Dramatu mimo wszystko nie ma. Ale tylko dlatego, że sytuację ratuje bardzo dobra forma Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Oni skaczą tak, że nawet przy słabej dyspozycji Wolnego Polska powinna walczyć o podium.
To pokazały już piątkowe kwalifikacje. W nich Wolny wypadł bardzo źle (56. miejsce), a Żyła skoczył tylko poprawnie (był 26.), a i tak po zsumowaniu not okazało się, że do ex aequo drugich Niemców i Słoweńców zabrakłoby nam zaledwie 6,8 pkt.
Można stawiać, że w sobotnim konkursie nie zawiodą Kubacki (wygrał kwalifikacje) i Stoch (był piąty), że dużo lepiej, na poziomie Top 10, będzie skakał Żyła. Ale trudno zakładać, że równo i daleko będzie skakał też Wolny. On ma problem. A że kłopoty mają też Maciej Kot, Stefan Hula czy Aleksander Zniszczył, to Michał Doleżal musiał wybierać mniejsze zło. Trener uznał, że to Wolny, bo może jest jeszcze bardziej rozchwiany niż Kot, ale za to ma w tym momenie większy potencjał (to podobno pokazały środowe treningi na Wielkiej Krokwi).
W każdym razie pewne jest, że bez stabilnego czwartego zawodnika musimy myśleć raczej o załapaniu się na podium niż o pierwszym miejscu. - Żeby walczyć o zwycięstwo, to czwarty musiałby być w czołowej dwudziestce - mówi Adam Małysz. - Ale może jakiś cud się zdarzy i ten czwarty dostanie jakiegoś olśnienia? - dodaje.
Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Hula, Maciej Kot i Piotr Żyła - dwa lata temu taką piątką polska drużyna zdobyła dwa medale wielkich imprez.
Niemal równo dwa lata temu brąz MŚ w lotach wywalczyliśmy w składzie Żyła, Hula, Kubacki, Stoch. Dzień przed drużynówką konkurs indywidualny Żyła skończył na 17. miejscu i był najsłabszym z naszych skoczków (Stoch zdobył srebro, Kubacki był 10., Hula 13.). Kot startował tylko jako przedskoczek, bo zgłosić mogliśmy maksymalnie czterech zawodników. A do czwórki nie zmieścił się po tym jak na jedynym treningu był najgorszy z Polaków, czyli 29.
Miesiąc później na igrzyskach nie skakał Żyła. Przegrał rywalizację z kolegami. Na ostatnich treningach przed konkursem indywidualnym na dużej skoczni i przed drużynówką był 32., 29. i 26. Nasza czwórka była na tyle mocna, że gdy Stoch zdobywał złoto, to najgorszy z Polaków Kot zajmował 19. miejsce (Kubacki był 10., a Hula 15.).
Skoro z tak dobrymi najsłabszymi ogniwami Polska zdobywała "tylko" brązowe medale, to z poziomem prezentowanym dziś przez Wolnego naprawdę cokolwiek więcej niż trzecie miejsce byłoby niespodzianką. Poprzedni sezon pokazał, że im gorzej spisuje się nasz czwarty zawodnik, tym trudniej jest nam o podium.
Rok temu w Zakopanem zajęliśmy trzecie miejsce, korzystając z kłopotów Norwegii (przez nieregulaminowy kombinezon pod koniec konkursu został zdyskwalifikowany Johan Andre Forfang)
Najsłabszy z Polaków był wówczas Żyła, który miał 24. notę na 31 zawodników, którzy skoczyli po dwa razy. Ponad stan skoczył Kot, indywidualnie 22., a realnie będący naszym najsłabszym ogniwem. On w kwalifikacjach był dopiero 41. Przez cały poprzedni sezon Kot uciułał zaledwie 25 punktów w PŚ. Już teraz, w połowie zimy 2019/2020, jest lepszy. Wciąż szuka formy i jest daleko od jej znalezienia, ale w tym momencie ma 37 pucharowych punktów.
Wracając do drużyny i jej zawodnika numer cztery, to po Zakopanem 2019 coraz mocniej przekonywaliśmy się, jak poważny robi się dla nas problem z dorzuceniem kogoś solidnego do trójki Stoch, Kubacki, Żyła. Na PŚ w Lahti zajęliśmy czwarte miejsce, bo choć Kubacki, Stoch i Żyła mieli indywidualnie piątą, szóstą i siódmą notę, to Wolny był dopiero 26. na 33. skaczących w obu seriach.
Na MŚ w Innsbrucku też zajęliśmy czwarte miejsce. Stefan Horngacher miał rację, gdy mówił, że żaden z jego skoczków nie pokazał pełni swoich możliwości. Ale wyniki pokazywały, że Stoch (szósty), Kubacki (dziewiąty) i Żyła (14.) nie byli od tego aż tak daleko jak Hula (28. na 32. skaczących w obu seriach).
Po MŚ mieliśmy jeszcze tylko czwarte miejsca w Oslo i Vikersundzie, ale akurat wtedy problemem był dołek Stocha. On w tamtych konkursach był najsłabszym Polakiem, miał noty w trzeciej dziesiątce.
Zakopane 2020 to moment, w którym nasz problem z czwartym skoczkiem do drużyny stał się największy od czasów gdy kadrę prowadził jeszcze Łukasz Kruczek. Ale w ostatnim sezonie jego pracy(2015/2016) problemy - i to duże - na zupełnie innym poziomie (granica trzeciej i czwartej dziesiątki) skakali też nasi dzisiejsi liderzy.