Sprawdziliśmy, na czym polega największy błąd Kamila Stocha. Dlatego stracił szansę w TCS?

W ostatnich dniach w polskich mediach najwięcej mówi się o powracającym po kilku latach błędzie Kamila Stocha. W czasie piątkowych treningów w Innsbrucku wykorzystaliśmy możliwości skoczni Bergisel i spod progu skoczni przeanalizowaliśmy wspomniane problemy najlepszego polskiego skoczka w ostatnich latach. Transmisja sobotnich zawodów w Eurosporcie o godzinie 14.
Zobacz wideo

- Bardzo lubię tutaj być i skakać. Szkoda, że nie przyjechałem z taką dyspozycją, z jaką bym chciał, czyli z dobrymi, solidnymi skokami. Jest więcej szukania i czegoś, czego mi brakuje, a co mnie trochę denerwuje - powiedział Kamil Stoch po trzech piątkowych skokach na Bergisel. 

Jeszcze w czwartek polski skoczek zapowiadał, że w piątek będzie próbował koncentrować się na oddawaniu dobrych technicznie skoków, by uwolnić się od błędu, który zabierał mu wiele metrów w Oberstdorfie i Ga-Pa. W treningach Stoch skakał jednak 114,5 oraz 126 metrów. A w kwalifikacjach poleciał 123 metry, co dało mu 18. miejsce. 

Wydaje się jednak, że w obu skokach treningowych Stoch znowu popełnił charakterystyczny błąd polegający na zderzeniu tyłów nart kilka metrów za progiem, co bardzo wpływa na stabilność w locie, ale nie był on tak duży jak np. w Ga-Pa.

Sprawdziliśmy, na czym polega błąd Stocha

W czasie piątkowych treningów mieliśmy okazję znaleźć się dosłownie pod progiem skoczni Bergisel, skąd co roku fotoreporterzy mają możliwość robienia spektakularnych zdjęć skoczków na tle stolicy Tyrolu. Dzięki temu można było na własne oczy i uszy przekonać się, jak wygląda popełniany przez Stocha błąd.  Po obejrzeniu wszystkich skoków treningowych można odnieść wrażenie, że Stoch jest jednym z kilku zawodników, którzy niezwykle wąsko wyprowadzają narty w powietrze tuż po wyjściu z progu. A przy rozkładaniu ich do stylu V łatwiej wówczas o stuknięcie ich o siebie. A im mocniejsze stuknięcie, tym potem większe problemy w powietrzu.

Z drugiej strony, bardzo podobnie z progu wychodzi Ryoyu Kobayashi, który też szybko rozrzuca narty do boku i już po kilku metrach ma ustabilizowaną sylwetkę w pozycji V. I co ciekawe, Japończykowi też zdarza się mocno zahaczyć nartami o siebie. Warto jednak pamiętać, że sam proces wybicia, a także wcześniejszego etapu "pchania nogami do progu", który jest nawet ważniejszy od samego momentu wyjścia z progu, to niezwykle skomplikowany element, który zawodnicy wykonują w mniej niż 0,5 sekundy. A potem przecinają powietrze z prędkością około 90 km/h. Wydaje się, że najlepiej skomentował to sam Stoch, który powiedział. - To jest błąd, który może się zdarzyć zarówno juniorom, jak i doświadczonym skoczkom. Wynika z tego, że chce się zrobić coś, czego w danym momencie się nie potrafi - mówił w czwartek.

Dla porównania, np. Stefan Hula jest skoczkiem, który wyprowadza narty bardzo, szeroko więc nie ma szans na ich zderzenie w powietrzu. Wszystko jednak zależy od indywidualnej techniki skoczka i jego upodobań.

Screen z kamery slow motionScreen z kamery slow motion Sport.pl

Jak wygląda to u innych?

W drugim treningu wielu skoczków zderzało się tyłami nart zaraz po wyjściu z progu. Była to około 1/3 stawki. Trzeba jednak przyznać, że stuknięcie u Stocha było trochę mocniejsze i głośniejsze niż u innych skoczków. Mimo to akurat w drugim treningu nie stracił równowagi tak bardzo, jak np. w Ga-Pa. - U mnie to jest trochę standard, że narty się lekko stykają po wyjściu z progu. Czasem jednak za mocno uderzają o siebie i wtedy trudno jest skorygować je w powietrzu - dodał Stoch w mix zonie.

- Przyznam szczerze, że analizowałem w środę skoki z poprzednich sezonów, bo nie dało mi to spać. W tym momencie muszę szczerze powiedzieć, że nie wiem, dlaczego tak się dzieje. - mówił w czwartek trener naszej kadry Michal Dolezal.

Skokowe El Clasico

Paradoksalnie, Stoch najlepiej zaprezentował się w skoku kwalifikacyjnym, który dał mu 18. miejsce, ale technicznie był lepszy od dłuższej próby z drugiego treningu (126 m) - Ten kwalifikacyjny skok wyglądał naprawdę solidnie. W moim odczuciu z technicznego punktu widzenia był on najczyściej zrobiony. Brakło dobrej energii, odejścia z progu, przez to straciłem trochę dynamiki w locie - przeanalizował Stoch.

W sobotę Kamil Stoch jest faworytem starcia w parze KO, choć trzeba przyznać, że będzie to bardzo duże wydarzenie, bo spotka się w niej z Gregorem Schlierenzauerem. Jak zauważył ekspert TVP Mateusz Leleń, Polak i Austriak mają łącznie 87 wygranych w PŚ, a 48 pozostałych skoczków ma łącznie 120 zwycięstw. 

Seria próbna startuje o godzinie 12.30. Relacja w Sport.pl. Transmisja studia w Eurosporcie od 13.30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.