Ojciec Dawida Kubackiego przyjechał w poniedziałek do Bischofshofen razem z żoną polskiego skoczka - Martą. Rodzina Kubackiego nie chciała zdradzać swojej obecności na skoczni, by nie wywierać dodatkowej presji na zawodniku, dlatego serię próbną i konkurs oglądali w tłumie kibiców na sektorze dla rodzin skoczków.
Edward Kubacki: Może nie miał wielkiego talentu, choć zawsze gdzieś się przebijał. Był drugi, trzeci, czwarty. Wiadomo, że wtedy była rywalizacja między braćmi Kotami czy Klemensem Murańką i właśnie Dawidem. Dawid raczej po kolei przechodził wszystkie szczeble w swojej karierze. Może właśnie to wyszło dobrze.
- To było na koniec gimnazjum. Trzeba było wybrać szkołę. Dawid bardzo dobrze się uczył, nie było żadnych problemów. Wiadomo, że zaczynało się coraz więcej zawodów. Więc mówię: Dawid nadchodzi koniec zabawy i trzeba podjąć decyzję. Albo wybierasz sport, a jak nie, to trzeba uczyć się dalej i trzeba powoli wybrać jakiś zawód.
- Pojechaliśmy do wujka, który prowadzi biuro projektowe, żeby sam zobaczył jak wygląda taka praca. Pooglądał komputery, zobaczył jak to funkcjonuje. Stwierdził jednak, że on się w tym nie widzi. Nie umiałby siedzieć zamknięty w pomieszczeniu. Stwierdził, że jego cieszy sport i tak został na skoczni.
- Tak, ale dotarło to do mnie dopiero po zawodach, jak zobaczyłem jak złe miał warunki, ile miał dodanych punktów. Dla mnie zrobił wtedy mistrzostwo świata. Ten skok był perfekcyjny, choć odległość tego może nie pokazywała. Później już jednak mało, który skoczek sobie poradził.
- Myślę, że po prostu wszystkim to wyszło na dobre. Rozmawiałem ze Zbigniewem Klimowskim, mówili, że z Łukaszem Kruczkiem próbowali już wszystkiego, ale gdzieś się wszystko zatrzymało. Nawet jak Dawid dostawał jakieś rady, to na wideo było widać, że wychodzi wszystko odwrotnie.
Maciej Maciusiak podszedł do wszystkiego na chłodno. Zmienił Dawidowi pozycję najazdową, a syn odżył. Maciek właściwie całe lato ciężko pracował ze skoczkami. Jeździli na salę do Chochołowa. Ustawiali tę pozycję cały czas. Potem Horngacher też dołożył swoją cegiełkę.
- Teraz tak. Jak teraz znajdzie, jakąś chwilę to faktycznie siedzi do trzeciej lub czwartej. Składa szlifuje te modele. Siedzi tam non stop.
- Wiadomo, że jak przychodzą jakieś łamigłówki związane modelami to raczej wszystko stara się dobrze przemyśleć. Sprawdza fora modelarskie, żeby czegoś nie zepsuć. Do wszystkiego podchodzi jednak na spokojnie.
- To prawda, ale myślę że mimo wszystko takie zawody na pewno wiązały się z dużym stresem.