Niestety, trzy rewelacyjne skoki Polaków nie wystarczyły do trzeciego w tym sezonie podium w konkursie drużynowym Pucharu Świata. Dwie kapitalne próby w konkursie drużynowym zaliczył Kamil Stoch (130 i 133 metry), a bardzo dobry skok w drugiej serii oddał także Dawid Kubacki (134,5 metra). Mimo to biało-czerwonym zabrakło 4,2 pkt do trzeciej Słowenii, ale biało-czerwonym nie można im odmówić walki.
W ostatnich dwóch sezonach rzadko się zdarza, by to Kamil Stoch ciągnął naszą reprezentację w konkursie drużynowym (razy najlepszy z Polaków na ostatnie 12 drużynówek w PŚ), ale tym razem właśnie tak było. Po drużynówce w Lahti Stoch przyznał, że jego celem na ten sezon było "niezawalenie skoku w zespole", ale to mu się nie udało. W Oslo skakał jednak tak, jak na lidera przystało. Po dwóch skokach w Oslo 33-latek był niezwykle zadowolony, co sygnalizował zaciśniętymi pięściami i uśmiechem na twarzy. Przełożyło się także na indywidualne drugie miejsce wśród wszystkich skoczków biorących udział w sobotnich skokach (254,7 pkt). Najwyższą łączną notę osiągnął Johann Andre Forfang, który był lepszy o zaledwie 0,2 pkt.
W tym sezonie Kamil Stoch już kilka razy dawał nadzieję dobrymi skokami w treningach i kwalifikacjach, nie do końca potrafił przełożyć to na konkursy. Możemy mieć jednak nadzieję, że w niedzielę 33-letni Polak będzie jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa. Potwierdzają to również słowa Stocha. - Dzisiaj zdecydowanie dużo przyjemności i dobrej energii. Ogólnie dobrze się tutaj czuje od piątku. Coś drgnęło w mojej technice i czuje się pewniej. Po skoku Prevca pomyślałem, że szkoda, ale był to bardzo wyrównany konkurs, bardzo dalekie skoki. Wygrał ten, kto popełnił najmniej błędów - mówił Stoch na antenie TVP Sport.
Świetny występ w sobotę pozwolił Polakowi także awansować w klasyfikacji generalnej Turnieju Raw Air. Polak zaliczył awans aż o 20 miejsc i po trzech seriach zajmuje 7. miejsce. Do prowadzącego Constantina Schmida brakuje mu zaledwie 8,5 pkt, a do końca rywalizacji pozostało jeszcze 13 skoków.
Kamil Stoch nie ma dobrych wspomnień z legendarnej skoczni w Holmenkollen. W dotychczasowej karierze Polak tylko dwa ze swoich 70 podiów w Pucharze Świata zdobył na skoczni w Oslo (dwukrotnie trzecie miejsce), a ostatnie podium zdobył aż pięć lat temu! Dodatkowo skocznia w Holmenkollen źle kojarzy mu się z mistrzostw świata w 2011 roku, gdy Polak miał szansę na medal, ale skoczył źle. Na domiar złego rozluźnił się po wylądowaniu i zaliczył upadek. Wówczas skończył na 19. miejscu.
Kolejna niebezpieczna sytuacja zdarzyła się już w 2017 roku, gdy Polak walczył ze Stefanem Kraftem o Kryształową Kulę. Po pierwszej serii konkursu indywidualnego Stoch był piąty i mógł powalczyć o trzecie w karierze podium na Holmenkollen. Niestety, w trakcie drugiego lotu Stoch stracił równowagę w powietrzu i musiał bronić się przed upadkiem.
Po zawodach okazało się, że problemem były zużyte buty Polaka, które nie potrafiły idealnie utrzymać Stocha w równowadze. Te udało się dostarczyć na zawody w Trondheim, a Stoch odniósł zwycięstwo.