Dawid Kubacki przed wielką presją w ostatnim konkursie? Adam Małysz uspokaja: "On wie czego chce"

Dawid Kubacki zajął drugie miejsce w sobotnim konkursie w Innsbrucku. Polak został też liderem klasyfikacji całego TCS. Adam Małysz uważa, że Kubackiemu nie przeszkodzi żadne "pompowanie balonika". - Myślę, że Dawid jest tak silnym zawodnikiem, że teraz takie małe rzeczy nie są mu w stanie przeszkodzić. On wie czego chce - stwierdził dyrektor polskich skoków.
Zobacz wideo

Wiadomo, że teraz zacznie się narodowa dyskusja na temat pompowania balona przed ostatnimi zawodami. Co Wy jako sztab i my jako dziennikarze powinniśmy robić, żeby po prostu wszystko było w porządku?

Adam Małysz: Najlepiej go nie denerwować, haha. Myślę, że Dawid jest tak silnym zawodnikiem, że teraz takie małe rzeczy nie są mu w stanie przeszkodzić. On wie czego chce. Widzicie czasem, że on podczas wywiadów dużo myśli i odpowiada tak, żeby pasowało jemu i mediom. Jest po prostu w formie.

Ale mówi, że z drugiego skoku nie jest zadowolony. 

- To prawda, trochę go zepsuł, a mimo tego potrafi stawać na podium. To tylko pokazuje, że jest silny. Myślę, że rywalizacja o zwycięstwo rozegra się między nim a Lindvikiem. Choć trzynaście punktów Kobayashiego i Krafta to też nie jest tak źle. Naszym plusem jest to, że Dawid Kubacki lubi skakać w Bischofshofen i ma tam rekord skoczni. Jak zawodnik jest w formie, to skocznia tylko może mu pomóc. 

Jak zatem będzie z Lindvikiem, który pierwszy raz tam będzie skakać w karierze? To bardzo duża i specyficzna skocznia z niecodziennie płaskim rozbiegiem.  

- Doskonale wiemy, że Norwegowie są lotnikami i jeśli będzie wiatr pod narty, to może im to pomóc. Mamy nadzieję, że będzie lekko z tyłu albo cisza. Koledzy z FIS-u mówili mi, że ma być dobrze. 

Bał się pan przed tym ostatnim skokiem Kubackiego? Warunki były bardzo złe. 

- No były, dlatego zielona linia podbiła się bardzo wysoko. Myślę, że jakby były lepsze warunki to ta przewaga między Lindvikiem i Kubackim byłaby większa. Tak to troszkę zmalała przewaga w generalce. To tylko pokazuje, że trzeba być skoncentrowanym do końca. Wydaje mi się, że trenerzy czy my denerwujemy się bardziej niż zawodnicy. 

Zawodnicy mówią, że nie patrzą w tabele, ale jaka jest prawda?

Zawsze to do skoczka dochodzi. Podobnie jest z wynikami rywali przed skokiem. Z reguły nie wie się, ile skoczył rywal, ale jak jest wielka wrzawa to wiadomo, że był bardzo dobry skok.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.