W poniedziałek przed południem polscy zawodnicy nie dostali pozwolenia na start we wtorkowych kwalifikacjach do konkursu w Oberstdorfie, rozpoczynającego 69. Turniej Czterech Skoczni. Taką decyzję podjęły władze sanitarne po niedzielnym pozytywnym teście Klemensa Murańki. - Sytuacja jest taka, że na nas - resztę teamu - na razie nie ma nałożonej kwarantanny. Decydujące jest to, jaki przyjdzie wynik drugiego badania na miejscu Klimka Murańki, my też byliśmy przebadani i wyszło negatywnie. Wszyscy chcą informacje, a na razie my też niewiele jeszcze wiemy i nie możemy nic podać - mówi trener polskich skoczków Michal Doleżal w rozmowie z serwisem skaczemy.pl.
W poniedziałek, tuż po godzinie 18:00, okazało się, że Murańka zakażony jednak nie jest! Prezes PZN, Apoloniusz Tajner, był przygotowany na taki scenariusz i szykował plan, by nasi skoczkowie jednak w konkursie wystartowali. - Jeśli Klimek będzie miał wynik negatywny, to zgłosimy wniosek o dopuszczenie reszty kadry do wtorkowego konkursu bez kwalifikacji. Sytuacja jest nadzwyczajna, więc trzeba szukać różnych rozwiązań. Oczywiście nie mam na myśli samego Klimka, bo on tak czy inaczej wraca do kraju. Wysyłamy z Polski do Niemiec karetkę - zdradził w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Polacy mieli nadzieję na to, że pierwsza kadra będzie mogła wystartować w noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że Tajner i PZN zrobią wszystko, by nasi skoczkowie w nadzwyczajny sposób wystartowali jednak już we wtorkowym konkursie, który rozpocznie się o godzinie 16:30.