Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Już w piątek rozpocznie się kolejny weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich. Tym razem skoczkowie rywalizować będą w Rosji, na obiekcie w Niżnym Tagile. Podczas sobotniego i niedzielnego konkursu nie zobaczymy jednak kilku gwiazd.
Jedną z reprezentacji, która do Rosji przyjechała w najmocniejszym składzie jest reprezentacja Niemiec. Stefan Horngacher zdecydował się zabrać do Niżnego Tagiłu wszystkich czołowych skoczków swojej kadry (poza Karlem Geigerem, który wrócił do domu, ponieważ jego żona niebawem urodzi dziecko). To ryzykowne działanie, ponieważ już za tydzień rozpoczną się mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Planicy. Ewentualne zakażenia któregoś skoczka koronawirusem mogłoby więc sprawić, że cała kadra zostanie z MŚ wyeliminowana przez kwarantannę.
Aby zminimalizować ryzyko Horngacher wprowadził w niemieckiej kadrze specjalny reżim sanitarny. "Stefan Horngacher pilnuje tu w Rosji wszystkiego - czyli właściwie klasycznie - nie ma mowy o żadnych wywiadach z zawodnikami, wszyscy w niemieckiej kadrze poza pokojami chodzą w rękawiczkach, a Markus Eisenbichler to chyba w ogóle ani razu nie opuścił pokoju" - napisał na Twitterze Kacper Merk, dziennikarz Eurosportu.
Reprezentacja Niemiec już podczas wcześniejszych zawodów starała zabezpieczać się przed zakażeniem lepiej od innych. Kadra Horngachera jako jedyna w stawce Pucharu Świata używa z reguły zdecydowanie lepszych maseczek FFP2, wyposażonych w filtry N95. Te maseczki są sugerowane przez WHO nawet do używania na oddziałach szpitalnych walczących z Covid-19. Co więcej, Horngacher jest praktycznie jedynym trenerem, który chyba jeszcze nigdy nie ściągnął swojej maseczki przy startowaniu skoczka. I to mimo FIS-owskich regulacji. Austriak reżim sanitarny wprowadzał w reprezentacji Polski jeszcze długo przed tym jak ktokolwiek na świecie myślał o takich kwestiach jak pandemia, izolacja czy wirusy - pisał ostatnio Piotr Majchrzak.
Gdy polscy skoczkowie szykowali się do igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, Horngacher wściekł się na wiadomość o tym, że PZN przed zawodami w Zakopanem zaplanował briefing prasowy dla mediów, na którym jego skoczkowie mieli bezpośrednio rozmawiać z dziennikarzami. Spotkanie oczywiście nie doszło do skutku i postawiono na zwykłą konferencję prasową - z zachowaniem wszelkich obostrzeń. Horngacher chciał w ten sposób uchronić skoczków przed kontaktem z wieloma osobami, wszak za kilka tygodni startowały igrzyska. Skoczkowie dostali też zalecenie, by unikać podawania ręki, a na powitanie stukać się łokciami. I mowa tu o styczniu 2018 roku. Dwa lata przed pandemią. Horngacher twardą ręką trzyma też niemieckich skoczków, co widać było w Wiśle, gdy nie chciał, by ci rozmawiali z zagranicznymi mediami.