Zawody w Wiśle, na skoczni im. Adama Małysza, odbywały się w bardzo loteryjnych warunkach. Wielu zawodników musiało startować w bardzo niekorzystnych warunkach, co uniemożliwiło im walkę o końcowy sukces. Po zawodach kilku z nich dość mocno krytykowało decyzję organizatorów o nieprzerwaniu zawodów. - To było tak fair, jak granie w piłkę nożna jedenastu na pięciu - powiedział Stefan Kraft, który zajął ostatecznie 21. miejsce w niedzielnym konkursie.
Spośród Polaków decyzje jury dość otwarcie skrytykował Maciej Kot. - Godzina rozpoczęcia konkursu nie była dobra. Wiadomo, że my nie mamy wpływu na porę rozgrywania konkursu, ale kiedy w Wiśle trenujemy, to albo rano, o godzinie 9, albo dopiero po 16, bo między tymi godzinami za mocno wieje - komentuje Kot.
- Czy konkurs miał sens? Nie chcę i nie lubię wchodzić w kompetencje jury, ale jako zawodnik myślę, że chyba nie było już sensu przeprowadzać drugiej serii. W niej warunki chyba jeszcze się pogarszały. Nie mam dostępu do wszystkich danych dot. warunków, ale na pewno było ciężko - dodał Maciej Kot, który w niedzielę zajął 25. miejsce.
- Nie umiem ocenić czy takie zawody miały sens - powiedział z kolei Dawid Kubacki, który zajął 7. miejsce. On jednak podkreślał, że gdyby istniało poważne ryzyko, że skok miałby zakończyć się upadkiem, trener mógłby nie dać mu znaku do startu, aby chronić swoich zawodników.