Dawid Kubacki wskoczył do grona legend. Na zawsze zostanie w historii Pucharu Świata. Ze swoją serią będzie w czołówce i za 40 lat

Ma coś, w czym pokonał uznawanego za skoczka wszech czasów Mattiego Nykaenena i mającego najwięcej zwycięstw w historii Gregora Schlierenzauera. Ma taką statystykę, w której dawno zdystansował wielkich Adama Małysza i Kamila Stocha. Dawid Kubacki zajmując szóste miejsce w niedzielnym konkursie w Sapporo przerwał swoją serię podiów w Pucharze Świata. Licznik zatrzymał się na 10 takich startach. Szkoda, ale powodu do smutku nie ma. Skoro Kubacki potrafił napisać taką historię, to stać go na kolejne.

Po pierwszej serii był drugi. W rundzie finałowej na kapryśnej Okurayamie trochę nie miał szczęścia do wiatru, trochę też zabrakło do ideału, jeśli chodzi o technikę. W efekcie skończył zawody poza podium. Trzeci Ryoyu Kobayashi od szóstego Dawida Kubackiego był lepszy nieznacznie, o 4,8 pkt. Seria Polaka mogła trwać, zabrakło niewiele. Ale skoro się skończyła, warto spojrzeć na nią, pokazując szersze tło.

Zobacz wideo

Małysz miał 92 podia, Stoch 69. Ale do takiej serii się nie zbliżyli

Adam Małysz zdobył w swojej karierze cztery tytuły mistrza świata, cztery medale olimpijskie i cztery razy wygrał Puchar Świata. Wygranych konkursów PŚ miał ponad dwa razy więcej niż Kubacki ma podiów (39:19). Na pucharowe podium w historii częściej od Małysza wskakiwał tylko Janne Ahonen (108 razy Fin i 92 razy Polak). A mimo to najlepsza seria podiów "Orła z Wisły" była prawie dwa razy gorsza od tej Kubackiego. On w Top 3 potrafił skończyć najwyżej sześć kolejnych konkursów. Dokładnie taką samą passę miał trzykrotny mistrz olimpijski, zdobywca dwóch Kryształowych Kul, zwycięzca 35 konkursów i zawodnik będący na pucharowym podium już 69 razy, czyli Stoch.

Ani Małysza, ani Stocha nie znajdziemy w poniższym zestawieniu.

Właściwie z największych skoczków ostatnich lat dwóch polskich asów brakuje w tym gwiazdozbiorze najbardziej. Kubacki znalazł się w towarzystwie niemal samych arcymistrzów. Może trochę odstaje jedynie Richard Freitag. Tylko on nigdy nie zdobył indywidualnie medalu igrzysk olimpijskich lub mistrzostw świata. Od wyliczenia zdobyczy pozostałych z tylko tych dwóch mistrzowskich imprez może się zakręcić w głowie. Uwaga:

  • Ahonen: dwa złota i dwa brązy MŚ
  • Prevc: srebro i brąz IO oraz srebro i brąz MŚ
  • Nykaenen: trzy złota i srebro IO oraz złoto, srebro i dwa brązy MŚ
  • Schlierenzauer: dwa brązy IO oraz złoto i trzy srebra MŚ
  • Kraft: dwa złota i dwa brązy MŚ
  • Morgenstern: złoto IO oraz złoto, srebro i brąz MŚ
  • Weissflog: dwa złota i srebro IO oraz dwa złota, srebro i dwa brązy MŚ
  • Bredesen: złoto i srebro IO oraz złoto MŚ
  • Goldberger: dwa srebra i dwa brązy MŚ
  • Hannawald: srebro IO i srebro MŚ
  • Ammann: cztery złota IO oraz złoto, srebro i dwa brązy MŚ

Kubacki specjalistą od niespodzianek

Kubacki wskoczył w towarzystwo legend. Nykaenen, Morgenstern, Weissflog i Bredesen, a z nimi Stoch to jedyni w historii skoczkowie, którzy wygrali indywidualnie igrzyska, MŚ, Puchar Świata i Turniej Czterech Skoczni, a Nykaenen jako jedyny dołożył do tego jeszcze złoto MŚ w lotach. Kubacki dopiero rok temu wygrał pierwszy w życiu konkurs PŚ (w styczniu 2019 roku w Predazzo) i pierwszy złoty medal imprezy mistrzowskiej (w marcu 2019 roku MŚ w Seefeld). Miesiąc temu niespodziewanie wygrał Turniej Czterech Skoczni. Jego obecność niemal na szczycie zestawienia skoczków z największą liczbą podiów z rzędu to kolejne osiągnięcie, którego trudno było się spodziewać. Przecież w tym momencie, na miesiąc przed 30. urodzinami, Kubacki ma dopiero cztery wygrane konkursy PŚ i 19 podiów.

Trzeci obecnie skoczek sezonu 2019/2020 przeżywa swój zdecydowanie najlepszy czas w długiej już karierze. Po 19 z 30 indywidualnych startów tego sezonu pozostaje w walce o Kryształową Kulę. Prowadzący Stefan Kraft jest w formie, w Sapporo był drugi i pierwszy. Austriak ma 139 pkt przewagi nad Polakiem, ma o wiele większe doświadczenie i sukcesy. Ale Kubackiego nie wolno skreślać. Powinni o tym pamiętać wszyscy, którzy całkiem niedawno mówiliby "niemożliwe", gdyby słyszeli, że Dawid zostanie najpierw mistrzem świata, później zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni, a następnie człowiekiem, który stanie na podium aż 10 kolejnych konkursów PŚ.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.