W czasie niedzielnego konkursu w Klingenthal Norweg lądował na 131. metrze, jednak tuż po wylądowaniu zaliczył bardzo groźnie wyglądający upadek. Natychmiast obok niego znalazły się służby medyczne, które zabrały norweskiego skoczka z zeskoku. - Nie, nie, nie! Oby to nie było kolano - krzyczał Johan Remen Evensen, były skoczek, a obecnie komentator norweskiej telewizji.
Markeng trafił najpierw do karetki, z której wysiadł o własnych siłach. Następnie porozmawiał z norweskimi dziennikarzami. - Mam nadzieję, że nie uszkodziłem kolana - mówił. Po zawodach pojechał na badanie rentgenem, ale to nie wykazało żadnych złamań. Ważniejsze było jednak badanie rezonansem magnetycznym, które przeprowadzono już w Oslo. Niestety, potwierdziło ono zdecydowanie najgorszy scenariusz dla 19-letniego mistrza świata juniorów, który w tym sezonie przebojem wdarł się do czołówki Pucharu Świata.
Markeng diagnozę lekarzy przyjął ze łzami w oczach. - To dla mnie naprawdę trudne. Moje więzadła krzyżowe i łąkotka są uszkodzone. Czeka mnie teraz rok bez skoków. Dostałem wsparcie od wszystkich kolegów i całego sztabu. Przejdę operację, ale jestem zdeterminowany, by możliwie jak najszybciej wrócić na skocznię - powiedział Norweg w filmie opublikowanym w mediach społecznościowych.