Tragiczny wypadek na skoczni. Skoczek złamał kręgosłup. "Wygrałem los na loterii"

Fatalny upadek na obiekcie Kulm zmienił życie Lukasa Muellera. Austriak był częściowo sparaliżowany, przez ostatnie lata przechodził żmudną rehabilitację, a teraz porusza się na wózku i o kulach. Przez trzy lata walczył w sądzie o odszkodowanie, bo austriacki związek nie chciał uznać jego wypadku za związany z wykonywaną pracą. - Czułem się, jakbym dostał ich tyłkiem w twarz - mówi dla "Der Standard" blisko pięć lat po upadku.

- Czasem budzę się z szerokim uśmiechem na twarzy. Wtedy mówię do siebie w myślach: Świetnie, znowu skakałem. Oto, co dzieje się, gdy śnię. To nie zdarza się każdej nocy, nawet nie każdego tygodnia, ale umie się ciągle powtarzać. W moich snach skaczę irracjonalnie dobrze. Naprawdę mi się podoba, nawet jeśli zaraz się budzę. Wtedy po prostu się uśmiecham - zaczyna swoją opowieść dla "Der Standard" Lukas Mueller. Austriacki skoczek, któremu sport prawie zabrał życie i zdrowie. 

Zobacz wideo "Stoch przegrał z własnymi oczekiwaniami, Stękała może dać nam dużo radości"

Tragiczny upadek Muellera. Był częściowo sparaliżowany

13 stycznia 2016 roku Mueller był jednym z zawodników testujących skocznię Kulm w Tauplitz przed odbywającymi się kilka dni później mistrzostwami świata w lotach narciarskich. W trakcie jednego z oddawanych skoków przechylił się i zaczął wymachiwać ramionami, próbując uratować się przed upadkiem. Niestety nie zdołał. Austriak spadł i z ogromną siłą uderzył w zeskok. Gdy już się zatrzymał, szybko podbiegli do niego członkowie sztabu medycznego, ale uraz Austriaka był na tyle poważny, że trzeba było go jak najszybciej przetransportować do szpitala. 

Tam Mueller dowiedział się, że doznał poważnego urazu kręgosłupa i rdzenia kręgowego, że może być sparaliżowany. Już częściowo był, nie miał czucia w nogach. - Najpierw tylko leżałem. Powrót do spokoju i normalności zajął mi pięć miesięcy. Potem wiedziałem, że przede mną wiele miesięcy ciężkiej rehabilitacji i pracy nad powrotem do sprawności. Zdałem sobie sprawę z tego, co się stało w trzech punktach: gdy uderzałem w zeskok z prędkością 120 kilometrów na godzinę z wysokości siedmiu metrów, gdy próbowałem się przewrócić na brzuch w szpitalu, ale nie mogłem i gdy porozmawiałem z lekarzem. Wybudzili mnie ze śpiączki po dniu zamiast po tygodniu. Wszystko pamiętałem, wiedziałem, kim, gdzie i dlaczego jestem. Doktor chciał mi powiedzieć dokładnie, co mi jest i jak będą wyglądały kolejne tygodnie. Poprosiłem go jednak, żeby odpowiedział na jedno pytanie: czy jestem niepełnosprawny? Odpowiedział dwoma najważniejszymi zdaniami w moim życiu: "Tak. Ale moja głowa i ręce to mój kapitał na start i z tym łatwo żyć" - opowiada Mueller. 

 

Austriacki związek nie chciał mu wypłacić odszkodowania. "Czułem się, jakbym dostał ich tyłkiem w twarz"

Austriak przez rehabilitację i walkę o powrót do normalności odmienił swoje życie. - Uraz rdzenia kręgowego oznacza dużo więcej niż tylko to, że nie mogę chodzić. Jest wiele ukrytego bólu, choćby fantomowego. Odczuwam dyskomfort w torsie, pojawia się np. gdy idę pod prysznic. Gdy woda uderza o moją skórę przez pierwsze dwie sekundy boli jak diabli. Na pięć lat po wypadku podzieliłem swoje życie i twierdzę, że nadchodzą moje drugie urodziny. Podchodzę do tego w ten sposób, bo po upadku myślałem, że dopadło mnie wielkie nieszczęście. 98 procent czasu jestem na wózku, ale jestem aktywny. Chodzę o kulach, w lipcu udało mi się w ten sposób wspiąć na Nockstein, szczyt o wysokości 1042 m n.p.m., przekroczyłem pewną granicę i przez moment znów byłem z siebie dumny, a to się wręcz nie zdarza. Moje ograniczenia zdrowotne są ogromne, z tym nie zamierzam walczyć. Ale wygrałem los na loterii. Wiem, że dostałem szansę, bo to wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej. Znam takie przypadki - opisuje były skoczek. 

Mueller przez trzy lata po wypadku walczył o swoje odszkodowanie w sądzie. Austriacki związek nie chciał mu go wypłacić, bo twierdził, że upadek nie był związany z wykonywaną przez niego pracą (Mueller skakał na nieoficjalnych testach obiektu, a nie trenował lub startował w zawodach). - Sąd uznał jednak, że są podstawy prawne do tego, żebym dostał odszkodowanie. I czuję, że zrobiłem przysługę innym, bo związek będzie musiał na podstawie tej sprawy wypłacać pieniądze w innych podobnych przypadkach. A po tym, jak działacze odcięli się od "indywidualnej decyzji sądu", jak nazywali wyrok, czułem się, jakbym dostał ich tyłkiem w twarz - mówi. 

"Dokładnie w momencie, gdy łamię kręgosłup, dwa palce ułożyły mi się w znak zwycięstwa"

- Ten mój ostatni skok byłby naprawdę świetny, gdybym doleciał do końca. Za progiem czułem, że na pewno skoczę 220 metrów, a patrzyłem już na 235. I wkurza mnie, gdy myślę o tym, że go nie dokończyłem. Często widzę filmiki z mojego upadku i nie mam z tym problemu. To część mojej historii. Jest takie zdjęcie, które uchwyciło dokładnie ten moment, kiedy łamię kręgosłup. I jeśli się przypatrzycie, to widać, że w tym samym momencie moje dwa palce lewej dłoni ułożyły się w symbol zwycięstwa. Śmiałem się z tego. Znak zwycięstwa w momencie upadku! - zakończył Mueller.

Znak zwycięstwa jest w tej opowieści bardzo symboliczny. Bo Austriak odniósł zwycięstwo nad swoją kontuzją, jego życie się nie skończyło. Może nie jest już skoczkiem, ale docenia, jaką szansę dostał pomimo tak tragicznego wydarzenia. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA