"Witajcie, kochani. Tydzień zaczynam niezbyt dobrą wiadomością. Po tym, jak jedna z osób, z którymi miałem kontakt w ostatnich dniach, miała pozytywny wynik testu na Covid-19, zdecydowałem poddać się badaniu. Okazało się, że zachorowałem na koronawirusa. Na szczęście na razie choroba przebiega bezobjawowo. Mam nadzieję, że tak będzie do wyzdrowienia" - napisał Adam Małysz na swoim profilu na Facebooku.
Niedawno dyrektor ds. skoków i kombinacji w Polskim Związku Narciarskim miał kontakt z kadrą skoczków. Co się teraz stanie z 12 zawodnikami i 12 osobami ze sztabu szkoleniowego, które w poniedziałek zaczęły zgrupowanie w Wiśle i właśnie tam dowiedziały się o chorobie Małysza?
Jan Winkiel: Tak, w poniedziałek zapewniliśmy o tym zawodników.
- Cztery godziny się dodzwaniałem do sanepidu w Krakowie, ale jak już mi się udało, to trafiłem na tak merytoryczną, rzetelną i sympatyczną panią, że wszystko mi świetnie wyjaśniła. Jak rozumiem, jeżeli przez 10 dni od kontaktu z zakażonym żadna z 24 osób nie miała objawów koronawirusa, to prawdopodobieństwo zarażenia jest bardzo małe. W poniedziałek mieliśmy 11. dzień od momentu, kiedy Adam się z grupą ostatni raz widział. A kontakt był mocno ograniczony. Tak naprawdę pewnie wystarczyłoby nałożyć na grupę nadzór epidemiologiczny - czyli sanepid jeszcze przez kilka dni sprawdzałby, jak się czujemy - i niepotrzebne byłoby pobieranie wymazów. Ale sprawa jest bardzo medialna, wywołuje emocje, więc lepiej mieć pewność.
- Tak było, najpierw zrobił sobie test serologiczny, a później wymaz. Ale w naszym przypadku chodzi o skalę.
- Tak, bo to aż 24 osoby, które codziennie przebywają razem m.in. w sali sportowej, gdzie ryzyko rozprzestrzenienia się jest duże, więc gdyby koronawirus w grupie był, to pewnie miałoby go sporo osób.
- To trudno określić. Pierwszy strzał był taki, że z burmistrzem Wisły widział się wcześniej. Ale skoro tak, to test serologiczny powinien dać Adamowi pozytywny wynik. Negatywny wynik testu serologicznego, a pozytywny wymazu może świadczyć o tym, że zarażenie Adama to świeża sprawa.
- Serologiczny w czwartek, a wymaz w piątek. Testy serologiczne uchodzą za mniej wiarygodne. My na pewno całej grupie zrobimy wymazy i będziemy wiedzieli na sto procent, jak wygląda sytuacja. Na razie wiemy tyle, że sytuacja jest trudna, ale nie możemy panikować. Izolujemy się, przeprowadzimy testy, poczekamy na wyniki i czekając, przemyślimy ewentualne problemy. Bo wiadomo, że jeśli koronawirus wyjdzie chociaż jednemu przedstawicielowi naszej dużej grupy, to wszyscy będą się musieli poddać kwarantannie. I będzie trzeba wiedzieć, czy robimy to jako grupa, w tym hotelu, czy jakoś inaczej. Powoli wszystko sobie porządkujemy. I przekonujemy się, że zarządzanie kryzysowe w teorii jest zdecydowanie łatwiejsze niż w praktyce. Ale mówię to, śmiejąc się. Bo tak naprawdę koronawirus uderzył, gdy byliśmy w środku sezonu, procedur nie było wtedy gotowych nigdzie na świecie, więc je tworzyliśmy. I żartujemy sobie - bo trzeba żartować, żeby zachować dobre samopoczucie - że jeszcze trochę i będziemy już jednymi z najlepszych wirusologów w kraju.
- Zgrupowanie trwa. Będziemy tylko musieli się dowiedzieć czy kadra może się pojawiać na skoczni w Wiśle, czy musi przebywać wyłącznie w hotelu.
- Tak. Od początku pandemii nie korzystamy z obiektów Centralnego Ośrodka Sportu, tylko wybieramy ośrodki, w których mamy zagwarantowaną pełną izolację.
- Tak jest. Brama wjazdowa na teren ośrodka jest dla naszego komfortu zamknięta, a w hotelu poza nami są jeszcze tylko osoby z obsługi.
- Tak, to już jest zrobione. Posiłki wszyscy dostają pod drzwi, z personelem nikt nie ma kontaktu. A do sanepidu cieszyńskiego zgłoszone jest nasze miejsce zgrupowania, więc wszystkie osoby z hotelu też mogą zostać przebadane i poddane kwarantannie, gdyby sanepid uznał, że jest taka potrzeba. Natomiast jeśli chodzi o skocznię w Wiśle-Malince, to ją też możemy zamknąć i mieć tylko dla siebie.
- Potrzebujemy obsługi minimalnej zgodnie z rozporządzeniem Dozoru Technicznego. Jedna z osób obsługujących kolejkę obsługuje też podlewanie igelitu na skoczni.
- Ten odstęp jest o wiele większy, nawet sześciometrowy. Przygotowania mogą normalnie trwać. Tylko pytanie, czy zawodnicy mentalnie będą na to gotowi.
- Jest to sytuacja stresująca i nie wszyscy w niej potrafią się skupić na pracy, co jest zrozumiałe. Generalnie nikt się nie boi o siebie, tylko każdy się boi o swoich bliskich, o to, żeby gdzieś koronawirusa nie przenieść. We wtorek mamy dostać ostateczną informację czy badania wszystkim wykona sanepid cieszyński. A jeśli nie, to jesteśmy w kontakcie z prywatnym laboratorium, które wykonuje dla nas badania krwi. Ono w razie czego nam pomoże. We wtorek całą eskadrę będziemy mieli przebadaną.
- Tak, mamy 24 osoby, logistycznie byłoby dużo trudniej jechać takiej grupie niż kogoś do niej przysłać.