Od zakończenia Pucharu Świata w skokach narciarskich minęło już prawie 1,5 miesiąca. Polscy skoczkowie jednak nie próżnują i wszystkie kadry już dawno wznowiły treningi. Zawodnicy mają w nogach naprawdę mocne zajęcia, a nawet Kamil Stoch w rozmowach z mediami wielokrotnie przyznawał, że w pewnym okresie miał nawet problemy z siadaniem. W tle trwają jednak rozmowy, które mają zdecydować, jak będzie wyglądał kształt kadr narodowych na nadchodzący sezon 2020/2021. Jedno jest pewne, Adam Małysz (dyrektor skoków i kombinacji), Michal Doleżal (trener kadry A), Maciej Maciusiak (trener kadry B) i Wojciech Topór (trener kadry juniorskiej) doszli do wniosku, że zmiany organizacyjne muszą być.
Na początku kwietnia plotkowano, że PZN chciałby sprowadzić trenera, który wzmocniłby sztab jednej z kadr. Niestety, pandemia koronawirusa i kryzys sprawiły, że do tego nie dojdzie. - Cały czas rozmawiamy. Jest to problematyczne ze względu na odległości. Pewne opcje już odpadły z przyczyn naturalnych, więc jest ich coraz mniej. Cały czas trwają dyskusje i układanie kadr - przekazał nam niedawno Adam Małysz. Według naszych informacji, pewnych zmian można się spodziewać także w kadrze A, ale wszystko musi zostać również zatwierdzone przez zarząd PZN-u. Oficjalne decyzje powinniśmy poznać jeszcze w kwietniu, bo obecne składy kadr obowiązują do 30 kwietnia. Oznacza to również, że trener kadry B będzie musiał jednego lub dwóch młodych skoczków oddać pod opiekę Michala Doleżala.
- Moim celem zawsze było to, żeby zawodnicy podnosili swój poziom sportowy i wchodzili do kadry A. Plany są, jesteśmy w codziennym kontakcie z Michałem Doleżalem. Mamy pomysły, jak wszystkich zawodników wprowadzić na jeszcze wyższy poziom. Z decyzjami trzeba zaczekać, bo plan już jest, ale to wszystko musi zatwierdzić prezydium związku. Poza zawodami zawsze tak było, że spotykaliśmy się wszyscy razem i zawodnicy z kadry A i B trenowali w jednym miejscu. Tak też pozostanie, ale w jakich grupach? Musimy na to poczekać - dodaje trener kadry B.
Nagłe zakończenie sezonu Pucharu Świata w skokach, a także brak rozegrania mistrzostw Polski w skokach sprawił, że wielu skoczków nie wypełniło minimów sportowych dla danych kadr, które przed sezonem pierwszy raz zostały oficjalnie ustalone - zauważył to profil localSJresults na Twitterze.
Oznaczałyby to, że minima wypełnili tylko Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot Stefan Hula, a z młodych zawodników jedynie Paweł Wąsek i Kacper Juroszek. A tacy zawodnicy jak np. Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka, Andrzej Stękała czy Tomasz Pilch nie mogliby się znaleźć w kadrach. PZN wie jednak o tym problemie.
- To pierwszy rok, kiedy do wytycznych zostały wprowadzone minima. Będziemy je dopracowywali wspólnie z komisją ds. wytycznych. Zapis będzie respektowany, ale ze względu na brak zimowych mistrzostw Polski oraz skrócenie sezonu minima mogą być obniżone. To znaczy, że Zarząd PZN po konsultacjach ze sztabem szkoleniowym może powołać zawodnika, który nie spełnił w 100 procentach minimum - mówi Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN.
Dziś wszystkie związki sportowe szukają wielkich oszczędności. Norweski Związek narciarski musiał na przykład zwolnić blisko 100 pracowników (choć tam stosuje się pracę sezonową i po każdej zimie odchodzi kilkadziesiąt osób. Nie zmienia to jednak faktu, że problemy finansowe również dotknęły tamten związek. Według naszych informacji ucierpią także skoczkowie, bo częściowo zostanie obcięty budżet na innowacje, a z tych słynie przecież kadra Aleksandra Stoeckla. Problemy są również w Słowenii, gdzie związek już obniżył wypłaty wszystkim pracownikom o 20 procent. Federacja już teraz ma pewność, że otrzyma także 30 procent mniej pieniędzy z dotacji rządowej. Słoweńcy jednak zapewniają, że będą się starali utrzymać budżety dla kadr, by te jak najlepiej przygotowały się do mistrzostw świata w lotach w Planicy. W Polsce również powinno się udać utrzymanie finansowania kadr na kolejny sezon, choć związek też musi mierzyć się ze skutkami pandemii i sytuacja finansowa nie jest idealna.
W piątek powinniśmy zaś poznać oficjalny kalendarz letnich i zimowych skoków. Letnie skoki zostaną mocno okrojone i nie zobaczymy tradycyjnej rywalizacji trwającej od połowy lipca do pierwszego weekendu października. Wisła swoje zawody chciałaby zorganizować zaś w ostatni weekend wakacji. - Wszyscy będziemy mieć tak samo. Wiadomo, że ci bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy odnosili sukcesy, będą myśleć głównie o zimie, bo to jest celem. Te starty latem też jednak dużo dają, bo dowiadujesz się, w którym miejscu jesteś. To jest też taka odskocznia od treningów. Rytm startowy też jest potrzebny dla psychiki. Co do szans, to moim zdaniem jest większa szansa na rozegranie Letniego Pucharu Kontynentalnego niż Letniego Grand Prix. To jest moje zdanie, ale zobaczymy, jak będzie naprawdę. Wiadomo, że koszty organizacji LGP są duże. Wypłacane są duże nagrody, a w LPK wygląda to inaczej. Mniej jest też innych kosztów pośrednich. Trzeba zapłacić koszty zakwaterowania, sędziów itd. Organizowanie LPK to też nie są małe koszty, ale wydaje mi się, że pozostałyby na tym samym poziomie, co w latach ubiegłych - dodaje trener kadry B Maciej Maciusiak.