Polacy zajęli 3. miejsce w konkursie drużynowym Pucharu Świata w Wiśle. Zespół prowadzony przez Michala Doleżala prowadził po 1. serii, jednak po dość chaotycznej i niezbyt równej 2. serii zawody wygrali Austriacy, a drugie miejsce zajęła Norwegia. W finale zaczął rządzić wiatr, który nie do końca był odczytany przez czujniki, bo wiało i z boku i z tyłu, co zauważył nawet Stefan Horngacher po skoku Kamila Stocha, który mimo wstążek pokazujących wiatr w plecy miał odjęte punkty za... pomocny wiatr. Wydaje się jednak, ze kluczowym momentem tego konkursu była sytuacja z piątej kolejki i rywalizacja Piotra Żyły z Aschenwaldem. Z 11,1 pkt przewagi Polski, zrobiło się 8,6 straty straty, a obaj skoczkowie lecieli w skrajnie różnych warunkach.
Zauważył to również Michał Doleżal, który nie chciał się usprawiedliwiać warunkami, ale przyznał, że sprawiedliwie nie było:
Polak został puszczony przez Borka Sedlaka w fatalnych warunkach, ponad 1 m/s w plecy. Skaczący wcześniej Aschenwald miał około 0,1 m/s wiatru pod narty. W sumie różnica wynosiła ponad 10 pkt w rekompensacie za wiatr. Nie były to równe warunki, a punkty nigdy nie zwrócą "noszenia". - Leciałem nisko, patrzę linii nie ma, myślę uuu haha.... Wiadomo, że liczą się metry. Jak jest daleko, to jest przyjemnie. Jak jest blisko to jest mniej przyjemnie haha - śmiał się Żyła.
Piotr Żyła w piątek skakał poniżej swoich umiejętności. Zajmował kolejno 8, 16. 21. miejsca. W sobotę wskoczył na zdecydowanie wyższy poziom. - Były to takie skoki, na jakie było mnie stać. Musze przyznać, że piątek to był taki kubeł zimnej wody. Byłem za bardzo zestresowany również przez swoje oczekiwania. Przerastało mnie to co chciałem zrobić. Wyciągnąłem jednak wnioski i wszystko sobie poukładałem - zauważył Żyła.
W poprzednim sezonie skoczek z Wisły zajął czwarte miejsce na świecie, a 7 razy stawał na podium Pucharu Świata. W Wiśle przyznał jednak, że wreszcie odzyskał radość ze skakania i teraz towarzyszą mu przyjemne emocje. Rok temu przesadził zaś z wyciszeniem i chłodnym podejściem do startów. - Fajnie jak pojawią się emocje, bo w zeszłym roku zabiłem w sobie wszystko. Nic mnie nie cieszyło. W tym roku emocje dają mi dodatkowe chęci i motywację. Jeśli one są, to można zrobić krok do przodu, a nie skakać "tylko" na dobrym, równym poziomie - niespodziewanie podsumował.