Przez epidemię koronawirusa FIS może zarządzić odwołanie kilku konkursów Pucharu Świata. Zagrożone są przede wszystkim konkursy poza Europą, ale podczas weekendu Letniego Pucharu Kontynentalnego w Wiśle spekulowano także o jednym w Skandynawii. Chodzi o zawody w Ruce niedaleko Kuusamo, gdzie często organizowano inaugurację PŚ, a teraz planowano drugi weekend zawodów najwyższej rangi FIS. Kultowe zawody, często przerywane przez trudne warunki pogodowe nie odbyłyby się po raz pierwszy od 2015 roku, gdy zostały odwołane. Ostatnio przed rozpoczęciem sezonu nie było ich w kalendarzu 19 lat temu.
- Dzisiaj usłyszałem, że ze względu na brak zgody rządu Finlandii i możliwe duże koszta podróży z kalendarza może wylecieć Ruka. W Wiśle spotkali się wiceprezesi PZN, Adam Małysz i komitet organizacyjny, który na późniejszych obradach komisji kalendarzowej muszą zgłosić scenariusz, który preferujemy w takiej sytuacji jako organizator konkursów tuż przed Ruką - mówi Sport.pl Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle-Malince.
Jaki to scenariusz? - 18 października chcemy rozpocząć produkcję śniegu, żeby mieć gotowy obiekt na tydzień przed planowanymi zawodami. Z tego skorzystaliby nasi zawodnicy, którzy mieliby jednocześnie pierwsze skoki na torach lodowych i śniegu. Gdyby Ruka faktycznie zrezygnowała z przeprowadzenia swoich konkursów, będziemy chcieli przesunąć nasze konkursy o tydzień. Odbyłyby się już w grudniu - zdradza Wąsowicz.
W przypadku Wisły i ewentualnego odwołania zawodów w Ruce istnieje jeszcze jedna możliwość. Na skoczni imienia Adama Małysza mogłyby odbyć się dwa pierwsze weekendy PŚ. - Są już podpisane pewne umowy, które ustalane były rok wcześniej, jak zawsze w przypadku Pucharu Świata. Zimą prawdopodobnie będziemy musieli często oglądać zawody bez kibiców. Jesteśmy na to gotowi, ale skocznia w takiej sytuacji jest po prostu smutna. Gdyby trzeba było, będziemy w stanie zorganizować dodatkowe zawody - potwierdza Wąsowicz.
- Starzy beskidzcy górale zapewniają mnie, że ta zima w Beskidach będzie bardzo mroźna, a zacznie się to już od października. To by nam bardzo ułatwiło kwestię przygotowania zawodów. Nie wycofujemy się jednak także z początkowych założeń. Jedynie zaprezentujemy korzystne dla nas rozwiązanie. Ruch należy do FIS-u. Na razie na sto procent wiemy tylko tyle, że inaugurację nowego sezonu wyznaczono nam na 21-22 listopada - wskazuje Wąsowicz.
Wciąż mówimy jednak o inauguracji Pucharu Świata, a w Wiśle już od miesięcy mówi się, że to termin niechciany przez komitet organizacyjny. Z drugiej strony jest o wiele lepszy pod względem finansowym i wizerunkowym. W końcu Wisła otwiera sezon i nie jest tylko kolejnym przystankiem cyklu. - Ze względu na organizację jedynego konkursu Letniego Grand Prix i połowy Letniego Pucharu Kontynentalnego zwróciłem się do dyrektora PŚ, Sandro Pertile o przeprowadzenie zawodów w przyszłym sezonie w terminie bardziej zimowym, czyli grudniu albo styczniu. To dla nas zdecydowanie lepsze rozwiązanie - zapewnia Andrzej Wąsowicz.
FIS nie wie jeszcze, gdzie odbędą się zimowe konkursy, ale przygotował już zasady bezpieczeństwa, które będą obowiązywać podczas ich rozgrywania. Te przerażają organizatorów. - Obostrzenia i potrzeba testowania kilkuset osób akredytowanych na każdy konkurs bardzo nas martwią. FIS już wie, że organizatorzy zawodów nie przystaną na wydanie kilkudziesięciu tysięcy złotych na same testy na koronawirusa. Twierdzimy, że to oni jako organizator powinni za to zapłacić - ocenia Wąsowicz.
Decyzje odnośnie ostatnich usprawnień dotyczących nowego sezonu Pucharu Świata mają zapaść w październiku. Wtedy potrzebne będzie także wdrożenie pierwszych rozwiązań odnośnie kształtu kalendarza. Zatem w ciągu najbliższych tygodni będą się toczyć długie dyskusje na temat organizacji poszczególnych konkursów. Cieszy, że Polski raczej nie będzie na liście krajów zagrożonych utratą zawodów. A działacze mogą wynegocjować bardzo korzystne dla naszego kraju rozwiązanie.
Przeczytaj także: