Przypomnijmy: w sobotę polscy skoczkowie przeszli testy na obecność koronawirusa, a badanie Klemensa Murańki dało pozytywny wynik. Było to duże zaskoczenie dla całego sztabu, bo żaden z zawodników nie miał objawów choroby. Dodatkowo cała polska kadra przeszła testy tuż przed wyjazdem do Niemiec i one też dały negatywne wyniki. Informacja o pozytywnym wyniku przyszła dopiero około godziny 17 w niedzielę, dlatego nie było możliwości na przeprowadzenie powtórnego testu, który może potwierdzić, czy Murańka faktycznie jest zakażony.
Jeśli jego wynik ponownie okaże się pozytywny, to na kwarantannę może trafić również jego wcześniejszy współlokator - Andrzej Stękała, bo pierwszą noc zgrupowania skoczkowie spali w dwuosobowych pokojach.
Przepisy FIS-u nie wykluczają całej drużyny, ale decydujące będą decyzje niemieckiego sanepidu. Jeśli jednak się okaże, że drugi test dałby Murańce negatywny wynik, to miałby on możliwość wzięcia udziału w poniedziałkowych treningach i kwalifikacjach. Jak informuje Piotr Majchrzak ze Sport.pl, w poniedziałek rano niemiecki sanepid pojawił się w hotelu kadry, by zrobić dodatkowe testy.
- Robienie testu całej kadrze dzisiaj o 11 to jest blamaż FIS-u i organizatorów TCS. Wszyscy, a na pewno Muranka, powinni mieć wczoraj zrobiony dodatkowy test - uważa Majchrzak.
- Pytacie czemu kompromitacja z tym, że testy dzisiaj a nie wczoraj? Dzisiaj nasza kadra powinna być już po porannym rozruchu, jakimś małym treningu. Technicy powinni być od rana na skoczni. Tymczasem wszyscy siedzieli zamknięci, mimo że prawie wszyscy mieli dwa negatywy w 3 dni - tłumaczy dziennikarz Sport.pl.