Kamil Stoch miał wielkie pretensje! Borek Sedlak wyjaśnia i przyznaje, że dostaje pogróżki od polskich kibiców

Kamil Stoch miał wielkie pretensje do Borka Sedlaka po niedzielnym konkursie na skoczni w Kulm. 38-letni Czech wyjaśnił w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", że nie puścił Polaka na stracenie i przyznał, że dostaje pogróżki od polskich kibiców.

- No i co, panie Borku? - rzucił do kamery sfrustrowany Kamil Stoch po skoku na 159. metr w niedzielnym konkursie na mamuciej skoczni w Kulm. Polak miał pretensje do Borka Sedlaka, asystenta dyrektora Pucharu Świata, że ten zapalił mu zielone światło w fatalnych warunkach. Teraz Czech wyjaśnił tę sytuację i przyznał, że tuż po konkursie rozmawiał ze Stochem.

- To nic dziwnego, że jeśli zawodnicy rywalizują o jakieś cele, to gdy wiatr krzyżuje im plany, bywają sfrustrowani. Jako były skoczek dobrze to rozumiem. Po tym, gdy po próbie Kamila jury odwołało finałową serię i uznało za końcowe rezultaty po pierwszym skoku, podszedłem do niego porozmawiać. To nie było żadne przepraszanie, raczej próba wyjaśnienia mu tego, co się stało - wyjaśnił Sedlak w rozmowie z Michałem Chmielewskim, dziennikarzem "Przeglądu Sportowego".

Zobacz wideo Wiatr ma wielki wpływ na skoki! Kibice w Zakopanem zamarli [WIDEO]

Gdy został zapytany o to, czy puścił Kamila Stocha na stracenie, odparł: - Nieprawda. Kamil Stoch długo musiał czekać na belce, ale gdy wiatr się uspokoił, nie było przeciwwskazań, żeby go wypuścić. Dopiero gdy ruszyła procedura i faktycznie ruszył, zobaczyłem, jak bardzo w kilka chwil wiatr się wzmógł.

Borek Sedlak dostaje pogróżki od polskich kibiców

38-letni Czech zdradził również, że skoczkowie często mają do niego pretensje, a zdarza się, że kibice z Polski wysyłają mu pogróżki. - Dla jasności - to, jak się zachowują się polscy kibice na skoczni i jak wiele dobrego robią dla atmosfery podczas konkursów, jest niezwykłe. Niestety przywiązanie do skoków i swoich zawodników przybrało takie rozmiary, że nie mają problemu, by wysyłać do mnie przez internet niewybredne wiadomości. To, jak łatwo dziś przychodzi ludziom obrażanie kogoś w sieci, jest zdumiewające i straszne. Po nieudanym skoku Kamila nie minęła minuta, a już widziałem w telefonie, że pojawiają się jakieś wiadomości - przyznał Borek Sedlak w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

Więcej o:
Copyright © Agora SA