W Garmisch-Partenkirchen odpadł w kwalifikacjach. W Innsbrucku i w Bischofshofen też nie wszedł do konkursów. W Predazzo był 45. i 33., w Titisee-Neustadt nie startował, w Zakopanem odpadł w kwalifikacjach, a następnie był naszym najsłabszym zawodnikiem w drużynówce. Jeszcze raz, liczbowo i skrótowo: q, q, q, 45., 33., DNS, DNS, q - tak wyglądały pierwsze dwa miesiące 2020 roku Kuby Wolnego.
Trudno uwierzyć, że było aż tak źle, prawda? Trudno, zwłaszcza gdy się pamięta, że w roku 2019 Wolny doskakiwał już prawie do podium indywidualnych konkursów Pucharu Świata (był czwarty w Vikersundzie i szósty na mamucie w Oberstdorfie), a drużynie pomagał wygrywać.
- Pojechaliśmy do Szczyrku, ale wiało tak mocno, że nie dało się potrenować. Dlatego jeszcze niewiele mogę powiedzieć - tak mówił mi dwa tygodnie temu Grzegorz Sobczyk. Podczas gdy kadra A startowała w Sapporo, jej drugi trener został w kraju z Wolnym i próbował pomóc mu wyeliminować mnożące się błędy. - Kuba wróci. To niemożliwe, żeby on nie skakał porządnie - dodawał asystent Michała Doleżala.
Tydzień temu Wolny wrócił do Pucharu Świata. W Willingen zapunktował po raz pierwszy w 2020 roku. Po pierwszej serii był 10., w drugiej miał trudne warunki i spadł na 23. miejsce. Teraz w Tauplitz też nie utrzymał pozycji zajmowanej na półmetku. W sobotę przez drugi słabszy skok zsunął się z miejsca 14. na 24. W niedzielę najpierw był dziewiąty w kwalifikacjach, później 21. w jednoseryjnym konkursie.
Loty już w ubiegłym sezonie stały się specjalnością naszego najmłodszego skoczka z kadry A. Od Oberstdorfu przez Vikersund i Planicę bił wtedy swój rekord życiowy aż pięć razy. Wyśrubował go do poziomu 237,5 m. To o metr dalej niż życiówka Dawida Kubackiego.
Ten wynik Wolny uzyskał w drużynówce w Planicy, która kończyła poprzedni sezon. Teraz drużynówka w Planicy też skończy sezon. A jej stawka będzie jeszcze wyższa. Wtedy nagrodą były punkty do klasyfikacji Pucharu Narodów i satysfakcja z ładnego pożegnania z opuszczającym Polskę po trzech latach Stefanem Horngacherem. Teraz walka będzie się toczyła o medale.
Dwa lata temu na MŚ w lotach w Oberstdorfie jeszcze bez Wolnego w składzie (skakali: Piotr Żyła, Stefan Hula, Dawid Kubacki i Kamil Stoch) zajęliśmy trzecie miejsce. Teraz Hula jest bez formy, kolejną bardzo trudną zimę przeżywa przez lata pewniak do drużyny Maciej Kot. Dlatego od Wolnego w bardzo dużej mierze będą zależały nasze medalowe szanse.
Na początku bieżącego sezonu z Wolnym w składzie Polska była trzecia w Wiśle. To był dziwny konkurs, wietrzna druga seria była dla nas pechowa, spadliśmy w niej z pierwszego miejsca. Następną drużynówkę, w Klingenthal, wygraliśmy w świetnym stylu, wyprzedzając drugą Austrię o 25 punktów. Wtedy nie mieliśmy słabego ogniwa. Indywidualnie Kubacki miał drugą notę, Żyła czwartą, Wolny siódmą, a Stoch 13.
Półtora miesiąca później w Zakopanem Wolny był dopiero 56. w kwalifikacjach. Biorąc pod uwagę również treningi, na równie słabym poziomie skakali pozostali Polacy. Michal Doleżal nie miał dobrego kandydata na czwartego skoczka do drużyny i postawił na Wolnego. W drużynówce, którą skończyliśmy na piątym miejscu, Kuba miał dopiero 30. notę na 32. zawodników, którzy wystartowali w obu seriach. Ale nie popisał się też mający 19. wynik Żyła. Wobec tego druga nota Kubackiego i szósta Stocha nie wystarczyły do podium. Do trzeciej Słowenii zabrakło nam 6,4 pkt.
Teraz na Kulm Wolny w obu konkursach skakał tak, jak zawodnik numer cztery do drużyny skakać powinien. A wiemy, że może skakać jeszcze lepiej i mamy prawo wierzyć, że rozkręci się przez ponad miesiąc, który został do MŚ w Planicy.
Warto pamiętać, że w niedzielę dobrze spisali się czwarty Stoch i dziewiąty Żyła, ale Kubackiemu skok kompletnie nie wyszedł. Po błędzie na progu i w pierwszej fazie lotu nasz najlepszy w tym sezonie zawodnik zajął dopiero 32. miejsce. Kubacki uzyskał notę tylko 181,5 pkt. To ocena gorsza aż o 51,1 pkt od najlepszego w konkursie Stefana Krafta. Przy normalnym skoku Kubackiego śmiało moglibyśmy dodać Polsce około 40 punktów. Oczywiście błędy naszym skoczkom mogą się zdarzyć i w Planicy. Jednak chodzi o to, by pokazać, jaki potencjał mamy. Bardziej widać go w sobotnich wynikach. Wtedy pierwszy Żyła, piąty Kubacki i siódmy Stoch zdobyli tak dużo punktów, że po prostu solidny występ Wolnego (24. miejsce) wystarczyłby do zwycięstwa Polski, gdyby to była drużynówka.
A Wolny naprawdę może latać dalej. W zeszłym sezonie był kolejno: 25., 16. i 6 w Oberstdorfie, czwarty w Vikersundzie oraz dwa razy 12. w Planicy. I choć tamten sezon był dla Kuby zdecydowanie lepszy od obecnego, to widać, że 24-latek odżywa. - Przed tym weekendem mój apetyty był większy, ale trzeba brać to, co jest - mówił przed kamerą TVP po niedzieli na Kulm. - Myślę, że jestem na dobrej drodze, żeby wejść na wyższy poziom - przekonywał w rozmowie z grupą polskich dziennikarzy obecnych pod skocznią.