Klemens Murańka w Sapporo może zrobić furorę. "Będzie w Top 10, jeśli skoczy swoje"

- Punkty? Ja myślę, że jak Klimek takie same skoki pokaże, to będzie w pierwszej dziesiątce. Tylko musi ze spokojem zrobić swoje - mówi Maciej Maciusiak, trener kadry B polskich skoczków narciarskich. Czy w ten weekend w Sapporo do bardzo dobrze spisujących się w Pucharze Świata Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły doskoczy drugi i pierwszy zawodnik konkursów Pucharu Kontynentalnego rozegranych w Sapporo kilka dni temu?

Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł i Andrzej Stękała - w takim składzie Polska wystąpi w Sapporo.

Kubacki, Stoch i Żyła skaczą tej zimy bardzo dobrze. Ale za nimi jest pustka. Coraz bardziej brakuje nam czwartego solidnego zawodnika, który zdobywałby punkty do Pucharu Narodów i przede wszystkim byłby pewnym kandydatem do startów w konkursach drużynowych. Po ostatnich występach Murańki chcemy wierzyć, że w drugiej połowie sezonu będzie regularnie startował i punktował w Pucharze Świata. Podopieczny trenera Maciusiaka z kadry B tydzień temu w Sapporo zajął drugie i pierwsze miejsce. I zaczekał w Japonii na konkursy Pucharu Świata, które na skoczni Okurayama odbędą się w ten weekend.

Treningi w Sapporo w piątek o godz. 6.30 czasu polskiego, kwalifikacje do sobotnich zawodów o 8.30. Transmisja w Eurosporcie, relacje na żywo na Sport.pl

Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Nie bałeś się zostawić Klemensa Murańki w Sapporo z tymi szalonymi Japończykami, którzy po konkursach Pucharu Kontynentalnego porwali naszego skoczka do siebie i skandowali jego nazwisko?

Maciej Maciusiak: Ha, ha! Ci kibice są w Sapporo na każdych zawodach. Jak Klimek wszedł na podium, to zaczęli krzyczeć "Mu-rań-ka! Mu-rań-ka!", a mnie poprosili, żebym podszedł. Ledwo dało się z nimi dogadać, ale zrozumiałem, że chcą, żeby po dekoracji Klimek do nich przyszedł. Co było dalej, to już każdy może zobaczyć na nagraniu, które jest w serwisie Youtube. Nam było bardzo miło, że tacy zapaleńcy szczególnie docenili występy Klimka. Nie było ich za dużo, ale jak na Japonię i zwłaszcza jak na Puchar Kontynentalny, to i tak była spora publika i zrobiła fajny doping.

 

Przez lata oglądania skoków i pisania o nich przekonałem się, że to dziwny, nieprzewidywalny sport. Ale zastanawiam się czy aż na tyle, że i Ty jesteś zaskoczony formą Murańki i jego wynikami z Sapporo. Powiesz szczerze?

- Jasne, że to jest niespodzianka. Bardzo miła. A największą nie są wyniki, tylko to jak skoki Klimka wyglądały technicznie. Przed wylotem do Sapporo skakaliśmy na treningu w Zakopanem i jeszcze nie do końca skoki Klimkowi wychodziły. Najważniejsze okazało się, że mimo to Klimek jechał do Japonii z jasnym planem, z czystą głową. Widać było po nim radość i z podróży, i z tego, że znów będzie w Japonii, którą lubi. Bardzo dobre nastawienie pomogło. A rezultaty? Muszę być szczery i powiedzieć, że jestem zaskoczony. Przecież startowała cała czołówka z Kontynentala. Jeszcze tydzień wcześniej Klimek w takiej stawce nie wszedł do drugiej serii, a nagle w Sapporo był drugi i pierwszy. Nie przez przypadek, tylko dzięki bardzo solidnym skokom. Aż trochę szkoda pierwszego dnia, bo też mógł zwyciężyć. Odbił sobie drugiego dnia. Biła od niego pewność.

Dotarło do Was, że w niedzielę w Zakopanem na wniosek spikera zawodów publiczność odtworzyła zdarzenie z Sapporo i Wielka Krokiew skandowała "Mu-rań-ka! Mu-rań-ka!"?

- Poważnie? Ominęła nas cała ta atmosfera.

No właśnie - mówisz, że Klimek leciał do Japonii z radością. Nie było mu ani trochę żal, że omija go Puchar Świata w jego domu, na skoczni, na której się wychowywał?

- On jest doświadczonym zawodnikiem i wiadomo, że jego celem są starty w Pucharze Świata. Ale czuł, że lepiej dla niego będzie wyjechać i wystartować w większym spokoju.

Teraz tego spokoju nie będzie miał. Nie wolał jechać z Tobą do Planicy na kolejne Puchary Kontynentalne? Chętnie został w Sapporo, by zaczekać na Puchary Świata?

- Już po pierwszym dniu, po drugim miejscu, wiedziałem, że będzie naleganie, żeby Klimek w Sapporo został. I wtedy porozmawiałem z nim. Wracaliśmy z dekoracji i gadaliśmy w autobusie. Wtedy jeszcze ustaliliśmy, że wracamy razem do Europy, jedziemy do Planicy, że Klimek cały period Pucharu Kontynentalnego startuje z czystą głową, bez myślenia o powrocie do Pucharu Świata. Ale następnego dnia Klemens wygrał i obaj poczuliśmy, że jednak warto jest wdrożyć nowy plan. Przecież on po to trenuje, żeby się sprawdzać w Pucharze Świata. Powiedziałem mu tylko, że ma spokojnie czekać na konkursy i nie nastawiać się na nic innego niż tylko takie skakanie jak w Kontynentalu. Powiedziałem: "Klimek, nic więcej od ciebie nie oczekuję. Zrób swoje i to zupełnie wystarczy, nic nie kombinuj". Skoki bardzo zależą od głowy. Wierzę, że Klimek nie przedobrzy. Naprawdę jestem dobrej myśli, bo pokazał wielki spokój, a pewność siebie w nim wręcz buzowała. Zauważyłem to szczególnie jak sobie z Pawłem Wąskiem dogryzali. My się z Klimka zawsze trochę śmiejemy, wymieniając gdzie to już wygrywał w Kontynentalu. I jak w niedzielę w serii próbnej Klimek skoczył słabiej, to Paweł się śmiał, że stracił szansę, żeby znów wszyscy mówili, że Murańka wygrał Kontynental. A wtedy Klimek popatrzył, uśmiechnął się i powiedział "Przecież ja to dziś wygram". Zapamiętałem to sobie i po konkursie przypomniałem Pawłowi, co Klimek powiedział po serii próbnej.

Jesteś przekonany, że skakanie takie jak w Pucharze Kontynentalnym da Murańce punkty w Pucharze Świata?

- Punkty? Ja myślę, że jak Klimek takie same skoki pokaże, to będzie w pierwszej dziesiątce. Tylko, tak jak mówię, musi ze spokojem zrobić swoje.

Wiesz, że mało kto uwierzy, że to możliwe? Po dobrych startach w Kontynentalu wiele osób twierdziło, że Murańka miał po prostu szczęście do wiatru.

- No to mógłby im Klimek trochę utrzeć nosa.

Zauważasz, że dla wielu ważniejsze od dobrych skoków Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły stały się problemy zaplecza? Ja też uważam, że trzeba o nich mówić, ale drażni mnie niedocenianie sukcesów, a nawet twierdzenie, że szkoda, że one są, bo odwracają uwagę od kłopotów polskich skoków.

- To jest Polska, u nas tak jest. Chociaż to prawda, że nie ma zaplecza na poziomie nawet Pucharu Kontynentalnego. Sam nie mam kogo brać na zawody. Ale żeby dołować tych, którzy skaczą? Po co? Trudno, ja się tym nie będę przejmował, ja będę cały czas utrzymywał w chłopakach motywację. Bo co to by dopiero było, gdyby i oni pokończyli ze skokami? Pamiętam, w jakiej sytuacji byli choćby Piotrek Żyła czy Dawid Kubacki, kiedy karierę kończył Adam Małysz. Mało kto wtedy wierzył w tych chłopaków.

W Pucharze Świata wyróżniał się wówczas tylko Kamil Stoch.

- Przecież na ostatnie Sapporo Adama pojechałem m.in. jako trener Piotrka wyrzuconego z kadry A. Pamiętam do dziś, jak on skakał z radości, gdy zdobył tam pierwsze punkty w sezonie [za 26. miejsce]. Czekaliśmy, liczyliśmy, czy mu wystarczy do wejścia do drugiej serii. I od tego się wszystko zaczęło, później już regularnie jeździł na Puchary Świata.

Masz pomysł, jak teraz pomóc Maciejowi Kotowi i Stefanowi Huli? Michal Doleżal powiedział w Zakopanem, że jako bardzo dobry trener możesz wymyślić coś nowego. Wymyślisz?

- Najpierw muszę z nimi porozmawiać. Wiem, że we wtorek skakali w Zakopanem, a ja się z nimi spotkam w piątek. Porozmawiamy, dowiem się co czują, co chcą robić na skoczni. Musimy się zrozumieć, nie może być tak, że im będę mącił, coś narzucał. Musimy mieć wspólny język.

Ich zaufanie już chyba masz, nie zaczynacie przecież od etapu przedstawiania się sobie nawzajem.

- Zgadza się, znamy się dobrze od lat, pracowaliśmy już razem, ciągle się spotykamy. Nawet we wtorek ze Stefanem spotkaliśmy się w Szczyrku, bo po południu ja zawiozłem na trening swojego syna, a Stefan był ze swoją córką.

Wróćmy jeszcze do tego treningu w Zakopanem przed Pucharem Świata. Murańka skakał razem z Kotem, Hulą, z Wolnym - ze wszystkimi, którzy szykowali się na PŚ?

- Tak, to było w środę.

I mówisz, że wtedy Murańka na tle kolegów nie błyszczał? To ważne, bo jak już zajął drugie i pierwsze miejsce w Sapporo, to wielu zaczęło twierdzić, że błędem było wysyłanie go Japonii, że powinien zostać w Zakopanem i pewnie skakałby w drużynie, pomagając jej zająć miejsce na podium.

- Klimek naprawdę dobrze zaczął skakać w Sapporo. A tuż przed PŚ w Zakopanem najlepiej skakał Andrzej Stękała.

Któremu później nie wyszło, bo odpadł w kwalifikacjach i był tak rozczarowany, że jako jedyny polski skoczek nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.

- Tak to jest, nigdy nic w skokach nie wiadomo. Tu się z weekendu na weekend dużo zmienia.

Może Murańce zmieni się aż tak, jak się zmieniło Kubackiemu? On też nie zakwalifikował się do drugiej serii, a tydzień później był na podium. Choć oczywiście trzeba zachować proporcje, pamiętać, że to się działo w Pucharze Świata, a nie Kontynentalnym.

- Tak, ale sytuacja wyglądała podobnie. Oby i Klimek poszedł teraz drogą swoich najlepszych skoków. A na Andrzeja też bardzo liczę. W Zakopanem mu nie wyszło, bardzo ciężko to przeżył, ale jak się dowiedział, że zostaje w Pucharze Świata, to załamanie szybko odeszło. Wierzę, że się mentalnie przygotuje. Podbudowało go, że dostał szansę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.