W Polsce bite są kolejne rekordy zakażeń koronawirusem, a coraz więcej plotek mówi o możliwym kolejnym lockdownie, który minister zdrowia chciałby rekomendować premierowi, jeśli sytuacja w kraju nie ulegnie szybkiej poprawie. To wszystko może oznaczać, że inauguracja Pucharu Świata w Wiśle może stanąć pod poważnym znakiem zapytania. Stałoby się tak zapewne, gdyby ponownie zostały zamknięte centralne ośrodki sportu, a ruch graniczny znowu zostałby zamknięty dla obcokrajowców.
Na razie nie ma jednak decyzji co do tak drastycznego lockdownu i trudno sobie wyobrazić by taki ponownie wprowadzono. Niepewność i chaos, to jednak stany, z którymi na co dzień muszą się borykać organizatorzy zawodów, a także sztaby trenerskie i zawodnicy. - Jest duże zdenerwowanie, że nie ma scentralizowanych wytycznych ze strony FIS-u - słyszymy w środowisku.
- Na tę chwilę zgłosiło się 18 ekip oraz 82 zawodników. Wszyscy są potwierdzeni. Co poniedziałek kontaktujemy się z dyrektorem Pucharu Świata w skokach narciarskich Sandro Pertile i pod tym kątem jesteśmy na bieżąco w kontakcie. Liczymy, że uda się przeprowadzić tę imprezę przy zachowaniu zasad reżimu sanitarnego. Udało się to już latem, mamy nadzieję, że teraz to powtórzymy - mówi Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN.
I dodaje: Jeśli chodzi o sytuację epidemiologiczną, to śledzimy wszystkie rekomendacje rządowe, a także zalecenia lokalnych służb. Nie chcemy być mądrzejsi. Wygląda na to, że przeprowadzenie zawodów z kibicami w Wiśle będzie niemożliwe, choć wstrzymujemy się z tą decyzją do początku listopada. Jeśli jednak przepisy rządowe na to nie pozwolą, to nie będziemy dłużej nikogo trzymać w niepewności.
Na zeskoku skoczni w Wiśle z każdym dniem przybywa śniegu i jest już go ponad 50% objętości potrzebnej do pokrycia zeskoku 30-centymetrową warstwą białego puchu. - Pod kątem sportowym przygotowania do Pucharu Świata idą bardzo dobrze. Przy współpracy z firmą Supersnow korzystamy z dwóch maszyn typu "all weather snow", które pracują nieprzerwanie od trzech tygodni. Jeśli chodzi o zabezpieczenie armatkowe, to jesteśmy gotowi. Potrzebujemy 2-3 noce mrozu, żeby ładnie przykryć śnieg, który już mamy - zauważa Jan Winkiel.
Wisła jest już w decydującej fazie przygotowań. Oznacza to, że ewentualny lockdown i zakazanie wydarzeń sportowych mogłoby oznaczać potężne straty finansowe dla organizatorów, wszak sam prąd potrzebny do produkcji śniegu to koszt ok. 150 tysięcy złotych. Jeśli jednak zawody dojdą do skutku, to organizatorzy nie powinni stracić na organizowaniu imprezy, nawet bez kibiców na skoczni. PZN ma zabezpieczone pieniądze płynące m.in od sponsorów czy ze sprzedaży praw tv.