Michal Doleżal zapowiada zmiany w kadrze przed kolejnymi zawodami PŚ

- W Zakopanem jest tak pięknie, że aż człowiek czuje dodatkową presję po piątym miejscu w drużynie. Szkoda, że minimalnie zabrakło do podium. Byłoby wspaniałe święto dla kibiców - mówi Michal Doleżal w rozmowie ze Sport.pl. Czeski trener polskiej kadry skoczków uważa, że duże szanse na podium mamy w niedzielę. A nawet, że konkurs indywidualny w Top 3 może skończyć dwóch jego zawodników.
Zobacz wideo

W sobotę na Wielkiej Krokwi najlepsi byli Niemcy prowadzeni przez Stefana Horngachera. Odskoczyli wszystkim wyraźnie, drugich Norwegów pokonali różnicą 40 punktów. Z trzema dobrymi zawodnikami, ale bez chociaż solidnego czwartego Polska nie miała szans na zwycięstwo. Ale drużynówkę mogliśmy skończyć na podium, mimo że Jakub Wolny jest daleko od wysokiej formy, a i Piotr Żyła swój normalny poziom pokazał tylko w jednym skoku. Trzecia Słowenia piątą Polskę wyprzedziła o zaledwie 6,4 pkt. Szkoda, ale w niedzielę znów skaczemy u siebie. I trener Doleżal przekonuje, że niedziela może być dla nas.

Konkurs o godzinie o 16, seria próbna 15. Relacje na żywo na Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Za Wami 18 i przed Wami jeszcze 18 konkursów sezonu. Wygraliście pięć, 12 razy byliście na podium, najwięcej ze wszystkich drużyn. Wygraliście też Turniej Czterech Skoczni, czyli rzeczy pozytywnych jest dużo, ale mimo wszystko cały czas trochę musisz się tłumaczyć.

Michal Doleżal: Tak jest. My też nie jesteśmy do końca zadowoleni. Na pewno stać nas, żeby wszyscy nasi zawodnicy chociaż minimalnie punktowali w każdych zawodach. W lecie tak to wyglądało. Musimy się cieszyć z tego, że wygrywamy, ale też jest w nas niedosyt, że ciągle dobrze skacze tylko trójka Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła.

Nie żałujesz, że na drużynówkę w Zakopanem wybrałeś taki skład, jaki wybrałeś?

- Nie.

Bo tak naprawdę to nie do końca przez skoki Jakuba Wolnego nie było nas na podium?

- Kuba w piątek skoczył nieźle w pierwszym skoku, później trochę go spięło, ale wiedząc, że tak naprawdę czwartego zawodnika do drużyny nie mamy i musząc szybko reagować, wybrałem jego i nie żałuję. U niego problem jest w pozycji dojazdowej. On potrafi prosto lecieć, z innymi rzeczami też nie ma wielkich problemów. A pozycja to najmniejszy błąd, u niego była mniejsza rzecz do poprawy niż u Maćka Kota czy u Stefana Huli. Poza tym wiemy, że Kuba zawsze w konkursach drużynowych spisywał się lepiej niż w indywidualnych. I w sobotę to też pokazał. Walczył, zrobił maksimum tego, na co teraz go stać. Tak, to było nasze ryzyko, ale czasami trzeba takie decyzje podejmować. Na pewno trzeba, gdy wyraźnie brakuje czwartego równego zawodnika.

Na swoje maksimum nie skoczył Piotr Żyła. W pierwszej serii spokojnie mógł zdobyć te punkty, których ostatecznie nam zabrakło do podium, prawda?

- Na pewno stać nas, żeby walczyć o podium, ale patrzmy na całą drużynę, na czterech skoczków, na osiem skoków. Raz jeden zawodnik skoczy lepiej, raz drugi. Tak było w sobotę. Do podium niestety nie wystarczyło i jest niedosyt.

Obniżając belkę Dawidowi Kubackiemu chciałeś jeszcze to podium zaatakować rzutem na taśmę? Liczyłeś, że on i tak skoczy bardzo daleko, a dodatkowo dostanie punkty za Twój manewr?

- Nie mieliśmy nic do stracenia. Ryzykowaliśmy do samego końca. Za obniżenie belki zyskaliśmy 4,7 pkt. Gdybym obniżył jeszcze o jeden stopień, to pewnie zyskalibyśmy więcej [pod warunkiem, że Kubacki doleciałby chociaż do 133. metra. Bo warunek dostania punktów za obniżenie belki przez trenera jest taki, że zawodnik osiągnie chociaż 95 proc. rozmiaru skoczni. W przypadku wielkiej Krokwi HS to 140 m, więc trzeba dolecieć do 133. metra] i w czołówce byłoby jeszcze ciaśniej. Może szkoda, że tak nie zrobiłem. No ale próbowaliśmy wszystkiego, do samego końca.

Chyba trochę też się bałeś, że jeśli nie obniżysz Dawidowi belki, to on zrobi sobie krzywdę? Wcześniej Yukija Sato skoczył przecież 147 metrów, aż o 3,5 m poprawiając dotychczasowy rekord skoczni Kubackiego.

- Tak, o tym też myślałem. W tej fazie konkursu wiatr był minimalny, uspokoił się [a wcześniej wiał z tyłu, przeszkadzając skoczkom], można było dalej polecieć. Ale rekordy nie są najważniejsze, myślałem o bezpieczeństwie Dawida.

Kubacki indywidualnie miał w sobotę drugą notę, tylko o 0,3 pkt lepszy od niego był Stephan Leyhe. Z Dawida jesteś najbardziej zadowolony? Czy może z cały czas równo i daleko skaczącego w Zakopanem Kamila Stocha?

- Cała nasza mocna trójka skacze teraz bardzo dobrze, ale najwięcej radości miałem z drugiego skoku Kamila, bo to był świetny skok.

Dawid był prawie najlepszy ze wszystkich, a chyba skakał z rezerwą?

- Tak, z rezerwą w obu skokach. Od razu po konkursie szybko je przeanalizowaliśmy. Wystarczyła chwila rozmowy, bo Dawid jest w formie i bardzo dobrze wszystko czuje.

Co możesz zrobić, żeby reszta kadry zaczęła skakać lepiej? Możesz teraz zmienić metody treningowe, czy możesz tylko czekać, dawać zawodnikom złapać oddech?

- Trenowało się latem, teraz już nic się całkowicie nie zmieni. Można odpuścić jakieś zawody, poskakać spokojnie, a nie w konkursach. W tygodniu przed Pucharem Świata w Zakopanem Maciek ze Stefankiem skakali tu, na Wielkiej Krokwi. Wyglądali inaczej niż teraz, dużo lepiej. A przyszły zawody, pojawił się stres i błędy znów się stały bardziej widoczne. Myślimy o zmianach w kadrze na Sapporo. Rozważamy różne opcje.

Jest taka opcja, żeby w Sapporo zaczekał na Was Klemens Murańka, który teraz zajął tam drugie miejsce w Pucharze Kontynentalnym (po przeprowadzonym wywiadzie, Murańka wygrał drugi konkurs PK w Sapporo - red.)?

- Tak, to jest jeden z wariantów. Na pewno dojdzie do zmian w składzie. Ale poczekam na zawody indywidualnie w Zakopanem i też na to, jak się do końca będzie rozgrywał Kontynental w Sapporo.

W sobotę Zakopane nie fetowało polskiego podium, ale w niedzielę chyba mamy na nie większe szanse? Może nawet pierwszy raz za Twojej kadencji w Top 3 będzie dwóch Polaków?

- Myślę, że jesteśmy w stanie to zrobić.

Czy widzisz, że Kubackiemu, Stochowi i Żyle atmosfera Zakopanego służy?

- W całym Pucharze Świata nigdzie nie ma lepszej atmosfery. Na całym świecie widać, że polscy kibice robią atmosferę. Oni gdzie nie przyjeżdżają, to ożywiają stadiony, trybuny. A w Zakopanem jest tak pięknie, że aż człowiek czuje dodatkową presję i więcej niedosytu jeśli przyjdzie taki wynik jak w sobotę, czyli piąte miejsce w drużynie. Szkoda, że minimalnie zabrakło do podium. Bylibyśmy na nim, to od razu byłoby wspaniałe święto dla kibiców.

Czy skoki w Zakopanem są jak hokej w Czechach, a Wasz odpowiednik Adama Małysza to Jaromir Jagr?

- Na pewno tak jest! Obaj są legendami sportu i obaj mają w swoich krajach duży wpływ na ludzi, na popularyzację swoich dyscyplin. Faktycznie można powiedzieć, że Jagr w Czechach jest jak Adam w Polsce.

Wy macie o tyle lepiej, że Jagr jeszcze gra i strzela bramki w Kladnie. A lat ma przecież tyle co Noriaki Kasai, to rocznik 1972.

- No, niesamowity jest, 48 lat już ma.

Ty jesteś fanem hokeja? Chodzisz na mecze?

- Tak, zawsze oglądam i chodzę kiedy mam możliwość. Nawet w piątek w nocy oglądałem All-Star Game NHL. Zaczęło się późno, gdzieś około drugiej, ja byłem zmęczony i nie dałem rady zobaczyć wszystkiego, trochę przysypiałem. Ale widziałem na przykład konkurs prędkości strzałów.

W 2015 roku mieliście w Czechach mistrzostwa świata, a na mecze Waszej kadry do praskiej hali przychodziło po 17 tysięcy ludzi. Czy robili podobną atmosferę, jak kibice w Zakopanem? A może jeszcze lepszą, tylko Ty tego nie powiesz, bo nie chcesz się narazić Polakom?

- Ha, ha! Nie, nie, tu słychać kibiców tak bardzo, że czasem nie słyszę swoich słów, kiedy z kimś próbuję rozmawiać. A przecież tu jest otwarta przestrzeń. W hali jest inna akustyka, inaczej się wszystko rozchodzi. Ale na pewno nie powiem, że tam jest lepiej.

Na pewno w żadnej hali świata nie było głośniej niż pod Wielką Krokwią w 2002 roku. Pamiętasz tamte szalone konkursy?

- 2002 rok? Chyba nie.

Naprawdę? Adam Małysz minimalnie wygrał ze Svenem Hannawaldem, a Ty skakałeś w tamtym konkursie i byłeś 45. Nie pamiętasz jak ze szczęścia oszalało około 100 tysięcy Polaków będących wokół skoczni?

- Serio, nie. Wiesz co, Zakopane dla mnie zawsze było wyjątkowe i chyba wszystkie konkursy sprzed lat mi się złączyły w jedno. Tu zawsze ludzie stoją nie tylko na trybunach, ale i za stadionem. Tu zawsze jest biało-czerwone piekło.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.