie ferii świątecznych, choć nigdy pod egidą oficjalnych konkursów, a już w szczególności prestiżowego Turnieju. Ale inne kluby w kraju zaczęły organizować konkursy z wyjątkowymi nagrodami takimi, jak fabryczne ubrania czy naczynia z porcelany. Wówczas Emmerich Pepeunig powiedział do przyjaciół Franza Rappengluecka i Heliego Zieglera: Zakładamy niemiecko-austriacki turniej w skokach narciarskich - czytamy w materiale z grudnia 2001 roku na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Założyciele Turnieju Czterech SkoczniZałożyciele Turnieju Czterech Skoczni Kronika Emmericha Pepeuniga

"W 1952 roku podczas nocnych skoków w Seegrube podpisano pierwsze dokumenty. Główną część Turnieju stworzyły tradycyjne noworoczne skoki w Ga-Pa i Innsbruck. Później dodano także miejsca, w których trenowali najpopularniejsi wówczas skoczkowie, więc Bischofshofen i Oberstdorf" - opisywali dziennikarze. - To prawie moment, kiedy się urodziłem, bo przychodziłem na świat w 1953 roku. Z dzieciństwa pozostały mi wspomnienia taty zabierającego mnie na obóz treningowy austriackich skoczków do Hochkoenig, żebym mógł poznać "Buwiego" Bradla. Skakała tam cała kadra - wskazywał Gerhard Pepeunig.

Pepeunig odbudował Bergisel. Szkolił króla Norwegii, w domu gościł Nykaenena

Pepeunig został dyrektorem Turnieju, a później jego honorowym prezesem. Koordynował przede wszystkim zawody w Innsbrucku, choć jako pierwszy załatwił też dużego sponsora dla zawodów w skokach - firma Intersport zainwestowała na wiele lat we wsparcie dla Turnieju Czterech Skoczni. To on doprowadzi także do odbudowy skoczni Bergisel po zbombardowaniu w czasach drugiej wojny światowej. Wtedy obok większego obiektu istniał nawet drugi, nieco mniejszy. - Zawsze chciał, żeby stały tam trzy skocznie: jedna duża i dwie mniejsze. Nie pozwoliło mu na to miasto - zdradził nam wnuk Emmericha, Marc Pepeunig. I pokazał zdjęcie, na którym widać nieco małą skocznię jeszcze sprzed przebudowy. A na kolejnych fotografiach Emmericha Pepeuniga nadzorującego prace na trybunach stadionu na Bergisel.

Skocznia Bergisel przed przebudową (górne zdjęcie po lewej stronie i to po prawej) i po przebudowie (dolne zdjęcie po lewej stronie)Skocznia Bergisel przed przebudową (górne zdjęcie po lewej stronie i to po prawej) i po przebudowie (dolne zdjęcie po lewej stronie) Archiwum prywatne rodziny Pepeunigów

- Tata mówił o skokach, od kiedy pamiętam. Był na wszystkich skoczniach świata, bo po skończonej karierze został delegatem technicznym FIS, a także dyrektorem skoków. Był nim podczas mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w 1964 i 1976 w Innsbrucku, ale także w 1968 roku w Grenoble oraz 1972 roku w Sapporo. Mówił o tym tak dużo, że w wieku 8 lat zacząłem trenować i byłem nawet dobrze zapowiadającym się juniorem. Tata pomógł mi ze sprzętem, który miałem od Norwegów i DDR. W swojej kategorii wiekowej mogłem być naprawdę dobry. Ale w wieku dwunastu lat zdecydowałem się na hokej. Grałem w Bundeslidze dla Innsbrucka przez 15 lat. Byłem powoływany do kadry i zagrałem nawet na mistrzostwach świata dywizji B w Hiszpanii, w których zdobyliśmy srebro - opisywał Gerhard Pepeunig. - W FIS-ie był też odpowiedzialny za szkolenie młodych sędziów. Gdy pojawił się na zawodach na słynnej Holmenkollen w Oslo, jednym z kandydatów był król Norwegii, Harald V, który fascynował się skokami. Zdał u mojego taty test z wyróżnieniem. W Turnieju też zawsze miał do czynienia z największymi postaciami. W kilku edycjach, gdy zawodnicy przenosili się z Ga-Pa do Innsbrucka, w naszym domu nocował wielkiego Mattiego Nykaenena. Moja mama gotowała kolację i wspólnie jedliśmy. Zawsze był wyjątkowo przyjacielskim i miłym gościem - wspominał.

Zapomniana legenda TCS. "Co roku na jego grobie świeczkę zapala Andreas Goldberger"

Emmerich Pepeunig prowadził także wielką kronikę turniejową, którą sam spisywał. Robił to do swoich ostatnich dni. W 1998 roku zrezygnował jednak ze wszystkich swoich oficjalnych funkcji. Dwa lata później w wieku 79 lat zmarł ze względu na niewydolność nerek. - Pochowano go na tym słynnym cmentarzu niedaleko skoczni. Głównie ze względu na to, że leżą tam jego rodzice, ale także na zasadzie hołdu dla tego, w jakim stopniu był związany z Bergisel i ile dla niej zrobił. Co roku na jego grobie świeczkę zapala Andreas Goldberger - mówił nam Gerhard Pepeunig.

Grób Emmericha Pepeuniga na cmentarzu Wilten FriedhofGrób Emmericha Pepeuniga na cmentarzu Wilten Friedhof Marc Pepeunig

A organizatorzy Turnieju zapomnieli o założycielu wydarzenia i jego rodzinie. - Cóż, rok po śmierci taty zostaliśmy zaproszeni całą rodziną jako honorowi goście na 50. edycję, ale od tego czasu już nikt o nas nie pamięta. Jeśli chcę zaprosić znajomych na konkurs na Bergisel, sam organizuję bilety. Najwyraźniej "co z oczu, to i z serca" - dodał. Sam Pepeunig był jednak spełniony, a teraz spoczywa blisko miejsca, które wpisało się w jego życie jako jedno z najważniejszych. Jego syn i wnuk odwiedzają jego grób, patrzą na Bergisel nad tablicą z jego nazwiskiem i wspominają pełne pasji historie "Putziego" o skokach.

Więcej o: