W tym roku biało-czerwoni musieli znacznie zmienić swoje plany przygotowań do letnich zmagań. Pandemia koronawirusa zmusiła zawodników do ćwiczeń w domach przez cały marzec i kwiecień, zaś później poprzestawiała szyki w planie wyjazdów zagranicznych. – Pierwsze zgrupowanie odbyło się w Szczyrku, wciąż ze sporymi obostrzeniami, ale można było iść na skocznię. Nie przeszkodziło to nam, bo w planach mieliśmy, że zawodnicy kadry narodowej rozpoczną przygotowania z końcem maja i tak się stało. Zgrupowanie w Zakopanem pierwotnie miało odbyć się w Planicy. Ze względu na zamknięcie granic musieliśmy zamienić lokalizacje. Kolejne zgrupowanie obędzie się w Wiśle – wyjaśnił Adam Małysz.
To właśnie w Szczyrku połączone kadry A i B pierwszy raz trenowały razem. – Na miejscu było 12 zawodników i 9 osób, które pomagały zawodnikom dojść do jak najwyższej formy. Wtedy odczuliśmy, że jest inaczej. Drugie zgrupowanie mieliśmy w Zakopanem i tam współpraca między kadrami zaczęła fajnie wyglądać. Już w Szczyrku zauważyłem, że nie ma kadry A i kadry B, tylko obie grupy zaczynają się jednoczyć. Owszem, mamy wciąż liderów: Dawida, Piotrka i Kamila, którzy są na bardzo wysokim poziomie, ale pozostali zawodnicy zaczynają się do nich zbliżać.
Różnice w rozbiegach zmniejszają się do jednego-dwóch, wcześniej było to dużo więcej. Również w treningach na sali widać, ze młodsi zawodnicy zaczynają zbliżać się do systemu przygotowań kadry narodowej – tak rewolucyjny pomysł współpracy obu polskich kadr skomentował Dyrektor-Koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN. – Skoczkowie są podzieleni wewnętrznie na grupy, które rotują. Zarówno zawodnikom jak i trenerom ta współpraca się podoba. Uważamy, że podjęliśmy bardzo dobrą decyzję – podsumował Małysz.