Łzy Kamila Stocha. To był przełomowy moment jego kariery. Później został kilerem

Kamil Stoch w niedzielę stanie przed szansą na podium na normalnej skoczni w Predazzo. W sobotę stracił do 3. miejsca zaledwie 0,1 pkt i kolejny raz potwierdziło się, że obiekt HS 104 nie jest szczęśliwy dla Polaka. Choć właściwie to od wielkiej porażki i łez na tej skoczni rozpoczęła się kariera Kamila Stocha killera. Skoczka, który sięga po tytuły na najważniejszych imprezach.

W sobotę Kamil Stoch stracił tylko 0,1 punktu do Dawida Kubackiego, który z ósmego awansował na trzecie miejsce. Polak, który w Turnieju Czterech Skoczni miał wielkie problemy, zdaje się stabilizować swoje skoki i na normalnej skoczni w Predazzo regularnie przeskakuje 100 metrów. - Lubię Predazzo, ale zdecydowanie lepiej czuje się na tej większej skoczni - powiedział Stoch po piątkowych skokach w rozmowie z Eurosportem. 

Najgorsze wspomnienia z tej skoczni Polak może mieć jednak z mistrzostw świata w 2013 roku, gdy zajął ósme miejsce w konkursie, mimo że po pierwszym skoku był drugi. Po 2509 dniach ma więc szansę wreszcie stanąć na podium na normalnej skoczni w Predazzo, choć wydaje się, że łatwo nie będzie. Zarówno Karl Geiger, jak i Stefan Kraft i Dawid Kubacki zdają się skakać na niezwykle wysokim poziomie. No i te upiory przeszłości...

Zobacz wideo

Ostatnie łzy przed kamerami

Stoch na normalnym obiekcie w Predazzo doznał jednej z większych porażek w karierze. Na własne życzenie stracił medal mistrzostw świata w 2013 roku. Choć w serii próbnej skoczył najdalej, a po pierwszej serii zajmował drugie miejsce po skoku na 102 metry, to w finale oddał bardzo słaby skok na 97 metrów i spadł na ósmą pozycję. Po konkursie był tak przybity, że przy pierwszej rozmowie z Sebastianem Szczęsnym nawet nie ściągnął gogli. A gdy reporter TVP zrobił wprowadzenie do rozmowy, Polak rzucił w jego kierunku "nie mów już słowa, proszę".  Potem właściwie nie był w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie. Widać było, że łzy cisną mu się do oczu. 

 

Potem, już w mix zonie powiedział. - Psuję kolejne zawody i to jedne z najważniejszych w moim życiu. Medal był na wyciągnięcie ręki, tylko ja tę rękę cofnąłem. Choć w tygodniu przerwy między dwoma konkursami mistrzowskimi w Predazzo cała kadra dość spokojnie czekała na dwa konkursy na dużym obiekcie i skoczkowie relaksowali się przy budowaniu toru dla zdalnie sterowanych samochodów Dawida Kubackiego, to u Stocha widać było wielką koncentrację.  

Dzięki temu stał się maszyną do wygrywania

Tydzień później szansy już nie zmarnował. Znowu był wielkim faworytem. 2 marca 2013 roku zdobył swoje pierwsze złoto na mistrzostwach świata i był to początek wielkiej passy jego zwycięstw, bo w kolejnych latach dołożył jeszcze kilkanaście różnych medali (m.in. trzy złote medale IO, jeden MŚ, dwie Kryształowe Kule (i trzy miejsca na podium), dwa Turnieje Czterech Skoczni, jedną wygraną w Raw Air, Planica 7 oraz Willingen, a także 4 drużynowe medale na MŚ i igrzyskach). Do tego można doliczyć medale w lotach, a także 29 zwycięstw w Pucharze Świata. 

Chociaż Stoch przyznał ostatnio w rozmowie ze skijumping.pl, że przełomowym momentem w jego karierze było pierwsze zwycięstwo w Zakopanem w 2011 roku, to nie trudno się oprzeć wrażeniu, że to właśnie po kompletnie nieudanym konkursie 28 lutego 2013 roku Stoch na nowo zdefiniował swoją karierę i właśnie po tej porażce stał się prawdziwą maszyną do wygrywania.

Kubacki też ma złe wspomnienia z normalnej skoczni

Normalna skocznia w Predazzo źle mogła też kojarzyć się innemu liderowi naszej kadry - Dawidowi Kubackiemu. Na wspomnianych zawodach w 2013 roku Polak po treningach niespodziewanie dołączył do grona faworytów. W treningach był kolejno 4., 1. i 5. i wydawało się, że może sprawić sensację, bo paradoksalnie pomagał mu błąd na progu. -  Parę ładnych lat temu popełniałem błąd, w którym odbicie szło za bardzo od góry. To wiązało się z wysoką parabolą lotu. O ile na dużych skoczniach to bardzo przeszkadzało, o tyle na mniejszych czasem pomagało, szczególnie jeśli wiatr wiał w plecy. Teraz jednak tego nie robię, więc lepiej radzę sobie na wszystkich skoczniach - analizował Kubacki w czasie rozmowy z Eurosportem. Po latach przyznał jednak, że narzucił sobie zbyt duże oczekiwania i nie pomogło mu również słuchanie "o ważnych zawodach". W rezultacie nie wszedł nawet do drugiej serii. 

Na 15.20 w niedzielę zaplanowano kwalifikację do drugiego konkursu. Relacja w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie. Konkurs od 16.30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.