Adam Małysz: - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie (decyzja zostanie podjęta po trzech piątkowych skokach- przyp.red). Wiem, że Jakub Wolny, Maciej Kot i Stefan Hula dobrze skakali tutaj na treningu przed PŚ w Zakopanem (wtorkowym - przyp red.), ale ci dwaj ostatni dobrze skakali też przed Titisee-Neustadt. Później na zawodach przychodziło trochę stresu i te skoki się zmieniały. Mam nadzieję, że teraz to się po prostu odwróci, a z treningu wyciągnęli tyle, że teraz będą mogli pokazać się z lepszej strony. Ich stać nie tylko na pierwszą trzydziestkę, ale także dwudziestkę czy nawet dziesiątkę, bo to pokazywały wcześniejsze treningi. Jest jeszcze Olek Zniszczoł i Andrzej Stękała, którzy nieźle sobie radzą. Niewiele im brakuje, ale jednak cały czas czegoś brakuje w ich skokach.
- Ja bym powiedział, że w przypadku Macieja Kota to musi być jakiś problem mentalny. W Neustadt miał się skoncentrować na tym, żeby prosto wylatywać z progu. Nawet miał nie myśleć o odbiciu, najeździe czy lądowaniu. Dostał od trenerów zadanie, żeby prosto wylecieć z progu. No i 70 metrów leciał prosto, a później znowu zaczęło go ruszać. Nie wiadomo dlaczego. Możliwe, że on cały czas chce coś jeszcze poprawić, żeby było lepiej, ale tak się nie da. Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu.
- Jak przyjeżdżasz na jakieś zawody w roli faworyta, to masz pewne obciążenie z tym związane, a jeśli atakujesz z drugiego szeregu, to często bywa tak, że te skoki są po prostu inne. Bardziej płynne, luźniejsze i wychodzą jeszcze lepiej. Kamil nie skacze w tym sezonie źle, brakuje mu jednak cały czas tego błysku. On już się pojawił w Engelbergu, tam przecież wygrał zdecydowanie i to z drobnymi problemami na progu. Stoch jednak w każdej chwili może zaiskrzyć i zacznie wygrywać.
- Myślę, że wpływ miało to, że raz nie wszedł do drugiej serii, a kilka razy znajdował się poza pierwszą dziesiątką. Wiadomo, że za pierwsze miejsce jest 100 punktów, a im jesteś dalej, to te liczby się szybko zmniejszają i trudno jest odrabiać straty w PŚ. Sezon jest jeszcze bardzo długi i wydaje się, że nic nie powinno Dawidowi zagrozić. Ale tylko się wydaje, bo skoki są jednak bardzo nieprzewidywalne. Dochodzi tutaj nie tylko wiatr, ale też np. samopoczucie zawodnika.
- Dla mnie to było mistrzostwo świata! Ten skok nie był udany na progu, ale potrafił z tego wyżyłować tyle, żeby wygrać konkurs. Pokazał, że jest w wielkiej formie, ale także jest bardzo mocny psychicznie. Myślę, że forma Kubackiego stała się stabilna przez to, że poczuł się pewnie na Turnieju Czterech Skoczni. Tam zajmował miejsca na podium i to mu pomogło. Presja nie wywołała u niego negatywnego wpływu, a on sobie z tym bardzo dobrze poradził, dlatego jest teraz tak mocny. Nawet jak Dawid popełnia błąd w powietrzu, to widać, że leci zdecydowanie niżej, ale leci szybciej. Leci też bardzo wyciągnięty na tych nartach, dlatego tak odlatuje w drugiej fazie lotu.
- To trudny temat. Jakiś czas temu pojawiły się głosy o wprowadzeniu tego, co funkcjonuje w Niemczech, Austrii czy Słowenii. Musimy jednak włączyć do tego również polski rząd. W innych krajach zawodnicy pracują w policji, wojsku czy urzędach celnych. Są tam zatrudnieni, ale są oddelegowani do sportu. Wiadomo, że u nas to kiedyś funkcjonowało. W okresie PRL-u mieliśmy WKS-y, była Gwardia itd. To jednak były czasy komunistyczne i gdzieś to potem wszystko zniknęło przy zmianach politycznych. Warto by było jednak siąść i na ten temat porozmawiać, bo w zachodnich krajach działa to bardzo dobrze. To jest jeden z pomysłów, ale najprostszy do zrealizowania.