Dwa lata temu miał ich 44. Rok temu już 103. Teraz Dawid Kubacki po trzech pierwszych startach sezonu ma 144 punkty. Więcej - 280 i 200 - zgromadzili tylko Markus Eisenbichler i Halvor Egner Granerud. Niemiec wygrał w Kuusamo w sobotę, a Norweg w niedzielę.
Kubacki był jedynym obok Eisenbichlera zawodnikiem, który oba konkursy na Rukatunturi skończył na podium (sobota: 1. Eisenbichler, 2. Piotr Żyła, 3. Kubacki, niedziela: 1. Granerud, 2. Eisenbichler, 3. Kubacki).
To ważne sygnały wysyłane przez naszego triumfatora Turnieju Czterech Skoczni z ubiegłego sezonu i mistrza świata sprzed dwóch sezonów. Kubacki nigdy nie błyszczał w pierwszej części sezonu. W Kuusamo na podium konkursu PŚ wskoczył 20. i 21. raz w karierze. A dopiero pierwszy i drugi raz zrobił to w zawodach listopadowych. To przyspieszenie znaczące. Dotąd nigdy nie było go w Top 3 szybciej niż wraz ze startem Turnieju Czterech Skoczni (30 grudnia 2017 i 29 grudnia 2019 w Oberstdorfie).
Niedawno pytaliśmy Kubackiego o jego cele na tę zimę. Na hasło "Kryształowa Kula" nie odpowiedział: "Skupiam się na pracy", co przecież robi, odpowiadając na prawie wszystkie pytania o wynikowe cele. - Ja sobie tego życzę. I wierzę, że mnie na to stać - stwierdził.
Oczywiście wygrać cały Puchar Świata to nie jest prosta sprawa. A w tym sezonie będzie to zadanie tym trudniejsze, że przeskakiwać trzeba i siebie, i rywali, i koronawirusa. - Na pewno w tym sezonie w Pucharze Świata wysoko będą ci, którzy zdołają wystartować w jak największej liczbie konkursów - zauważa Dawid. I sam mówi, że w takich okolicznościach "Odpuszczanie czegokolwiek na własne życzenie nie jest dobrym pomysłem". A jednak na własne życzenie nasi najlepsi skoczkowie odpuszczą najbliższe zawody, w Niżnym Tagile. Za tydzień w Rosji nie zobaczymy ani Kubackiego, ani piątego w generalce PŚ Piotra Żyły, ani Kamila Stocha.
- W tym wypadku jest coś za coś i chyba lepiej do Niżnego nie jechać, jeśli się chce powalczyć w Planicy - tłumaczy Kubacki. Trudno się nie zgodzić. Mistrzostwa świata w lotach w Planicy zaczną się już w czwartek 10 grudnia. Chyba rzeczywiście nie ma sensu ryzykować zakażenia w Rosji i zostania tam na kwarantannie. A nawet gdyby udało się covid przeskoczyć, zostałaby jeszcze kwestia długiej, męczącej podróży z Azji do Słowenii.
Kubacki jest w formie i krótka przerwa od Pucharu Świata nie powinna go rozregulować. On imponuje nie tylko techniką czy mocą na progu, ale też nastawieniem mentalnym. W grudniu po raz pierwszy zostanie tatą, myślami jest mocno przy żonie i córeczce, a mimo to potrafi świetnie startować. Gdy na inaugurację w Wiśle zajął 11. miejsce, tylko przypadkiem wygadał się, że skakał z kontuzją. - Nie trafiłem z warunkami, ale ja swoją robotę wykonałem. Miejsce nie jest wymarzone, ale do kolejnego konkursu podejdę ze spokojem, bo wiem, że potrafię i jak będę miał trochę szczęścia, to będę wyżej - tłumaczył wtedy.
Dopiero zapytany co planuje robić w trakcie 30-godzinnego pobytu na promie z Niemiec do Finlandii Kubacki, opowiedział, dlaczego trochę się pooszczędza - Byłem za ambitny i przed obiadem poszedłem się poruszać, porozciągać. Jak mi łupnęło w plecach, tak trzy godziny później nie mogłem wstać. Nie wiedziałem, czy pójdę na skocznię. Mam zwichnięcie stawu żebrowo-kręgowego, ale udało się wszystko powsadzać na miejsce i boli już tylko trochę - opowiadał.
W Wiśle Kubackiego nie zatrzymała kontuzja, w Kuusamo nie przeszkodziły mu kapryśne warunki, więc pewnie i krótka przerwa mu nie zaszkodzi. Po złocie MŚ i po triumfie w Turnieju Czterech Skoczni on naprawdę może powalczyć o kolejne wielkie rzeczy.