Trzęsienie ziemi w kadrze naszych rywali. Zajc jak Ziobro, tylko skuteczniejszy

Jakub Balcerski
Największa nadzieja słoweńskich skoków narciarskich ostatnich lat i do niedawna najlepszy zawodnik kadry Gorazda Bertoncelja, Timi Zajc został wyrzucony z reprezentacji na MŚ w lotach po tym, jak skrytykował trenera w poście na Instagramie. Takiego buntu w świecie skoków nie było chyba od czasów słynnych filmików Jana Ziobry z początku 2018 roku. Tylko że ten okazał się skuteczny - Zajc "zwolnił" szkoleniowca Słoweńców.

Timi Zajc skrytykował Gorazda Bertoncelja, trenera słoweńskich skoczków po słabych wynikach kadry w obecnym sezonie Pucharu Świata, a przede wszystkim podczas trwających MŚ w lotach w Planicy. To miało być święto dla słoweńskich skoków, a dla Zajca pierwsza wielka impreza w karierze, na której odniesie sukces. Tak się jednak nie stało - po pierwszych seriach rywalizacji skoczek był dopiero 27., a jego koledzy z reprezentacji radzili sobie tylko trochę lepiej. 

Zobacz wideo Na co stać polskich skoczków? "Stoch jest zmotywowany i bardzo dobrze przygotowany"

Timi Zajc wyrzucony z kadry Słowenii. Ale "zwolnił" trenera Gorazda Bertoncelja

- "Wszystko dzisiaj się rozpadło. Trenowałem przez całe lato, by dzisiaj latać w kierunku czołówki. Trenerzy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Niestety musisz z nimi pracować, bo w innym razie wyrzucą cię z reprezentacji. Dlatego chcę, żeby główny trener wziął na siebie odpowiedzialność za słabe wyniki wszystkich słoweńskich skoczków narciarskich. Wszyscy chcemy zdobywać medale, ale jak się okazało, przez ostatnie dwa lata moje wyniki stały się coraz gorsze. Mogę tylko powiedzieć: bardzo dziękuję i do widzenia" - napisał Zajc w piątek na Instagramie, krytykując słoweński sztab. W sobotę rano dowiedział się, że po swoich słowach w Planicy podczas mistrzostw świata już nie skoczy. Ale chwilę później przyszło potwierdzenie, że jego bunt można uznać za udany: Gorazd Bertoncelj zrezygnował z funkcji trenera słoweńskiej kadry, a w sobotnich zawodach drużynę poprowadzi tymczasowo Robert Hrgota, 32-letni trener, a wcześniej skoczek narciarski.

Zajc jak Jan Ziobro. Tylko skuteczniejszy

Ostatnia taka sytuacja w świecie skoków chyba miała miejsce w lutym 2018 roku i to w Polsce. To wtedy Jan Ziobro zaczął się żalić w internecie na nieuczciwe traktowanie go przez ludzi ze sztabu trenerskiego. Skoczek nagrał trzy filmy, które opublikował w mediach społecznościowych. Polski Związek Narciarski próbował załagodzić konflikt z zawodnikiem, ale ostatecznie to się nie udało. Od tamtego czasu kariera Ziobry jest zawieszona.

Po opublikowaniu wspomnianych filmików i udzieleniu kilku wywiadów, m.in. Piotrowi Majchrzakowi ze Sport.pl, po kilkunastu miesiącach ciszy skoczek we wrześniu tego roku porozmawiał z dziennikarzami i przyznał, że jest w stanie pogodzić się z władzami PZN. - Myślę, że jeżeli byłaby wola z drugiej strony pogodzenia się i wyciągnięcia sobie dłoni, to ja byłbym w stanie to zrobić. Ale już naprawdę, a nie tak, jak było kilkanaście razy, że podawaliśmy sobie dłonie, ja wychodziłem, a ten przysłowiowy nóż nadal był mi wbijany w plecy - powiedział 29-latek w rozmowie sport.interia.pl.

Przypadek Zajca różni się zatem od Ziobry. Dotyczył prawdopodobnie mniejszej skali problemu niż w przypadku Polaka, a w przeciwieństwie do niego doprowadził do gwałtownej reakcji - odejścia w mniej niż dzień po opublikowaniu przez Słoweńca posta na Instagramie. 

Bertoncelj dostał dwa lata, ale nie sprostał zadaniu. Dał szansę Zajcowi, który mu się przeciwstawił

Bertoncelj objął kadrę Słowenii dwa lata temu po Goranie Janusie. W przeszłości był skoczkiem narciarskim. - Nie byłem tak utalentowany, jak inni. Dobrze radziłem sobie w grupach młodzieżowych, ale nigdzie dalej nie zaszedłem - opowiadał Bertoncelj dla sportsinwinter.pl. - Uczyłem się w gimnazjum (w Słowenii to odpowiednik naszego liceum - przyp. red.), chciałem studiować ekonomię. Ale w tamtym okresie zacząłem też trenować grupę młodych zawodników, co stało się dla mnie motywacją i powodem do skierowania swojej kariery w stronę bycia trenerem. Ze słoweńskimi kadrami jestem związany już od 2010 roku, trenowałem praktycznie wszystkich zawodników, poza Jernejem Damjanem. Znam ich, od kiedy byli juniorami, choćby 14-15-letniego Petera Prevca z czasów treningów w SK Triglav Kranj - opisywał Bertoncelj. 

Bertoncelj wprowadził do kadry metody, które wdrażał wcześniej w trakcie swojej kariery. Kluczowa miała być praca nad mentalnością zawodników. - Mamy w sztabie dwóch psychologów, czterech asystentów i innych ekspertów. Wdrażamy nowinki techniczne, pracę fizyczną, ale także zajmujemy się aspektem psychologicznym w naszych skokach - zdradzał. Na początku jego praca mogła się nawet podobać - paru skoczków miało za sobą dobre występy w PŚ, miejsca na podium czy wejście do kadry narodowej. Ale celem Słoweńców było zawsze bycie jedną z trzech czołowych nacji w skokach, a to już od dawna im się nie udawało. MŚ w lotach w Planicy miały być ich świętem. - Złoto tej imprezy to mój cel i marzenie - zapewniał Timi Zajc. - Potrzebuję do tego długiego przygotowania, ale myślę, że jestem w stanie tego dokonać. Zobaczymy zimą - wskazywał przed sezonem 2019/2020, gdy miały odbyć się mistrzostwa. Wtedy prezentował się lepiej niż teraz, ale epidemia koronawirusa sprawiła, że MŚ w lotach trzeba było przenieść na grudzień. I teraz Słoweńcom formy zabrakło. Domowa impreza, na której tliły się ostatnie marzenia o dobrych wynikach, wszystko przekreśliła. A Zajc nie wytrzymał i w zasadzie zwolnił trenera, który wcześniej na stałe wprowadził go do Pucharu Świata

Największa nadzieja słoweńskich skoków w największym kryzysie w karierze

- To oczywiście świetny człowiek i mam nadzieję, że osiągniemy z nim wiele sukcesów - mówił Timi Zajc o Bertoncelju, gdy go zatrudniano. Wtedy miał w głowie nadzieje na wielką przyszłość. Teraz przestało mu się chcieć na nią czekać. W Słowenii od zawsze powtarzano, że Zajc był najlepszy niemal w każdych zawodach, w których startował. - Już wiele lat temu o nim słyszałem, nawet nie pamiętam kiedy dokładnie. Wielu trenerów wspominało mi, że idzie młody, ale bardzo utalentowany zawodnik. Był mistrzem kraju we wszystkich kategoriach, od zawsze najlepszy - tak charakteryzował go dla sportsinwinter.pl dziennikarz slovenskenovice.si i "Delo" Miha Simnovec

Zajc to wychowanek klubu SSK Ljubno BTC. Skąd tak znany skrót na końcu jego nazwy? W jego funkcjonowanie spore pieniądze wkłada firma nazwana BTC - działający w branży kryptowalut sponsor m.in. największego centrum handlowego w Słowenii. Sam klub nie ma jednak wielkich sukcesów - jego jedynym punktującym w Pucharze Świata zawodnikiem przed Zajcem był Primoż Pikl, który dziś pracuje przy produkcji nart fluege.de. Pomaga też klubowi z Ljubna, załatwiając mu sprzęt tej firmy. 

Słoweniec w czasach juniorskich zdobył aż trzy złote medale olimpijskiego festiwalu młodzieży w Erzurum. Po takim sukcesie i dobrych występach w Pucharze Kontynentalnym zadebiutował w Pucharze Świata w Wiśle. W piątek został jednak zdyskwalifikowany w kwalifikacjach i wystąpił tylko w konkursie drużynowym, w którym Słoweńcy zajęli szóste miejsce. W tamtym sezonie punktował jeszcze 8 razy. Zadebiutował także na igrzyskach olimpijskich, gdy zajął 33. miejsce na normalnej skoczni w Pjongczangu. Zdecydowanie bardziej udany miał kolejny sezon, gdy dwukrotnie stanął na podium, raz wygrywając zawody w Oberstdorfie. - Po wygranej stał się rozpoznawalny, ale jeszcze po podium w Sapporo nie był tak traktowany. Ludzie tutaj po prostu cieszą się, że znów mamy zwycięzcę - mówił Miha Simnovec. Kibice zapragnęli sukcesu jak za czasów Petera Prevca. Jego w 2016 roku można było zobaczyć w Planicy niemalże wszędzie. Z Zajcem miało być podobnie. Skoczek lubi grać na akordeonie, więc często udzielał się muzycznie podczas programów krajowej telewizji. Stał się popularny. Nagrano o nim piosenkę i szykowano się na wielkie świętowanie podczas lotów w Planicy.

Minął nieco ponad rok i wiemy już, że na Velikance nie było ani kibiców, ani sukcesu Zajca. Znalazł się w największym kryzysie w swojej karierze. I pozostaje jedno pytanie: skoro odszedł Bertoncelj, ale i tak Związek odesłał Zajca do domu, to czy Słoweniec nie poniesie dużych konsekwencji swoich słów, uznanych zapewne za nieodpowiednie. Zajc to wciąż największa nadzieja i perła słoweńskich skoków ostatnich lat. Związek musi zatem pamiętać, że każdy nierozważny ruch w jego stronę nie będzie oznaczał aprobaty kibiców i środowiska. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.