Dawid Kubacki leci po rekord Polski. Takiej serii nie miał ani Adam Małysz, ani Kamil Stoch

Adam Małysz był na nim aż 92 razy. A Kamil Stoch 68. Obie legendy polskich skoków w sobotę w Titisee-Neustadt może przeskoczyć Dawid Kubacki. Mistrz świata z 2019 roku i tegoroczny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni leci po swoje siódme z rzędu podium w konkursie Pucharu Świata. Konkurs o godzinie 16. Relacja na żywo na Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.

Trwa 41. sezon Pucharu Świata. W jego historii odbyło się już prawie 1000 konkursów indywidualnych, a Polacy przez ten czas wyskakali 208 podiów. Prawie połowę wywalczył Małysz. On w Top 3 był 92 razy - wygrywał 39-krotnie, drugie miejsce zajął 27 razy, a trzeci był 26-krotnie. Małysz jest w tej statystyce drugi na świecie. Częściej na pucharowym podium stawał tylko Janne Ahonen - 108 razy (36-44-28).

Stoch z 68 podiami jest w dziejach Pucharu Świata ósmy - za Ahonenem (108), Małyszem (92), Gregorem Schlierenzauerem (88), Simonem Ammannem (80), Mattim Nykaenenem (76), Thomasem Morgensternem (również 76) i Jensem Weissflogiem (73).

Zobacz wideo

Dopiero co przeskoczył Fijasa i Żyłę

Żeby zbliżyć się do takich liczb, Kubacki musiałby jeszcze latami utrzymywać formę, którą ostatnio imponuje. Trzy tygodnie temu był trzeci w Oberstdorfie. To było jego 10. pucharowe podium w karierze. Wtedy zrównał się pod tym względem z Piotrem Fijasem. W Nowy Rok był trzeci w Garmisch-Partenkirchen, dzięki czemu w liczbie konkursów PŚ skończonych w Top 3 zrównał się z Piotrem Żyłą. A że po Oberstdorfie i Ga-Pa był kolejno drugi w Innsbrucku, pierwszy w Bischofshofen oraz dwa razy trzeci w Predazzo, to zdystansował już obu Piotrów i teraz z 15 podiami w dorobku jest jeszcze bardzo daleko od Małysza i Stocha, ale zarazem jest bardzo blisko poprawienia osiągnięcia obu mistrzów.

Trzeci w Ga-Pa 1 stycznia 2001 roku, a następnie pierwszy w Innsbrucku, pierwszy w Bischofshofen, pierwszy w obu konkursach w Harrachovie i najlepszy w próbie przedolimpijskiej w Salt Lake City - to najlepsza w karierze seria Małysza. Czterokrotny mistrz świata i czterokrotny zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata miał imponujące passy. Na przykład wszystkie starty w PŚ w sezonie 2001/2002 ukończył w czołowej dziesiątce, a sześć z pierwszych dziewięciu wygrał. Albo zimą 2000/2001 był najlepszy w 11 z 21 rozegranych konkursów, dzięki czemu ma największy w historii procent wygranych zawodów w jednym sezonie (52,4 proc.).

Kubacki 15 razy w życiu, Małysz 14 razy w sezonie

Małysz miewał zimy z tyloma sukcesami, ile Kubacki osiągnął dotąd w całej karierze. W sezonach 2000/2001 i 2001/2002 skończył na podium po 14 konkursów, a w sezonie 2006/2007 miał 13 takich występów. W pierwszej z wymienionych zim wygrał 11, w drugiej siedem, a w trzeciej dziewięć startów. Kubacki ma na razie dwa zwycięstwa. Tak naprawdę to zaskakujące, że seryjny zwycięzca i jedyny w historii zawodnik, który trzy razy z rzędu zdobył Kryształową Kulę, nigdy nie miał więcej niż sześciu konkursów z rzędu z miejscem na podium.

Małysza zatrzymały upadek i huragan, Stocha zastopowało zmęczenie

W 2001 roku zwycięski marsz Małysza (przypomnijmy: 3. w Ga-Pa, 1. w Innsbrucku, 1. w Bischofshofen, 1. w Harrachowie, 1. w Harrachowie, 1. w Salt Lake City) zatrzymał upadek w Hakubie. Po ósmym miejscu w tamtych zawodach ówczesny dominator wygrał dwa starty w Sapporo, był drugi i czwarty w lotach w Oberstdorfie, a później pierwszy kolejno w Falun, Trondheim i Oslo. W 2007 roku Małysz najpewniej wygrałby siedem konkursów z rzędu i przeszedłby do historii jako jedyny skoczek, który tego dokonał, gdyby nie start w koszmarnych warunkach w Oslo. Tam był 54. Dzień wcześniej wygrał, a kilka dni wcześniej bezkonkurencyjny był też w Kuopio i Lahti. Po 54. miejscu w Oslo na koniec sezonu odniósł trzy zwycięstwa w Planicy. Czyli wyniki Małysza po MŚ 2007 wyglądały tak: 1., 1., 1., 54., 1., 1., 1. Widać, co nie pasuje do tej wyliczanki, prawda?

Seria Stocha złożona z sześciu miejsc na podium też wygląda imponująco. Zaczęła się od trzeciego miejsca w Engelbergu w 2017 roku. Dzień później Kamil był drugi, a po świętach przyszła jego wyborna forma i zwycięstwa we wszystkich czterech konkursach 66. Turnieju Czterech Skoczni. Dopiero po nim mistrz złapał zadyszkę i loty w Tauplitz skończył na 21. miejscu.

Trenerzy jeszcze nie są happy

Kubacki jest mocny jak nigdy wcześniej, ale jeszcze rzadko wygrywa. Jego najlepsza seria liczbowo wygląda tak: 3., 3., 2., 1., 3., 3. W Bischofshofen zwyciężył, wyprzedzając wyraźnie - o 9,9 pkt - drugiego Karla Geigera. I to było nawiązanie do popisów Stocha czy nawet Małysza (kiedy miał swoją serię sześciu podiów z rzędu, to w Innsbrucku drugiego Ahonena wyprzedził aż o 44,9 pkt, co jest największą w historii przewagą między pierwszym a drugim zawodnikiem w skokach. Większa różnica zdarzyła się tylko dwa razy w lotach narciarskich). Eksperci powtarzają, że Dawid nie skacze jeszcze na swoim najwyższym poziomie. - Skacze dobrze, ale naprawdę happy będziemy dopiero, jak zacznie skakać bardzo dobrze - mówił nam po Turnieju Czterech Skoczni Zbigniew Klimowski, czyli drugi trener kadry, a zarazem odkrywca talentu Kubackiego.

- Trener Klimowski ma rację: Dawid skacze daleko, osiąga sukcesy, co bardzo cieszy, ale rezerwy w jego skokach są jeszcze duże - zgadzał się Jan Szturc po zawodach w Predazzo. - Dawid ma taki przyruch tuż przed odbiciem, że biodro mu trochę schodzi. A jak biodro nie jest odpowiednio wysoko nad nartą, to zaraz po wyjściu z progu troszkę Dawida wyhamowuje, zabiera mu prędkość - tłumaczył.

Weissflog, Bredesen, Goldberger, Hannawald, Ammann i Kubacki?

W piątek w Titisee Kubacki był trzeci i drugi w treningach oraz ósmy w kwalifikacjach. Jeśli tylko utrzyma poziom, ma szansę na kolejne podia. A jeżeli zdoła wyeliminować błędy, tym bardziej może nie wypadać poza trójkę najlepszych zawodników kolejnych konkursów.

Jeśli w sobotę Kubacki znów wskoczy na podium, to z siedmioma miejscami w Top 3 z rzędu w statystykach stanie w jednym szeregu ze sławami, które miały takie serie. Są nimi: Weisslfog, Espen Bredesen, Andreas Goldberger, Sven Hannawald, Ammann i Richard Freitag. Dłużej z pucharowego podium w historii nie schodziło jeszcze tylko siedmiu innych wielkich. A najdłużej - w 13 kolejnych konkursach - na pudle utrzymywał się Ahonen.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.