Polskie skoki wreszcie mogą doczekać się następców Stocha i Kubackiego! Jeszcze nigdy nie było takiej mocy

Polscy skoczkowie jeszcze nigdy nie byli tak dobrze przygotowani fizycznie do sezonu. Michal Doleżal twierdzi nawet, że słowa Roberta Lewandowskiego, który powiedział, że w dwa miesiące wykonał pracę, którą w normalnych realiach robiłby dwa lata, u polskich skoczków narciarskich też się sprawdzają. Największym pozytywem może być za to fakt, że duży postęp wykonali najmłodsi skoczkowie.

Kamil Stoch wygrał w piątkowy prolog przed sobotnim konkursem indywidualnym na Letnim Grand Prix w Wiśle. Drugie miejsce zajął Dawid Kubacki. W piątek bardzo solidne skoki oddawali także pozostali nasi reprezentanci. Mowa tu nie tylko o Piotrze Żyle (5. miejsce), ale przede wszystkim o Klemensie Murańce (7. miejsce), a także o 19-letnim Tomaszu Pilchu (11. miejsce), który zdaje się wracać do dobrej formy sprzed dwóch sezonów. Skoczek w każdym ze skoków wyglądał bardzo solidnie i latał daleko nawet mimo trudniejszych warunków. To bardzo dobra informacja w kontekście zimy, bo wszyscy doskonale wiemy, że kariera Stocha, Kubackiego czy Żyły powoli zbliża się do końca, choć oni nie chcą jeszcze składać broni.

Zobacz wideo Iga Świątek wykonała wyzwanie Małysza w zaskakujący sposób

Piotr Majchrzak: Jak się pan czuje przed pierwszymi i prawdopodobnie ostatnimi dwoma konkursami w sezonie letnim. Pierwszy start na arenie międzynarodowej ma miejsce miesiąc później niż zazwyczaj, ale chyba nie wpłynęło to na treningi. Przecież lato i tak zawsze traktowaliście treningowo.

Michał Doleżal (trener kadry skoczków narciarskich): - Pierwszy stresik zawsze przychodzi dopiero na skoczni. Myślę, że to wszytko działa raczej w drugą stronę. Wszyscy nie możemy doczekać się zawodów, żeby przekonać się, jak to wszystko wygląda w rywalizacji z innymi drużynami.

Pan słynie z mówienia raczej prosto z mostu i nie owija w bawełnę. Więc zapytam, jak wygląda sytuacja w kadrze? Wiadomo, że Dawid i Kamil skaczą najlepiej. A jak to wygląda za nimi?

- Dawid i Kamil w tym momencie są na bardzo wysokim poziomie. Nasi zawodnicy byli we wtorek na skoczni i też pokazywali bardzo dobre skoki. Ale tak ogólnie to od samego początku przygotowań jestem bardzo zadowolony z młodych skoczków. Chodzi mi tutaj o Kacpra Juroszka, Tomka Pilcha i Pawła Wąska, bo też bardzo dobrze pracują i naprawdę widać u nich duży postęp do tego co było zimą.

W czasie Memoriału Olimpijczyków w Szczyrku bardzo dobrze skakał Klemens Murańka, ale tutaj pojawia się pytanie. Jak te dobre skoki niektórych zawodników przenieść nawet nie na zimę, ale na skoki już w konkurach Pucharu Świata, bo z tym jest największy problem. Przy mniejszym stresie w Pucharze Kontynentalnym próby technicznie wyglądają dużo lepiej.

- Klemens też potrafi bardzo dobrze skakać i ogólnie mogę to powiedzieć o całej grupie. Widać, że każdy pracuje bardzo mocno. Wiadomo, że zawody to trochę coś innego. Dochodzi mały stres i czasem to przeszkadza. Właśnie dlatego ja sam już nie mogę się doczekać zawodów, bo chce sam zobaczyć każdego zawodnika właśnie w rywalizacji. Będę apelował do skoczków, żeby koncentrowali się na swoich zadań.

Maciej Kot z kolei nie owija w bawełnę, po zawodach przyznał dziennikarzom, że tak słabego lata nie miał dawno i dobre skoki przeplata słabymi.

- Na tym jednym sprawdzianie, który do tej pory mieliśmy, faktycznie nie wszystko wyszło, ale na ostatnim treningu te skoki już wyglądały dużo lepiej. Widać, że trochę niestabilności się wkradło.

Kamil Stoch zaczął przygotowania z wysokiego poziomu. Raczej nie musiał tak mocno szukać formy jak w poprzednim sezonie. Z czego to może wynikać?

- Kamil od samego początku jest bardzo zmotywowany. Widać, że w czasie izolacji przy pandemii koronawirusa zrobił bardzo dobrą bazę siłową. Wiadomo, że w czasie tej pandemii każdy siedział w domu i miał możliwość ciężkiej pracy i koncentracji na tzw. bazie, z której można korzystać w dalszych przygotowaniach. Po Kamilu widać, że nie odpuszcza żadnego treningu i to daje efekt.

Można więc powiedzieć, że to, co mówił ostatnio Robert Lewandowski, może być prawdą? Polski napastnik stwierdził, że przez dwumiesięczny okres izolacji w pandemii wykonał na siłowni taką pracę, jaką bez niej robiłby przez dwa lata.

- <śmiech> Tak dokładnie jest. Wiadomo, że cały czas współpracujemy z doktorem Haraldem Pernitschem. On sam powiedział, że takiego przygotowania fizycznego u naszych skoczków jeszcze nie było. I każdy jest obecnie na swoim najwyższym dotąd poziomie. Można więc powiedzieć, że z tej izolacji wniknęło coś pozytywnego, a moi zawodnicy naprawdę bardzo dobrze wykorzystali ten okres.

Jak zdrowie Jakuba Wolnego? Wszystko ok po upadku? Jak z jego forma, co było przyczyną tak kiepskiego sezonu?

- Tak, ze zdrowiem Jakuba Wolnego jest wszystko okej. We wtorek też normalnie skakał, więc nie ma żadnego problemu.

Musiało panu mocno zadrżeć serce, bo wiadomo, że Kuba miał sporo problemów ze zdrowiem i co jakiś czas boryka się drobnymi problemami. Macie pomysł jak przywrócić go do formy sprzed ostatniego sezonu?

- Wiadomo, zawsze tak jest przy upadkach. A Kuba też zrobił trochę błąd w tym skoku. Trochę za wcześnie "odpuścił" lot i spadał z wysoka. Wiemy zaś, że 110 metrów da się w Szczyrku normalnie wylądować na dwie nogi. Co do formy, to u Kuby dalej jest trochę niestabilności. Ale cały problem, który miał jest w pozycji dojazdowej. Ustawiamy mu jeszcze pozycję i jeśli normalnie potrafi do niej dojść, to skok jest automatycznie na bardzo wysokim poziomie.

Podoba się panu pomysł, żeby przed każdymi zimowymi zawodami każdy musiał przejść testy na koronawirusa, za które każdy kraj musiały płacić sam. To będzie wielkie wyzwanie również finansowe. Może nie dla Polaków, którzy dysponują sporym budżetem, ale dla innych drużyn już na pewno. Protokół wydaje się absurdalny. Ma pan do niego jakieś zastrzeżenia?

- Gdy zobaczyłem ten protokół, to pierwsze pytanie, które pojawiło się w mojej głowie brzmiało "kto za to wszystko będzie płacił?". Bo nieważne kto, jaki ma budżet. Z drugiej strony mniejsze kraje nie mają tylu zawodników, co większe reprezentacje. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że trzeba startować w Pucharze Świata, Pucharze Kontynentalnym czy FIS Cupie, to robi się z tego spora liczba. I jeśli trzeba by za to co tydzień płacić... Myślę, że na ten temat musi być dyskusja.

Z różnych stron słychać, że zawody w Wiśle będą idealną sytuacją na takie dyskusje. Cały świat sportów zimowych przyjeżdża do Wisły i mają toczyć się kuluarowe rozmowy.

- To nie jest też łatwa sytuacja dla FIS-u, bo wiem, że codziennie mocno pracują nad ustaleniami. Jako wszyscy trenerzy mieliśmy już trzy konferencje z Sandro Pertile. Jest dużo dyskusji, ale na ten temat też ona musi być.

Sandro Pertile powiedział mi, że to będzie najtrudniejszy sezon od 30 lat. Boi się pan wielu odwołanych konkursów?

- Mam nadzieję, że tak nie będzie. Choć wszyscy doskonale wiemy, jaka jest sytuacja. Nikt nie wie, co będzie dalej i wszyscy muszą reagować właściwie na bieżąco i to jest bardzo trudne.

Więcej o:
Copyright © Agora SA