W ostatnią niedzielę rano na skoczni Les Tuffes w Premanon doszło do poważnego wypadku na treningu. Thomas Lacroix po wylądowaniu upadł i stracił przytomność. Francuskie media informują, że nieznane są przyczyny zdarzenia, bo na skoczni tego dnia były dobre warunki.
40-latek został przetransportowany śmigłowcem do szpitala uniwersyteckiego w Doubs. Jego krewni początkowo ogłosili, że doszło do śmierci mózgu. W poniedziałkowe po południu komunikat lekarzy dał jednak nadzieję. Zawodnik walczy o życie, choć znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej i lekarze określają jego stan jako ciężki.
Zdaniem portalu "Le Dauphine Libere", Lacroix miał duże doświadczenie, posiadał ważną licencję na skakanie, podczas wypadku miał na sobie kask. W sprawie wypadku zostanie przeprowadzone specjalne dochodzenie. Pod opieką psychologów są młodzi szwajcarscy skoczkowie, którzy tamtego dnia także trenowali na skoczni w Premanon. - Tak poważne wypadki zwykle zdarzają się na trasie narciarskiej - powiedział szef francuskiej federacji narciarskiej, Michel Vion.
Thomas Lacroix reprezentował Francę w latach 2002-2007 w skokach narciarskich. Jego pasją była także medycyna. Po zakończeniu kariery sportowej został lekarzem reprezentacji "Trójkolorowych", z którą wziąć udział w zimowych igrzyskach olimpijskich w Vancouver w 2010 roku.
Skoki narciarskie to niezwykle efektowny sport, który pokochały miliony Polaków. Niestety, dyscyplina wielokrotnie pokazała swoje brutalne oblicze, a przez wypadki na skoczniach zmarło ponad 90 zawodników. Śmiertelne wypadki zdarzały się niestety również w Polsce. Dziś wiemy o dwóch potwierdzonych zdarzeniach. W środku gdańskiego lasu stoi tajemniczy pomnik, który przypomina o jednym z nich - pisał Piotr Majchrzak w swoim tekście >>
Przeczytaj też: